Historie szpiegów od dawna poruszały wyobraźnie. Tajne meldunki, ryzykowne akcje,  ciągłe ryzyko ujawnienia podwójnej tożsamości- to wszystko sprawia, że świat agentów potrafi wciągać. W polskiej historii również nie brakuje intrygujących opowieści z tajnymi służbami w tle. Jedną z nich jest historia Ryszarda Kuklińskiego, którego rocznicę śmierci obchodziliśmy 11 lutego.

„Jack Strong”, bo taki pseudonim operacyjny nosił Ryszard Kukliński był pułkownikiem, zastępcą szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego w czasach PRL. Prowadził spokojne życie dobrze usytuowanego człowieka, mającego w wojsku wysoką pozycję, dom, którego wiele osób mogłoby pozazdrościć, a także 4- osobową rodzinę. Jego życie miało jednak również drugie oblicze- to agenturalne.

Kukliński w 1972 roku, podczas jednej z morskich wypraw rejsowych, których był miłośnikiem, dotarł do portu w Wilhelmshaven. Tam zdecydował się napisać łamaną angielszczyzną list do ambasady amerykańskiej, w którym proponował współpracę ze służbami specjalnymi NATO. Początkowo Amerykanie podeszli do propozycji nieufnie, nie wiedząc czy mają do czynienia ze szpiegiem sowieckim, czy może z szaleńcem, których nie brakowało, a którzy również oferowali swe usługi CIA.

Służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych zdecydowały się jednak zaufać Kuklińskiemu i jako miało się okazać decyzja ta była strzałem w dziesiątkę. „Jack Strong” okazał się niezwykle istotnym źródłem przekazując ponad 40 tysięcy stron tajnych dokumentów dotyczących Układu Warszawskiego.

Najbardziej znaczącą cechą było jednak to, że dokumenty te przedstawiały dane dotyczące planów ofensywnej wojny, która miał przeprowadzić Związek Sowiecki wraz ze swoimi sojusznikami w celu zajęcia terytoriów państw Zachodu. Ludowe Wojsko Polskie miało według tych planów zaatakować północne Niemcy oraz Danię. Najbardziej szokującą informacją wynikającą z tajnych planów Układu Warszawskiego było jednak to, że w ramach kontrataku jądrowego ze strony Zachodu Polska miała zostać poświęcona jako miejsce na które spadnie większość bomb atomowych. Sowieci godzili się, by zamienić jak to określił Kukliński w filmie Pasikowskiego „w jedną wielką Hiroszimę”.

Ryzyko ataku atomowego na terytorium Polski było jednym z głównych powodów zaangażowania się Kuklińskiego w podwójną grę wywiadów. W efekcie szpiegostwa na rzecz Amerykanów był zmuszony wraz z rodziną uciec z kraju. Władze PRLu wydały na niego wyrok śmierci, zarzucając zdradę. W tym miejscu warto zastanowić się nad pytaniem nurtującym ludzkie głowy od czasu kiedy ujawniono szpiegowską działalność Ryszarda. „Jack Strong” był bohaterem czy zdrajcą?

Odpowiedź na to pytanie zależy od tego jak spojrzymy na kwestię samego Ludowego Wojska Polskiego i PRL. W mojej opinii oba wyżej wskazane podmioty nie były suwerennymi instytucjami, lecz działały w imieniu Związku Sowieckiego, zbrodniczego państwa, które dążyło do wywołania światowej wojny. Ryszard Kukliński, jak i ogromna część żołnierzy polskich w czasach komunizmu zdawała sobie sprawę z faktu podporządkowania „wielkiemu bratu”. „Jack Strong” posiadając jednak tak ważne informacje, świadczące o tym, że Polska w wyniku ataku nuklearnego może zniknąć nie tylko z map świata, ale również fizycznie, nie mógł pozostać obojętny. Zdecydował się działać, tak by pomóc Polsce uniknąć zagłady, a jednocześnie starać się o demontaż Związku Sowieckiego od środka. Ryszard Kukliński powinien trafić do annałów jako bohater, który nie zgodził się na trwanie Polski w komunistycznym, sowieckim ustroju lecz dążył do związania naszego kraju z Zachodem. Jak bowiem stwierdzono po latach był to „ pierwszy polski oficer NATO”.

Aleksander Petryszyn

Polecam również film „Jack Strong” Władysława Pasikowskiego przedstawiający podwójną grę Ryszarda Kuklińskiego. Dla tych którzy nie mieli okazji obejrzeć załączam trailer: