Jest mi bardzo miło, że mogę powitać starych i nowych czytelników Kącika Nostalgii, w nowym roku akademickim. Załapałem niezły poślizg, ale wracam z przytupem. Dzisiejszy odcinek jest bardzo specjalny – przyszykujcie się więc na sentymentalną podróż, pełną łez i wzruszeń, albowiem tym razem wyruszymy do czasów, kiedy minuta Internetu kosztowała 30 groszy.

Zawsze zaskakuje mnie, w jak dziwny sposób dobieram tematy do kolejnych odcinków Kącika. Najczęściej doznaje nagłego olśnienia i zupełnie przypadkowo – dzieje się to zazwyczaj dzień przed terminem oddania tekstu. Wszyscy to znacie.

Dla tych, którzy jednak nie wiedzą, czym jest owy cykl – wyjaśniam, że jest to seria artykułów, w których sentymentalnie wracamy do lat 90 i początku XXI wiek. Wszystko – już tradycyjnie – z przymrużeniem oka. Wspominamy, a potem razem śmiejemy się, jak to kiedyś było dziwnie, albo wynosimy lekcje, że nie wszystkie zmiany są koniecznie dobre.

Ostatnimi czasy zauważyłem ciekawe zjawisko. Zwróciłem uwagę na to, jak jesteśmy uzależnieni od Internetu. Prawie każdy przyzna, że studiowanie bez „neta” jest niemal niemożliwe. Klienci idący do kawiarni, pubu czy innych takich miejsc, często najpierw pytają o WI-FI, albo wybierają lokal, kierując się właśnie takimi kryteriami. Wynajmując mieszkanie, wielu studentów musi się dowiedzieć, czy na stancji jest Internet. Mamy więc te szybkie łącza, mobilni dostawcy prześcigają się w limitach transferów danych, czy rywalizują w dostarczaniu nowych technologii, jak LTE. A jak było kiedyś?

Najdalej jak sięgam pamięcią, z jeszcze wtedy niemal enigmatycznym Internetem, łączyliśmy się przez tak zwany modem. To było coś ekscytujące, żadne tam „na luzaku”. Leciały impulsy, więc włączało się jak najwięcej stron, dosłownie co popadło, a potem trzeba było się rozłączyć. To znaczy, zasadniczo nie trzeba było, ale każdy spryciarz wiedział, jak zaoszczędzić, bo każda minuta kosztowała.

Większość ludzi pierwszy kontakt z Internetem, doświadczyło w legendarnych i zapomnianych kawiarenkach internetowych. Na pewno pamiętacie, zawsze było pełno ludzi, połowa siedziała na Gadu-Gadu, albo IRCU (oldschoolowy czat), a reszta grała w Quake’a, albo Counter Strike’a. Słyszałem, że do dziś istnieją jeszcze jakieś kawiarenki, chociaż od bardzo dawna nie widziałem żadnej. W erze stałego dostępu do Internetu i darmowych sieci WI-FI, po prostu nie ma już dla nich racji bytu.

Ciekawe jest to, jak Internet wyewoluował. Z technologicznej ciekawostki dla qeeków, przeistoczył się w mechanizm, bez którego dzisiejszy świat by zwyczajnie padł. Telewizja to stosunkowo nowy wynalazek, ale to Internet jest tym, co powstało i rozrosło się za naszych czasów. Nieźle jest mi z tą myślą.

Aleksander Jurek