Nie tylko absolwenci, ale już nawet studenci niejednokrotnie czują się zagubieni i przytłoczeni otaczającym ich światem. Powodem jest zazwyczaj proza nadchodzącego dorosłego życia. Nie każdy wyobraża sobie siebie na konkretnym stanowisku. Co robić wtedy, kiedy wydaje nam się, że w biznesie nie ma dla nas miejsca? Najlepiej stworzyć swoje własne miejsce.

Być może obudziłeś się pewnego ranka z niesamowitym pomysłem w głowie? Tak właśnie zaczynały największe biznesowe imperia. Być może to Twoja pasja jest czymś, czemu poświęcasz się w pełni? Może to ona jest pomysłem na Twój własny biznes. Patrycja Bułakowska (absolwentka stosunków międzynarodowych na naszym uniwersytecie) adoptowała z fundacji labradorkę Biankę i to ona stała się biznesową inspiracją. Okazała się tak droga w utrzymaniu, że Patrycji łatwiej było założyć własny sklep, niż kupować Biance rzeczy w pozostałych sklepach zoologicznych. Z kolei dla Krzysztofa Riewolda (studenta pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej i terapeutycznej na UO) inspiracją była jego pasja. Prowadzi zajęcia cyrkowe, warsztaty, szkolenia i występuje na imprezach.

patrycja-i-biankaOboje założyli swoje firmy, studiując. Patrycja rozpoczęła swoją działalność, będąc na ostatnim roku studiów, jednocześnie pracując na pełen etat i pisząc pracę magisterską na kolanie. Z kolei Krzysztof jest w trakcie licencjatu, ale, jak sam przyznaje, “człowiek z własnym pomysłem i zawzięciem do jego realizacji potrafi zmotywować się do działania i nawet gdy na głowie ma za dużo spraw, potrafi je odpowiednio zaplanować, zorganizować i z czasem wyjść na prostą”.

Patrycja wspomina, że na początku były nieprzespane noce i zastanawianie się “Boże Święty, co ja zrobiłam, skąd ja wezmę na to wszystko pieniądze”, bo nie posiłkowała się żadnym StartUpem czy kredytem. Wszystko zrobiła za własne pieniądze i, jak przyznaje, to było naprawdę trudne.

Jak udało Ci się to pogodzić?

Rozciągnęłam dobę! <śmiech> Na dobrą sprawę wystarczył kalendarz i rozpisanie co do minuty swojego grafiku, każda wolna chwila była wykorzystywana na dodawanie nowych produktów do sklepu, albo szycie czegoś nowego, albo organizowanie jakiejś imprezy, która gdzieś tam miała pogodzić reklamę z działaniami dla psów na terenie Opola. Nie było lekko, ale jakoś dałam radę!

Od początku potrafiłaś wszystko robić, czy musiałaś się uczyć? Na przykład –  sama szyjesz obroże, czy umiałaś to wcześniej?

Ja miałam wizję, wiedziałam jak ta obroża ma wyglądać, jak ma wyglądać mój labrador w tej obroży, wiedziałam, jakich materiałów potrzebuję, jednak nie wiedziałam, jak to zrobić. Na początku oczywiście były to dziesiątki prób i błędów, ale od czego jest youtube. Nigdy nie zapisałam się na żaden profesjonalny kurs krawiectwa. Zawsze chciałam wszystko robić sama, taka Zosia Samosia. Więc “na youtubie” nauczyłam się szyć. Wszystkiego można się nauczyć.

Dla większości młodych ludzi własna działalność gospodarcza brzmi trochę jak wyrok.

Można spojrzeć na to z dwóch stron. Z jednej strony – jest to doskonała szansa na usamodzielnienie się, także dzięki temu, że sama sobie normuję czas pracy. Faktem jest, że nikt ci nie powie przy zakładaniu działalności, że to nie jest słodki etat i 8 godzin pracy, tylko zazwyczaj 16, po których zazwyczaj musisz JESZCZE usiąść do czegokolwiek innego, zrobić obiad czy posprzątać, bo też masz normalne życie. Z drugiej strony – nienormowany czas pracy oznacza też, że jeśli mam ochotę wyjść na kawę w środku dnia, to po prostu to robię. Tego nie zrobisz pracując na etacie, bo musisz się dostosować do określonego harmonogramu. Może faktycznie jest to wyrok pod tym względem, że np. żeby się ze mną umówić, trzeba sobie już planować spotkanie np. na sierpień (a mamy maj).

Jakie są plusy własnej działalności?

Patrycja: Nikt ci nie mówi, co masz robić, a ty robisz coś, co jest twoją pasją. Robisz to co lubisz, i nie musisz się z tego tłumaczyć nikomu – poza skarbówką.

Krzysztof: Czuję się odpowiedzialnie. Dzięki pasji, na podstawie której zbudowałem swoją firmę nigdy nie brakuje mi pomysłów na to, co zrobić w wolnym czasie, realizuję swoje cele, wiem, co chcę robić. W moim przypadku pasja stała się pracą.

A jakie rady mają nasi bohaterowie krzysztof-fot-oskar-zmarzly2dla tych, którzy szukają swojego miejsca na rynku pracy?

Krzysztof: Nie ma co czekać – trzeba działać. Uczę się w praktyce organizacji, logistyki, myślę o wielu sprawach jednocześnie. Uważam, że człowiek z własnym pomysłem i zawzięciem do jego realizacji , potrafi zmotywować się do działania i nawet gdy na głowie ma za dużo spraw , potrafi je odpowiednio zaplanować , zorganizować i z czasem wyjść na prostą . Zyski nie są oczywiste, jeśli nie poświęcę czasu i nie zaangażuję się w działania mojej firmy, to zamiast zysków zostaną koszty i straty. Bez poświęcenia nie ma sukcesu, dlatego często odpuszczam ważne uczelniane sprawy (kolokwium, oddanie pracy, ćwiczenia) na rzecz samorealizacji i rozwijania działalności.

Patrycja: Po pierwsze – nie rób tego, do czego ktoś cię zmusza, czy co nakazuje ci ukończony kierunek studiów. Życie bardzo szybko zweryfikowało moje plany i okazało się, że kierunek studiów, które ukończyłam nie pokrywa się z tym co chciałabym w życiu robić, a praca ze zwierzętami jest wielokrotnie łatwiejsza niż z ludźmi. Warto znaleźć coś, co jest dla nas w życiu pasją, dzięki czemu nigdy nie będziemy mieli rano poczucia, że wstajemy, żeby robić coś z przymusu. Kiedy to, co się robi, sprawia przyjemność, nie czuje się ani zmęczenia, ani wypalenia – a wypalić, a wręcz spalić się jest bardzo łatwo.

Nie możemy jednak niczego generalizować i z góry zakładać, że doświadczenie i wiedza zdobyta na studiach nie przydadzą nam się na rynku pracy. Wszystko zależy od drogi, jaką sobie obierzemy. Krzysztof jest dobrym przykładem na to, że to, czego nauczycie się w trakcie studiów, możecie przełożyć na Waszą pracę

Krzysztof: Teorię, którą wyciągam z uczelni, przekładam na codzienność związaną z moją pracą. Mam IOS (Indywidualną Organizację Studiow przyp. red.), wykładowcy popierają moje działania, jednak nie da się ominąć zaliczeń, prac, terminów, w których trzeba się na uczelni zjawić. Trudno jest pogodzić działalność ze studiami w sytuacji, gdy sam jestem sobie szefem. Często zdarza się, że powinienem być na uczelni, bo mam ćwiczenia, kolokwium czy ważne zajęcia – jednak w tym samym czasie mam propozycję prowadzenia warsztatów, pokazu czy udzielenia się w charytatywnej imprezie.

Studentom, którzy planują zacząć własny biznes, z pomocą przychodzi Akademicki Inkubator Przedsiębiorczości. Zapytaliśmy więc, na jaką pomoc może liczyć student i co oferuje mu Inkubator. “Przede wszystkim studenci mogą liczyć na asystę biznesową. Nie wypuszczamy nikogo bez pomocy. Staramy się rozmawiać ze studentami, oceniać, czy wiedzą, czego chcą, czy pomysł jest przemyślany, czy ma rację bytu. Chcemy, by każdy tę swoją decyzję dobrze przemyślał. Poza tym możemy zaoferować doradztwo wszelkiego rodzaju: prawne, finansowe, ekonomiczne. Współpracujemy np. z Wydziałem Ekonomicznym, który pomaga m.in. w znalezieniu i dobraniu odpowiedniego sposobu rozliczenia”.

Samo założenie działalności gospodarczej nie jest trudne, bo wiąże się tylko z przejściem się do urzędu i złożeniem odpowiednich dokumentów. W kilka minut możemy zostać właścicielami nowej firmy. Jednak warto to wcześniej dobrze przemyśleć. Przygotować biznesplan, ocenić, na ile nasz pomysł wpisuje się w dany rynek – w regionie, w województwie, czy jest innowacyjny. Może nas to uchronić od problemów już po założeniu działalności gospodarczej. Najtrudniej jest walczyć z samym sobą. Człowiek jest przyzwyczajony do jasno wytyczonych zadań i kiedy takowe posiada, funkcjonuje najlepiej. A tutaj MY sami musimy sobie opracowywać i wytyczać te zadania. Trzeba się najpierw zastanowić, czy jesteśmy w stanie być dla siebie szefami i zachować odpowiednią dyscyplinę. Musimy wstać rano, zrobić kampanię reklamową i spotkać się z potencjalnym inwestorem, chociaż nikt nam nie każee, nie wymaga od nas tego umowa o pracę. Wymagamy MY sami od siebie.

Ale czy rzeczywiście warto? Odpowiada nam Agnieszka Wójcik z Inkubatora.

Wydaje mi się, że nie można tego rozpatrywać w kategoriach „warty czy nie warto”. Warto, jeśli nasz pomysł jest przemyślany i my jesteśmy gotowi na jego realizację. Jeśli jesteśmy pewni, mamy fajny pomysł, jesteśmy pracowici i nie widzimy się np. na standardowym stanowisku pracy, jako podwładni kogoś. Z takimi cechami warto myśleć o własnej działalności. NAJWAŻNIEJSZY jest etap “przed”. Trzeba dużo pisać, spisywać pomysły, planować współprace. Zrobić research rynku, zorientować się, jak wygląda dana branża, i dany pomysł na tym tle. Zawsze może być tak, że pomysł jest dobry, ale trzeba przemyśleć jego realizację. Ten okres przygotowawczy może rzutować na to, czy nasza firma będzie miała rację bytu na rynku, czy też nie.

Krzysztof:  Mam świadomość tego, że mimo młodego wieku mam napięty harmonogram i wiele obowiązków. Część moich rówieśników nie ma zajęć poza uczelnią. Dla porównania ja dopiero po wykładach zaczynam swój dzień pracy i realizuję plany zgodne ze mną samym. Często jestem na nogach dłużej niż powinienem, spędzam w podróży bardzo dużo godzin, brakuje mi snu czy relaksu. Jednak czas na spełnienie jest zawsze – ciągle mam kontakt z ludźmi. To, co robię, pokrywa się z kierunkiem, który studiuję.