Dawno nic nie czytałam, weszłam do księgarni i od razu wpadła mi w ręce książka Jakuba Żulczyka “Ślepnąc od świateł”. Teraz słucham “Wariacje Goldbergowskie” i czuję się pusta, jakbym pozbyła się wszystkich emocji i stała się swoim cieniem.

Jacek, na pozór zwykły chłopak, który wyrwał się ze swojego miasta, aby spełnić swój Warszawski sen. Zaczyna studia na ASP, ale szybko odnajduje swoje “powołanie”, handlowanie kokainą. W dzień próbuje spać, nocą handluje, Jego klienci to ludzie z pierwszych stron gazet, dziennikarze, aktorzy, ale też zwykli szarzy ludzie. Jacek jet zawsze kiedy go potrzebujesz, aż do momentu, w którym sam staje się niewolnikiem.

Styl Żulczyka, bardzo mi się spodobał jest lekki, ale w jakiś taki ironiczny sposób. Język jest mocny, fabuła prosta i klarowna. Niektórych metafor i dygresji mogłoby nie być, ponieważ można w pewnym momencie się pogubić, między tym co jest jawą, a co snem. Bohaterowie są niesamowici, skomplikowani i tak różni, mimo tego, że zawsze łączy ich cel. Za dnia przykładni rodzice, dzieci, pracownicy, tylko po to by nocą dać upust swoi  najciemniejszym pragnieniom. Pragnieniom, o których się nie mówi, których się wstydzi i które ukrywa się przed samym sobą.

“Ludzie sypiają ze sobą, nic ekscytującego. Zdjąć przed kimś ubranie i położyć się na kimś, pod kimś lub obok kogoś to żaden wyczyn, żadna przygoda. Przygoda następuje później, jeśli zdejmiesz przed kimś skórę i mięśnie i ktoś zobaczy twój słaby punkt, żarzącą się w środku małą lampkę, latareczkę na wysokości splotu słonecznego, kryptonit, weźmie go w palce, ostrożnie, jak perłę, i zrobi z nim coś głupiego, włoży do ust, połknie, podrzuci do góry, zgubi. I potem, dużo później zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli, i możesz wlać w tą dziurę dużo, bardzo dużo mnóstwo cudzych ciał, substancji, głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz, nie ma chuja.”

Żulczyk wydobył ze mnie wszystko to co najlepsze i najgorsze tylko po to, żeby po przeczytaniu nie było nic. Najdziwniejsze jest to, że teraz nie stać mnie na to, żeby powiedzieć czy ta książka mi się podobała, czy też nie. Pozostała tylko pustka i “Wariacje Goldbergowskie”.

Anna Chandrała