Belle Epoque, czyli piękny czas to nazwa epoki trwającej od zakończenia wojny francusko-pruskiej w 1871 roku do wybuchu I Wojny Światowej. Był to okres rozkwitu gospodarczego mocarstw europejskich, szybkiego postępu technicznego, a także rozwoju ruchów robotniczych i socjalistycznych. W literaturze i sztuce prym wiódł dekadentyzm, a w społeczeństwie następowało rozwarstwienie, szlacheckie pojedynki i bale wciąż były modne, ale w wyniku przemian społecznych dawna magnateria stopniowo traciła na znaczeniu.

W tych niezwykle ciekawych i intrygujących czasach osadzona jest akcja serialu „Belle Epoque”, w reżyserii Michała Gazdy. Można śmiało stwierdzić, że produkcja, która miała za zadanie ratować polskie kino kostiumowe, od pierwszego odcinka zawiodła widzów. Choć zagadki kryminalne są skonstruowane ciekawie i naprawdę mogą wciągnąć widza, to pozostała oś fabuły wydaje się być po prostu naiwna, zbyt przewidywalna.

Głównym bohaterem serialu jest Jan Edigey- Korycki (Paweł Małaszyński), który przed laty pojedynkował się z bratem swej ukochanej, Konstancji (Magdalena Cielecka). W wyniku pojedynku, Lucjan poniósł śmierć. Konstancja nie mogła wybaczyć ukochanemu. Zdruzgotany Jan musiał wyjechać z Krakowa, choć cały czas towarzyszyło mu przeświadczenie, że nie zabił człowieka.

Po dziesięciu latach Jan wraca, by rozwikłać tajemnicę śmierci swojej matki. Zostaje w Krakowie na dłużej i pomaga w prowadzeniu śledztw w wydziale kryminalnym krakowskiej policji. Do współpracy włączają się także przyjaciele Jana, Weronika (Anna Próchniak) i Henryk Skarżyńscy (Eryk Lubos), którzy prowadzą pierwsze na terenie Galicji laboratorium kryminalne. Niestety młodzi, nowocześni i ambitni mają nad sobą zwierzchnika, komisarza Ferdynanda Jelinka, który zupełnie nie orientuje się w metodach laboratoryjnych. Praktycznie zawsze stawia on tezę, która w toku śledztwa się błędną.     Zawsze rację ma Jan i dwójka jego przyjaciół. Staroświecki komisarz w konfrontacji z dociekliwymi pracownikami laboratorium to tylko jeden z kilku prostych, naiwnych, niczym nie zaskakujących elementów fabuły. Nawet kiedy Jelinek przestaje rozkazywać zza biurka i sam wkracza do akcji, nie jest to żadne zaskoczenie. Sądzę, że widzowie mieliby pewną satysfakcję gdyby choć jeden raz Jelinek miał rację, niestety otyły mężczyzna stylizujący się cesarza Austro – Węgier, Franciszka Józefa, nieustannie się myli.

Kolejnym naiwnym, wręcz sztywnym elementem fabuły jest wątek byłej miłości Jana, Konstancji. Nie jestem fanką gry aktorskiej Magdaleny Cieleckiej, a w „Bell Epoque” bohaterka, w którą wciela się Cielecka przeraża tandetnymi gestami i niestabilnością emocjonalną. Jan zrobi wszystko by odzyskać ukochaną, a ona? Sama chyba nie wie co myśli i co robi. Odnoszę wrażenie, że ta kobieta w serialu tylko przeszkadza.
Na uwagę zasługuje również postać Weroniki Skarżyńskiej, typowej XIX-wieczna emancypantki. Skarżyńska studiowała w Paryżu, jeździ na rowerze, pracuje z mężczyznami. Myślę, że wielu widzów czeka na rozwinięcie jej postaci.

Moim zdaniem na negatywne oceny “Bell Epoque” wpływają przede wszystkim wspomniana przewidywalna fabuła, zbyt współczesne, nie dostosowane do epoki dialogi, jak również dość płytkie kreacje bohaterów. Nawet nie irytuje mnie tak bardzo, fakt że sceny są kręcone na przemian w trzech, czy czterech ulicach Krakowa. W końcu “Czas Honoru” był kręcony w podobny sposób, a spotkał się z pozytywnym odbiorem widzów. Jednak słomę na ulicach drugiego najważniejszego (po Lowowie) miasta Galicji autorzy mogli sobie darować…

“Belle Epoque” można obejrzeć w każdą środę o 21:30 na kanale TVN. Dotychczas wyemitowano siedem odcinków, ostatecznie możemy wierzyć, że w kolejnych coś zmieni się na lepsze. Pytanie tylko, czy widzowie tego chcą, czy już mają dość płytkiego spojrzenia na piękną epokę?

Monika Sobczak