Poznali się w na warsztatach z improwizacji, prowadzonych przez grupę To Mało Powiedziane. Dziewięć osób, studiujących, pracujących, stworzyło własną grupę Teatru Improwizowanego. O tym, czym jest dla nich impro, jak może odmienić życie i o radości z występowania opowiada grupa Pod Wpływem, czyli Agata, Diana, Kermit, Marcin, Maryla, Mateusz, Nikola, Paweł i Zosia.

Ania Gauza: Czy udział w warsztatach „Młodociany Improwizator” był Waszym pierwszym zetknięciem z improwizacją?

Paweł: Wcześniej miałem styczność z filmikami Whose Line Is It Anyway? To jest taka kwintesencja improwizacji w Ameryce. Zetknąłem się z tym na początku studiów, spodobało mi się. Jednak zostawiłem ten temat na dłuższy czas, dopóki mój przyjaciel Mateusz nie zaciągnął mnie na warsztaty.

Diana: Mam brata improwizatora z To Mało Powiedziane i mnie, poniekąd, zmusił, żebym przyszła i przyszłam. Od samego początku chodziłam na jego występy, więc improwizacja nie jest mi obca.

Zosia: Wcześniej nie spotkałam się z improwizacją. Pewnego razu zobaczyłam na Facebooku wydarzenie warsztatów improwizacji. Nikogo tam nie znałam, poszłam sama i zostałam na dłużej. Dopiero tam zaznajomiłam się z tematem.

Nikola: Ja również oglądałam Whose Line…, ale tak naprawdę mój brat Mateusz – przyjaciel Pawła, wszystkich zwerbował. To z nim pierwszy raz poszłam na występ To Mało Powiedziane. Na warsztaty poszłam, bo i on poszedł.

Mateusz: Nikogo nie zmuszałem <śmiech>

Agata: Pierwszy wywiad przeprowadziłam z To Mało Powiedziane, kiedy dopiero startowali. Wcześniej znałam Lenę* i zobaczyłam wydarzenie, które udostępniła na Facebooku. Stwierdziłam, że lepiej iść na improwizację niż pisać pracę magisterską <śmiech>

Kermit: W 2013 roku na Woodstocku znalazłem coś takiego jak warsztaty improwizacji kabaretowej. Gdzieś tam poznałem także Tadka*, który przyszedł do mnie i powiedział: „Oj, ja też jestem z Opola i mamy taką fajną grupę i po Woodstocku mamy występ. Przyjdź.” Przyszedłem. Potem przychodziłem już tak cyklicznie.

A.G.:Jak to się stało, że teraz stanowicie jeden, spójny zespół?

Zosia: Myślę, że w momencie, gdy zakończyły się warsztaty, wszyscy mieliśmy poczucie niedosytu. To był taki impuls, żeby dalej się spotykać, dalej coś tworzyć.

Diana: Już w trakcie warsztatów były takie rozmowy, że robimy coś, robimy. Może własna grupa?

Kermit: W ogóle przyszedłem na te warsztaty z myślą „Jest! W końcu założę tę grupę” i udało się.

Marcin: Tak samo jak Kermit, chciałem pójść na warsztaty i założyć grupę. I już po pierwszym spotkaniu wiedziałem, że będzie z tego zespół.

Agata: Na warsztatach było bardzo dużo osób, z którymi spotykaliśmy się cyklicznie, co tydzień. Ale finalnie nasza grupa stanowi 9 osób.

Maryla: Same warsztaty ukończyło 14 osób.

05

Grupa “Pod Wpływem” w czasie występu w Miejskiej Bibliotece Publicznej (12.01.2016). Od lewej: Diana, Nikola, Zosia, Agata, Paweł, Mateusz, Marcin, Kermit, Maryla

Diana: Przez długi czas utrzymywało się tak, że było dużo osób.

Agata: Ze wszystkimi mamy kontakt do dzisiaj. Przychodzą na nasze występy, dopingują i staramy się nie tracić tego kontaktu. Jednak każdy ma swoje życie prywatne, więc nie każdy szedł z zamysłem założenia własnej grupy, ale myślę, że dla każdego była to niesamowita frajda uczestniczyć w tych warsztatach.

Maryla: Ja nie szłam na zajęcia z myślą, ze będę miała grupę.

Diana: Ja też nie.

Zosia: Ja też nie.

Kermit: Ja z góry wiedziałem. Pierwsze zajęcia, na które przyszedłem to: ten, ten, ten się nadaje.

A.G.: Dziewięć osób to spora grupa. Dziewięć różnych osobowości. Często się kłócicie czy jesteście całkowicie zgodni?

Agata: My czasami ściągamy siebie na ziemie.

Diana: My nie mamy kłótni, tylko dyskusje.

Maryla: Podstawą jest akceptacja.

Diana: Impro nas tego nauczyło.

Zosia: U nas jest bardzo dużo różnych osobowości, ale poznajemy się i coraz bardziej się akceptujemy. Z każdym poznaniem akceptujemy wybory innych, drugą osobę taką jaka jest. To, że każdy jest różnorodny jest fajne, bo uczymy się od siebie nawzajem i każdy może wnieść coś od siebie do tej grupy.

Maryla: Uważam, że konflikty są wtedy, kiedy chcemy kogoś zmienić. Brak akceptacji – usiłujemy kogoś zmienić, dlatego mamy z nim konflikt, a kiedy przyjmujemy kogoś takim jaki jest, wtedy nie ma żadnego konfliktu.

Agata: Bo to też oczyszcza.

Diana: Dlatego wszystkim będę polecać warsztaty z improwizacji. Nie muszą iść w tym kierunku, ale żeby nauczyć się tego w życiu.

A.G.: Podstawowa zasada impro to…

Diana: Improwizacja polega na tym, że jest akceptacja, jest „tak i”.

Nikola: Ogólna akceptacja życia.

Kermit: Podstawowa zasada impro, czyli tak zwane „tak i” polega na zaakceptowaniu pomysłu partnera oraz dodaniu czegoś od siebie, staraniu się, żeby nie blokować partnera, robić wszystko, żeby to partner był lepszy.

A. G. A jak z zaufaniem na scenie do partnera?

Agata: Zaufanie do drugiego człowieka to jest niesamowite uczucie. Poznaliśmy się w lutym 2015 roku, ale nie sądziłam, że tak szybko zżyjemy się do takiego stopnia. Pierwszy nasz występ, który był w SCKu (debiut – 27 listopada 2015), planowaliśmy jak ma wyglądać, jak to będzie, czy ktoś przyjdzie, czy stres i trema nas nie zjedzą. W momencie, kiedy wyszłam z Kermitem na scenie, bo prowadziliśmy ten debiut razem, to ta siła wewnętrzna uderzyła we mnie, te poczucie, że jesteśmy obok siebie, że nic się nie posypie, bo jesteśmy we dwójkę, to dodaje takiej wewnętrznej siły. Myślę, że publiczność czuła taką pozytywną energię, którą też nam przekazała.

Zosia: Nawet przed samym wyjściem na scenę, czuję taką więź, że jesteśmy razem, każdy się wspiera. Chwilę przed się przytulimy, powiemy sobie słowa wsparcia, otuchy albo nawet „Kocham z Tobą improwizować!”.

Diana: Dlatego mówimy Impro-Rodzina.

Maryla: I dlatego moja osobista definicja impro to przyjaźń.

A.G.: Jak jeszcze moglibyście zdefiniować impro? Taka Wasza osobista definicja.

Zosia: Dla mnie improwizacja to odskocznia od wszystkiego, od dnia codziennego. W momencie, gdy idę na trening, występ, czy jak się spotykamy tak po prostu, to nie myślę o tym co było, co ma być. Liczy się tu i teraz. Improwizacja to ciągłe uczenie się, nabywanie nowych doświadczeń, poznawanie samych siebie.

Diana: Dla mnie, nie stricte impro, ale warsztaty, zajęcia, tak jak powiedziała Zosia, to odskocznia od dnia dzisiejszego, realnego. Wchodzimy w taką totalną abstrakcję. Jak idę na trening, gdy nawet mam zły dzień, idę i nie ma nic. W tym momencie tworzymy swoje własne światy i wszystko się poprawia.

A.G.: Nie boicie się, że gdy jesteście na scenie i cała sala na Was patrzy, że nic nie przyjdzie do głowy?

Maryla: Oczywiście, że się boimy. Każdy się boi, że nie wyjdzie, ale chodzi o to, żeby to przezwyciężyć. Każdy ma tak, że gdy stoi na scenie to boi się, że nie będzie czegoś wiedział, że coś nie wyjdzie. Najważniejsze jest to, żeby to nie przysłoniło tego co jest tu i teraz. Nie bać się przyszłości. Bo jeśli boimy się, że coś nie wyjdzie to znaczy, że jesteśmy w przyszłości, a nie tu i teraz.

01

Grupa “Pod Wpływem” w czasie występu w MBP (12.01.2016). Na zdjęciu: Agata, Marcin, Mateusz, Kermit

Kermit: Zdarzyły się momenty, że dostaniemy sugestie wbrew naszej woli. Na przykład ja dostałem kiedyś sugestię: Krzysztof Ibisz, którego nie ukrywam, nie znam zbytnio. Ale chodzi o to, żeby to ograć, nie znając osoby, nie wiedząc kto to jest.

Diana: Nieraz gdy stoję na scenie i wybierają dla mnie postać, słyszę jak publiczność krzyczy różne sugestie i myślę „Boże, o nie, oni to wezmą”.

Zosia: Ale też się wpieramy i w momencie, gdy jedna osoba nie zna jakiegoś pojęcia, to druga wesprze tą grą.

A.G.: Jakie były Wasze wrażenia po debiucie? 

Agata: Powstrzymywano mnie przed wychodzeniem z naszego pomieszczenia zza sceny, ale byłam ciekawa czy ktokolwiek się zjawi. Mówiłam: „Przykro będzie, jak te krzesła są tak rozstawione, a nikt nie przyjdzie”. Ale jak zobaczyłam trzy pierwsze osoby to stwierdziłam: „Super! Jak będą te trzy osoby to rewelacja”. Okazała się, że cała sala była zapełniona widzami.

Zosia: Podczas występu dostaliśmy dużo pozytywnej energii. Było miłym zaskoczeniem, że publiczność dawała tyle wspaniałych sugestii. My sami mieliśmy mały stres, ale też dobrze się bawiliśmy. Niesamowite emocje były także po występie, sporo osób przyszło do nas i usłyszeliśmy wiele pozytywnych słów.

Agata: To też nie jest tak, że czekaliśmy na te pochwały: „O jak super było Was zobaczyć”. My właśnie chcieliśmy też usłyszeć słowa krytyki, szczególnie od naszych kolegów i koleżanek z To Mało Powiedziane, żeby wiedzieć co możemy poprawić: kwestia gry ciała, czy takie czysto techniczne rzeczy. A tutaj spotkaliśmy się z samymi dobrymi uwagami.

Zosia: Prawie samymi, bo drobne uwagi też były, ale doceniamy to i cieszymy się z tego.

Maryla: Chciałam powiedzieć, co do samego występowania, dla mnie samą radością było to, że mogłam wystąpić. Nie ważne było czy na sali są 3 osoby czy 150. Cieszyłam się, że mogę wystąpić. Generalnie o to chodzi w impro, żeby występować, grać, pokazywać się publiczności.

Zosia: Jesteśmy dla publiczności, bo gdyby nie ona, to nas też by nie było.

A.G. Przed wyjściem na scenie towarzyszy Wam trema? Czy może jesteście wyluzowani i niczym się nie przejmujecie?

Mateusz: Uważam, że trema jest dobra w impro, ponieważ jak na luzie się wyjdzie to często nie wyjdzie. A jak się wyjdzie się z tremą, to jednak widać, że się trochę boimy i publiczność to lubi.

Nikola: Docenia to.

Mateusz: Że wychodzimy mimo oporów i zazwyczaj wtedy najlepiej wychodzi.

Zosia: Myślę, że trema jedną drogą, ale ciekawość tego co nas spotka, kim będziemy na scenie, kogo będziemy grać, w kogo się wcielimy, do jakiego miejsca i czasu się przeniesiemy, to dominuje nas tą tremą.

Agata: Naturalność jest niezbędna, bo trema swoją drogą. W momencie, kiedy wyszlibyśmy na scenę totalnie przygotowani, ale nie da się do tego przygotować, bo publiczność tworzy to, co zaprezentujemy na scenie. Oni rzucają sugestie i te sugestie są naszą inspiracją i w momencie, gdy budujemy jedną historię nie możemy mieć niczego w głowie, nasze głowy muszą być puste. Kiedy każdy z nas miałby pomysł na swoją historię w swojej głowie, to taka historia nie ma szans się powieść.

Diana: Bo to już nie jest impro.

Zosia: Nie byłoby to partnerstwo między nami, tylko egoizm, a my staramy się pomóc partnerowi.

Diana: Dlatego impro jest dobre w życiu: partnerstwo, akceptacja, tak i, przyjaźń.

Agata: Ważnym aspektem jest publiczność, bo nigdy nie wiemy z jakim odbiorem się spotkamy. W grudniu 2015 roku uczestniczyliśmy w festiwalu Yukicon** i osoby, które były uczestnikami naszego występu nigdy wcześniej nie spotkały się z improwizacją. Było nam niesamowicie miło usłyszeć tyle pięknych słów z ich ust, że nie spodziewali się, że improwizacja to to, co zostało zaprezentowane. Widzieliśmy zdziwienie połączone z zadowoleniem.

A.G.: Czujecie, że się realizujecie, spełniacie?

Maryla: Tak.

Agata: Tak.

Paweł: Tak.

Kermit: Powiedz coś innego

Paweł: Tak i.

A. G.: Co jeszcze daje Wam impro? Czego Was uczy?

Maryla: Miałam problem z akceptacją siebie. I w zaakceptowaniu siebie pomogła mi improwizacja. Potrafię się śmiać z moich wad, stałam się sobie bliższa.

Zosia: Podobnie jak Maryla, otworzyłam się bardziej na innych, stałam się pewniejsza siebie nawet w takich prostych kwestiach jak zgłaszanie się na zajęciach czy na ochotnika, bo się nie boję, chcę zobaczyć, co to będzie. I na pewno też mnóstwo spędzonego miło czasu, nowe znajomości, poznawanie siebie samego w coraz to nowych sytuacjach.

Nikola: Mi to dało odwagę do bycia sobą. Czasami kogoś udajemy, a tutaj nie ma czegoś takiego. Mogę być sobą w każdym momencie. Taka akceptacja siebie.

Mateusz: Sądzę, że otrzymałem możliwość zobaczenia wyboru, wcześniej nie wiedziałem, że mogę postąpić w taki sposób. Miałem tylko jedną drogę, a teraz widzę, że mogę zrobić to, to, to, a wcześniej byłem zamknięty w takim wąskim przejściu.

Agata: Zauważyłam jak czasem zatracamy codzienność. Czas ucieka nam przez palce. Musimy pogodzić różne rzeczy w naszym tygodniowym harmonogramie i to mobilizuje nas do tego, żebyśmy znaleźli czas na to, co jest dla nas ważne. Mnie improwizacja nauczyła większej dyscypliny, czuję, że chce mi się więcej, że możliwość spotkania się dwa razy w tygodniu z tymi samymi ludźmi sprawia mi niesamowitą frajdę.

Zosia: To jest taki naturalny odstresowywacz. Dostajemy mnóstwo pozytywnej energii, dzięki tym dwóm spotkaniom w tygodniu. To jest niby mało, ale one potrafią naładować tak, że tej energii starcza na bardzo długi czas.

Marcin: Improwizacja nauczyła mnie, tak jak większości, otwartości. Jak ktoś daje jakąś ofertę, to żeby nie blokować „nie, nie, ja nie mam czasu, bo to, to, to, to”. Przemyśleć sobie „dobra, pójdę, pójdę i zobaczę co tam się wydarzy”.

A.G.: Improwizacja to coś czego można się nauczyć? Są jakieś cechy, które powinien posiadać improwizator?

Diana: Tego nawet nie trzeba się uczyć, tylko tych zasad i akceptacji.

Nikola: To żaden talent. Każdy ma to w sobie. W sumie to całe życie jest improwizacją.

Maryla: Myślę, że może charyzma, bo ktoś kto jest nieśmiały to może mu być ciężko.

Diana: Ale mieliśmy takie osoby i otworzyły się.

Maryla: Racja. Jednemu to dłużej zajmuje, drugiemu krócej, ale jest to do zrobienia dla każdego.

Zosia: Czasem są osoby, które uznają, że to nie dla nich. Myślę, że do tego potrzeba chęci i zaangażowania.

02

Grupa “Pod Wpływem” w czasie występu w MBP (12.01.2016). Na zdjęciu: Nikola, Zosia, Agata, Paweł, Marcin, Kermit, Maryla

Kermit: Potrzeba mnóstwa ćwiczeń i warsztatów. Improwizator to taki sceniczny komandos, który musi umieć śpiewać, tańczyć, grać. Musi umieć wszystkie kwestie techniczne na scenie i musi to wszystko zrobić tu i teraz z niczego, czyli wszystko zaimprowizować.

Nikola:Nie tyle co potrafić, ale nie wstydzić się tego zrobić.

Maryla: Zaakceptować nie tylko siebie, ale także partnera.

Paweł: Uważam, że improwizacja jest bardzo podobna do jogi, zen, czy innych takich rzeczy. Oczyszcza umysł, sprawia, że nasz charakter zmienia się na dużo, dużo lepszy. Dzięki cechom, które uczymy się na scenie, na treningach, jesteśmy w stanie zastosować je w życiu. Osobiście bardzo otworzyłem się na ludzi, stałem się bardziej charyzmatyczny.

A.G.: Istnieje ktoś taki, kogo można nazwać idealnym improwizatorem?

Diana: Są dobrzy, ale czy jest jedna osoba, która jest idealna?

Nikola: Grupa może być idealna, ale nie jedna osoba.

Diana: Jesteśmy jednym organizmem.

Mateusz: Uważam, że bycie idealnym improwizatorem jest bez sensu, bo zamyka to drogę na dalszy rozwój.

Paweł: Z jeden strony nie ma ideałów, ani w improwizacji, ani nigdzie indziej. Z drugiej strony w improwizacji wszystko jest idealne. Wszystko, co dzieje się w improwizacji, dzieje się teraz, tu i już, w tym samym momencie wyszło z nas. Jak to odbierze publiczność, jak aktorsko to ogramy, od tego zależy jak to będzie postrzegane. Jeśli chodzi o samą improwizację, jako dziedzinę sztuki, jak dla mnie, nie da się być w tym idealnym.

Diana: Tak jak Asia* nam mówiła na warsztatach, nawet jak uważasz, że scenka ci nie wyszła to byłeś dobry, byłeś świetny, zrobiłeś to, co miałeś zrobić i byłeś w tym idealny.

Kermit: Same popełnianie błędów jest śmieszne. My, będąc na scenie, często wkręcamy sami siebie „Ha! Wkręcę go, zobaczymy czy z tego wyjdzie” – to jest śmieszne.

Agata: Myślę, że trzeba mieć w sobie dużo pokory. Nam jakiekolwiek gwiazdorstwo absolutnie nie grożą, bo wydaje mi się, że nasza wewnętrzna naturalność i to, że się dobrze ze sobą czujemy przekłada się na relację z publicznością. Myślę, że mamy sporo takiej pokory i staramy ściągać siebie na ziemię, poprawiać, udoskonalać, trenować, żeby dążyć na szczyty, bo chcemy się rozwijać.

A.G.: Jest ktoś, kogo uważacie za autorytet?

Paweł: Myślę, że grupa To Mało Powiedziane dała nam wzór do naśladowania, nauczyła nas bardzo wiele.

Diana: Tym bardziej, że oni to przeżywają.

Zosia: Można pomyśleć, że to jakaś konkurencja, ale oni nas wspierają. Gdy mamy jakiś problem, gdy chcemy się poradzić, zawsze służą radą.

A.G.: Często mówicie o treningach. Jak one wyglądają?

06

Grupa “Pod Wpływem” w czasie występu w MBP (12.01.2016)

Zosia: Spotykamy się i pierwsze co, to „Aaaa, cześć!” – okrzyki radości i utęsknienia. Nawet jak widzieliśmy się dzień wcześniej.

Paweł: W ten sam dzień <śmiech>

Zosia: Rozmawiamy chwilę, jak komu minął dzień. Później przechodzimy do rozgrzewki: ruchowej, wokalnej, oczyszczamy swoje umysły, wyrzucamy z siebie wszystkie emocje, stajemy się taką pustką, czystą kartką. Po rozgrzewce przechodzimy do gier, ćwiczeń.

Diana: Czasami mamy tak, że robimy gry sceniczne, które przedstawiamy na scenie, a czasem jest to postaciowanie, nie taka stricte gra, ale ćwiczenie.

Zosia: Uczymy się nowych umiejętności, analizujemy, mówimy co byśmy poprawili, drobne uwagi, wymieniamy się spostrzeżeniami.

Kermit: Mamy mnóstwo materiału do przećwiczenia: postaciowanie, ćwiczenia techniczne, czysto aktorskie, pantomimiczne. Śpiewamy.

Zosia: Na początku było tak, że Diana nie lubiła i nie chciała śpiewać. A teraz sama śpiewa bez oporów, bo wie, że my ją akceptujemy.

Agata: Mówimy jej „Diana już nie, już nie”, a ona na to „Ja jeszcze będę śpiewać”<śmiech>

A.G.: Pogodzenie studiów, pracy, życia prywatnego, treningów, występów jest chyba trudne.

Agata: Przyznam szczerze, że pogodzenie życia zawodowego, bo niektórzy studiują, jeszcze inni studiują i pracują, i wprowadzenie w grafik treningów, spotkań jest wymagające. Staramy się w każdym tygodniu spotkać dwa razy. Jedno spotkanie nazywamy biznesowym, gdzie siadamy i spędzamy ze sobą czas, drugie to jest intensywny trening, gdzie stawiamy na ćwiczenia. Czas jest niezwykle cenny i wygospodarowanie tego czasu w całym tygodniu intensywnej pracy wiąże się z wyższą logistyką.

Kermit: Szczególnie, że jest na 9 osób i żeby wszyscy w tym samym czasie mieli czas wolny to ciężko.

Agata: Ale staramy się ugodzić wszystko ze sobą.

Zosia: Jakoś nam idzie.

Kemir: Da się.

Agata: Da się. Nie ma rzeczy, których się nie da.

Zosia: Każdy ma swoje własne zajęcia i dla mnie wygospodarowanie tego czasu to czasem nie lada wyzwanie. Miałam taki intensywny czas, że byłam w wolontariacie i w promocji tego wolontariatu, ale jak ktoś chce to da się to pogodzić. Jak to się mówi ‘jeśli mamy za mało czasu, to znajdźmy sobie jeszcze jakieś zajęcie’.

Agata: Ja muszę tutaj pochwalić naszych chłopaków, bo często ta logistyka jest ułatwiona, dzięki temu, że oni dzwonią i mówią „Jesteśmy już po ciebie na dole – wychodź”. Wsiadam do tego samochodu z poczuciem „Boże, oni naprawdę muszą mnie kochać”.

A.G.: Jakie plany na rok 2016?

Diana: Impro.

Zosia: Jeszcze więcej impro!

Paweł: Ogólnie planujemy dużo występów jak dla największej grupy odbiorców. Występowaliśmy na Yukiconie i bardzo się cieszyliśmy, bo mogliśmy wystąpić dla całkiem innej publiczności, niż mogliśmy oczekiwać po publiczności w bibliotece czy w SCKu.

Diana: Na Yukiconie były osoby, które przyszły na Yukicon, a nie na impro.

Zosia: To też była taka obawa, że będę sugestie, słowa, terminy, o których nie mamy pojęcia. Niektórzy. Bo niektórych z nas nie da się zagiąć z japońskich słówek. Osobiście nie znam i się obawiałam.

Maryla: Sugestie w ogóle nie krążyły wokół tematów japońskich, także nie było się czego obawiać.

Kermit:Co to planów to na pewno będziemy w miarę cyklicznie występować, taki jeden występ w miesiącu to będzie minimum.

Diana: Niech ludzie nas poznają.

Zosia: Niech świat stanie się lepszy i weselszy nawet na jedną godzinę naszego występu.

A.G.: Co Was motywuje?

Diana: Ludzie.

Paweł: Nasza mała Impro-Rodzina.

A.G.: Dziękuję za rozmowę


*Lena, Tadek, Asia z grupy To Mało Powiedziane

** Yukicon – wydarzenie przygotowane dla fanów japońskiej sztuki i kultury, zwłaszcza komiksów i animacji – mangi i anime, ale nie tylko.