Miłość to jeden z najważniejszych stadiów ludzkiego bycia jak i niebycia. Miłość to emocje i głęboko zakorzenione zmysły. Miłość to piąty żywioł. Miłość to fundament naszej egzystencji.

Miłość wiąże się z trwaniem, zaufaniem, tęsknotą, wiarą, zazdrością i poświęceniem. Miłość to oddanie siebie będące jednocześnie skradnięciem cząstki innej osoby. Dlatego też miłość bywa tragiczna, krótka i raniąca. W końcu, przychodzimy i odchodzimy.

Motyw miłosnych westchnień, pomyłek, wzruszeń i nostalgii jest w muzyce motywem najpopularniejszym. Bo to temat każdemu dobrze znany jak i łatwy do opisania. Ze świecą więc szukać takiego artysty co w swoim repertuarze nie porusza sfery uczuć. Dzisiaj chciałbym przedstawić i spróbować przeanalizować utwór, który moim (subiektywnym i skromnym) zdaniem w najtragiczniejszy sposób opowiada o miłości i ściśle związanych z nią – tęsknocie i nadziei.

Kluczową rolę do poczucia tragizmu jak i sytuacji odgrywa w tym kawałku noc. Mrok, który panuje oddaje nam klimat i nastrój w jakim Sokół się znajduje. Noc towarzyszy nam podczas pierwszej i drugiej zwrotki, w których czas jest właściwie względny. Ciężko jest umiejscowić utwór w konkretnym okresie. Raz słychać westchnienie o dziesięciu latach, które minęły (nie wiadomo kiedy) a później znów nieokreślone „kilka lat później”. Pewne jest natomiast, że bohater cierpi. Słychać to w twardym, surowym głosie ale również z pustki jaka go ogarnęła. Może to potwierdzić bezosobowe porównywanie się do turystów ale przede wszystkim powracająca metafora bezbarwnego życia: „Papieros ma smak życia i nie smakuje mi”. Pierwsze dwie zwrotki są wypowiadane krótkimi nostalgicznymi zdaniami. Mają charakter monologu, wyrzucania w przestrzeń siedzących w głębi myśli.

Tempo zauważalnie przyśpiesza w zwrotce trzeciej, gdzie pojawia się już frustracja. Frustracja i bezradność, która swoim towarzystwem męczy już Sokoła rzucającego przed siebie pytania odnośnie życia i swojej osobowości. Jednak nie poszukuje on odpowiedzi, ponieważ dobrze je zna: „Jestem niezły czemu nie mam kobiety? Kobiety mam niezłe ale nie moje niestety”. W „Angeli” podkreślana jest mocno także samotność: „jestem sam, ale walczę jak trzystu” , „za kilka lat, pewnie będę nadal sam” ale według mnie to przede wszystkim utwór o tęsknocie i oczekiwaniu. Tragizm polega właśnie na wieloletnim trwaniu w nadziei, że tytułowa Angela powróci. A wraz z nią odżyją emocje, uczucia i życie napełni się odpowiednimi walorami smakowymi. Swoje długoletnie oczekiwanie Sokół ukrywa za pomocą metafor: „zabieram walkmena”, „wciąż słuchałem tych kilku ulubionych płyt” (prawdopodobnie na discmanie)
i „mój stary ipod idzie ze mną” co pokazuje jak wiele czasu upłynęło. Również istotną rolę odgrywają refreny, które po każdej zwrotce mają zmienioną treść. Także w nich słychać tęsknotę, która stale rośnie: „przyszedłbym” , „przyjechałbym” i finalne „przyjadę”, które wyraża gotowość do powrotu. Dla mnie jednak największą oznaką nadziei, która tkwi w Sokole jest wers kończący pierwszą zwrotkę: „zabieram walkmana i nie zamykam drzwi”. Te drzwi, które pozostają otwarte mogą oznaczać, że pewien rozdział w życiu, być może nawet najważniejszy, nie został zamknięty i wszystko jeszcze da się naprawić.
O ile oczywiście „Angela” wciąż istnieje.

Mikołaj Gwoździowski