Są niczym Yin i Yang – dwie uzupełniające się, choć przeciwne siły, które wspólnie tworzą harmonijną całość. On puszcza motywacyjną muzykę, ona zapala kadzidełka o zapachu drzewa sandałowego. Rozmowa przepełniona śmiechem, pozytywną energią, jak i momentami wzruszeń, które skłaniają do głębszej refleksji. Poznajcie Romę i Krzysztofa Juzwa z Imperium Kopii, mieszczącego się na Wydziale Ekonomicznym.

Od zawsze razem

Pracujemy ze sobą od dwudziestu lat. Nawet do szkoły chodziliśmy razem, dzieląc ze sobą ławkę. Później, ale nie od razu <śmiech>, pracowaliśmy wspólnie w starym Studenckim Centrum Kultury. To był ten pierwszy eSCeK, ’97 rok. Krzysiek stał wtedy na bramce, ja pracowałam w szatni – wspomina pani Roma – Teraz nie ma już tego budynku, w jego miejscu stoi Civitas. Tam kiedyś były niesamowite imprezy, najlepsze w całym Opolu – dodaje pan Krzysztof. Później zdobyli posady ochroniarzy na dyskotekach. Pani Roma była pierwszą kobietą w Opolu, która pracowała na tym stanowisku – Było cudownie – wspomina – Kiedy urodził się pierwszy syn, musiałam zostać w domu. Po powrocie znalazłam pracę w punkcie ksero na Uniwersytecie. Tak to się zaczęło… Udało nam się wygrać przetarg, nauczyłam męża i poszło <śmiech>. I znowu okazało się, że mamy pracować razem, no i pracujemy. Jak mówią oboje, różnie bywa, ale zawsze trzymają się razem –  Cudowne jest to, że możemy dużo rzeczy obgadać, nie będąc przy dzieciakach. To jest bardzo fajne, mamy ten kontakt. Każdy się musi dotrzeć. Teraz nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy pracować w innych miejscach. Robimy oczywiście różne rzeczy osobno, ale to jest dobre, że możemy pracować razem, gdzie nikt nad nikim nie stoi. Jest pełne zrozumienie, a jeśli coś się dzieje z dziećmi to bez problemu któreś z nas może zostać w domu.

Imperium Kopii brzmi potężnie

Nazwę punktu wymyślił Pan Krzysztof – Często ktoś przychodzi i jest zdziwiony, że to tylko taka budka, a gdzie to imperium. Ale nazwa chwyta – śmieje się. Początkowo ksero mieściło się na parterze Wydziału Ekonomicznego. Chociaż była to mała miejscówka, zawsze stało przy niej mnóstwo studentów – W Opolu jest tyle punktów ksero, a Wy jako studenci zawsze przychodziliście do tego „akwarium”. Jestem za to bardzo wdzięczna – mówi pani Roma. We wrześniu punkt został przeniesiony do piwnicy Wydziału Ekonomicznego i wyglądem przypomina mały, przytulny pokoik. – Na początku była to tylko pomalowana dziura, którą pozwolono nam zaaranżować po swojemu – mówi pan Krzysztof. – Przede wszystkim tu jest przestrzeń. No i najważniejsze – mamy okna – dodaje pani Roma.

Czujemy się częścią UO

Małżeństwo w punkcie ksero pracuje około 8 lat – Nie powiem dokładnie, ile tutaj jesteśmy. My nie liczymy czasu. Jesteśmy takimi ludźmi, którzy nie liczą lat, nie obchodzą urodzin, żyjemy z dnia na dzień. To jest cudowne – żyjemy tu i teraz – mówi pani Roma. – Czujemy się częścią uniwersytetu – dodaje pan Krzysztof.

Największy ruch przed sesją

W maju i w czerwcu, kiedy zbliża się sesja i obrony, Imperium zostaje opanowane przez tłumy studentów – Wszyscy przychodzą na ostatni moment. Jeszcze trzeba im coś poprawić, coś ułożyć – mówi pan Krzysztof. – Musimy zarobić na te miesiące kiedy Was nie ma, dlatego w czerwcu jest ogień, musimy się spiąć. Pracujemy wtedy bez przerwy. Czasem też w sobotę i niedzielę – dodaje pani Roma. Ilość kartek, która została zużyta w pracy przez małżeństwo jest niemożliwa do obliczenia – Nie jesteśmy w stanie podać konkretnej liczby. Raz jest tak – w czasie sesji –  że leci pudełko za pudełkiem, a czasem jest spokojniej – mówi pan Krzysztof.

Rodzina to priorytet

Każdy kto przychodzi do Imperium Kopii, zauważy na ścianach rodzinne zdjęcia. – Nasze dzieci są priorytetem. Rodzina jest najważniejsza, jest fundamentem wszystkiego. Jeżeli zaczyna się coś sypać w rodzinie to dookoła też się burzy cały spokój, cała miłość – mówią jednogłośnie. – Nawet mamy oboje wytatuowane – La familia – dodaje pan Krzysztof. W wakacje małżeństwo nadrabia cały rok – Pierwszy miesiąc wszyscy się docieramy, bo nagle jest nas czwórka w domu <śmiech>, a drugi miesiąc to już jest sielanka. Ale najważniejsze, że jesteśmy wszyscy razem. Za to jestem ogromnie wdzięczna. To jedna z najpiękniejszych rzeczy, jakie można mieć – wzrusza się pani Roma.

5

Motywacja każdego dnia

Oprócz rodzinnych zdjęć, wzrok przyciągają cytaty i hasła motywacyjne. Trudno było wybrać te ulubione, jednak para wskazała na dwa. Pierwsze: „Gdy czasem idzie coś nie tak, to pamiętajcie, że tylko najlepsi dostają najtrudniejsze zadania”, drugie: „Twój uśmiech to Twoje logo. Twoja osobowość to Twoja wizytówka. To, jak inni czują się po spotkaniu z Tobą, to Twoja marka”.

Uśmiech pomaga w pracy

Uśmiech w kontaktach międzyludzkich jest bardzo ważny. Kiedy widzimy uśmiechniętą osobę od razu wyczuwamy nić porozumienia i chce nam się z nią rozmawiać. W punkcie ksero na Wydziale Ekonomicznym, uśmiech na twarzach małżeństwa gości od pierwszej do ostatniej skserowanej kartki – Oprócz tego, że się uśmiechamy, wspieramy też Was. Jesteśmy obserwatorami, a zachowania są czasami różne. Ktoś potrzebuje wsparcia od drugiego człowieka, ktoś potrzebuje pogadać o różnych rzeczach. Mamy ten otwarty kontakt i to jest fajne – dodaje pan Krzysiek.

Czerwone włosy i wielkie serce

Widząc na ulicy panią Romę, nie sposób nie zwrócić na nią uwagi. Wysoka, szczupła, z czerwonymi włosami. To ten element najbardziej przykuwa uwagę ludzi. Skąd pomysł na taki właśnie kolor włosów?  – To był początek mojej zmiany w życiu, która zaczęła się kilka lat temu. Chciałam zmienić kolor, bo przez dwadzieścia lat byłam blondynką. Siedzieliśmy kiedyś wieczorem przed telewizorem, oglądaliśmy wywiad z Jodie Marsh i ona przez chwilę też miała czerwone. I wtedy Krzysiek powiedział – zrób sobie takie włosy. A ja na to: czemu nie! Od razu zadzwoniłam do fryzjerki, która trzy razy się mnie zapytała czy na pewno, bo jak przyjdę zrobić się znowu na blond, to ona się zwalnia <śmiech>. Uwielbiam ten kolor. Bądź widoczny, bądź bezpieczny – opowiada radośnie pani Roma. Kobieta od młodych lat pomaga dzieciom i  samotnym matkom. – Pracuję z ludźmi i wiem, że są pełni lęków, boją się, nie wierzą w siebie. My z nimi pracujemy, żeby im pomóc. W wolnym czasie oddaje się medytacji i uwielbia rozmawiać z drzewami. – Medytuję i uczę ludzi miłości. Otwieram ich serca.

Moc – benc, benc

Pan Krzysztof w wolnym czasie chodzi na siłownię „Skarabeusz” na Toropolu. – Jest to chyba jedna z pierwszych siłowni, które powstały w mieście. Tam jest tak rodzinny klimat, taka atmosfera, jakiej nigdzie nie ma – mówi. Jego idolami są Bruce Lee i Lao Tse, który dwa i pół tysiąca lat temu napisał książę „Droga”. Pani Roma zachwala sernik męża – Krzysiek piecze pyszny sernik z ziemniakami. Nikt nie wierzy, że w środku są ziemniaki, ale za każdym razem gościom bardzo smakuje.

Nastawienie do życia

Rozmowa z bohaterami artykułu przepełniona była pozytywną energią. Jak się okazało, optymizm w życiu przyszedł z czasem – Miałam tak „zaprogramowane” przez moją babcię, którą mocno kocham, że kobiety mają dbać o dom, dzieci, męża. I ja tak szłam przez życie: dom, dzieci, mąż, praca i cały czas tak w kółko. Zapomniałam przez to o sobie. O tym, że o siebie też trzeba zadbać. Jak się zagalopowałam to usiadłam. I dopiero jak usiadłam to się obudziłam – oczy pani Romy po raz kolejny zaczynają się błyszczeć. – Po pierwsze organizm zaczął się upominać i wtedy stwierdziłam, że coś jest nie tak. Po drugie poczułam taki moment przebudzenia. Kiedyś dowiecie się tego z mojej książki. Wierzycie w anioły? Mnie anioły uratowały – zapowiada tajemniczo.

Asia Gerlich, Natalia Worek

foto. Dawid Machecki