Zawsze była aktywna społecznie, gdyż – jak uważa – jeżeli nie można nic zrobić dla drugiego człowieka, życie wtedy chyba nie ma sensu. Jest absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego z zakresu nauk politycznych. Pracowała w różnych miejscach, ale to zawód bibliotekarza wybrał dla niej los i to jemu poświęciła się całym sercem. W tym numerze poznacie panią Jadwigę Kotulską, kierownika Międzyinstytutowej Biblioteki Politologii, Filozofii i Socjologii, mieszczącej się w Collegium Civitas, którą odwiedziłyśmy specjalnie dla Was.

Jak trafiła do Opola

Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Wrocławskim trzeba było coś z dorosłym życiem zrobić. Nie za bardzo wiedziałam, gdzie chcę pracować, ale pomyślano za mnie i trafiłam do szkoły. Byłam nauczycielem wosu, historii, geografii. Uczyłam w swojej karierze we wszystkich typach szkół – wspomina. Do Opola przyjechała za sprawą swojego męża, wówczas tu pracującego. Podjęła pracę w Komitecie Wojewódzkim Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, którą, ze względu na macierzyństwo, musiała przerwać. Nigdy nie pomyślałam, że miałaby pracować w bibliotece, ale – kiedy zaproponowano mi pracę w Pedagogicznej Bibliotece Wojewódzkiej, potraktowałam to jako największe wyzwanie w swoim życiu. Poznawałam bibliotekę od kuchni. Zaczęła od wypożyczalni, a później trafiła do oddziału informacyjno–bibliograficznego. Następnie była czytelnia oraz dział opracowania, którym poświęciła parę lat. – Jak człowiek długo jest związany z jedną firmą, to jest chęć poznawania życia dalej. To jest za mało. Dlatego zdecydowała się na przejście do odradzającej się po powodzi Biblioteki Głównej UO.

Przygoda z Uniwersytetem

Był to początek jej wędrówki po uczelni, gdyż objęła stanowisko kierownicze w dziale magazynowania i konserwacji zbiorów, a po paru latach przyszła propozycja pracy w bibliotece obsługującej studentów filozofii, socjologii i politologii (początkowo jeszcze na ul. Plebiscytowej). Od tamtej pory związana jest z tą właśnie biblioteką, którą kieruje po przeniesieniu jej do nowej siedziby. W tym czasie prowadziła też zajęcia z propagandy politycznej, a także polityki i religii w Instytucie Politologii.

Najlepsze w pracy bibliotekarza

Co jest najpiękniejsze, to kontakt z książką, kontakt z młodym człowiekiem, kontakt z jego potrzebami, oczekiwaniami, a największą satysfakcję sprawia mi zadowolenie tej osoby, naszego czytelnika, że znalazł, że człowiek w jakiś sposób pomógł, bo bibliotekarstwo, a szczególnie udostępnianie, to nie jest praca dla każdego. Bibliotekarstwo jest służbą. To nie jest gwiazdorstwo. Jestem tu po to, żeby pomóc drugiemu człowiekowi. Bibliotekarz pracuje na sukces innej osoby, bo pomaga robić kwerendy, pomaga szukać, bo obsługuje, bo sprowadza książki, ale jak gdyby z myślą o satysfakcji drugiej strony.

Czas wolny

Jak sama przyznaje, jako takiego czasu wolnego nie posiada. Otworzyła przewód doktorski, więc pisanie pracy pochłania go najwięcej, ale wolną chwilę spędza ze swoimi najbliższymi.

Odpoczynek

Pani Jadwiga bardzo kocha polskie morze. – W czasie urlopu zmierzam tam, gdzie najlepiej odpoczywam, a więc jadę do Kołobrzegu i do wszystkich możliwych, okolicznych miejscowości. Człowiek ładuje akumulatory na wiele, wiele późniejszych miesięcy. Drugim takim miejscem, gdzie autentycznie odpoczywam, jest Wrocław. Gdy wysiadam na dworcu, odczuję zobaczę ten klimat, naprawdę od razu się lepiej czuję.

Marzenia

Okazuje się także, że ma wiele marzeń. Od tych drobnych, niewielkich, do takich o większej wadze. – Najpierw były to małe marzenia: skończyć studia, dzieci wychować, matura, na studia – mówi. Patrząc z perspektywy czasu, najbardziej chciałaby jeszcze raz pojechać do Kanady, pochodzić po ulicach Montrealu, zobaczyć, jak żyje miasto. Nic jednak nie sprawiłoby jej tyle przyjemności, jak widok uśmiechu na twarzy drugiego człowieka, kiedy czuje, że to, co w życiu robi, jest potrzebne, ma sens.

Pragnienia zawodowe

Jak się okazuje, także sferze zawodowej pani Jadzia poświęca swoje marzenia. Chce, by biblioteka stała się centrum kultury, gdzie ludzie chcą przychodzić, spędzić czas, porozmawiać o książkach – Żeby znalazły się osoby, grono osób, które lubią pracować i założyć w tejże bibliotece klub, koło książki naukowej – wyznaje. Ma w sobie również pragnienie, aby wykorzystać szyby biblioteki na stworzenie galerii, w której mogliby zaprezentować się studenci naszego uniwersytetu. – Jako że u nas są osoby niesamowicie uzdolnione plastycznie, manualnie, którzy robią zdjęcia, którzy malują, rysują, grafikę stosują, dobrze byłoby zrobić im miejsce, żeby wyrazili świat w swojej sztuce.

Czym się zajmuje

Wychowała się w zuchach, w harcerstwie, w kręgach różnych organizacji, w związku z czym ciągle udziela się i angażuje w coś nowego. Jest niesamowitą miłośniczką i zwolenniczką historii mówionej, dlatego opowiedziała nam co nieco o przedsięwzięciu, które realizuje.

Obchodzące w tym roku stulecie swojego istnienia Stowarzyszenie Bibliotek Polskich przyjęło w poczet członków bibliotekarzy akademickich, którzy przy opolskim oddziale SBP utworzyli Koło Bibliotek Naukowych. Wyszli oni z inicjatywą, aby nagrywać wywiady z bibliotekarzami, opowiadającymi o swoich drogach zawodowych, rodzinnych sprawach. – Zawsze ten nagrany głos jest dla mnie niesamowicie cenny. Jej słowa potwierdzają się na każdym kroku, a dowodem na to są sytuacje, które nam przybliżyła.

Gdy byłam w Muzeum Powstania Warszawskiego, urzekło mnie, iż to muzeum opiera się na historii mówionej. Możliwość posłuchania wspomnień, relacji tych osób, nieprzerywanych żadnym głosem (…). Ten głos robi niesamowite wrażenie i jako taki ogromny, gorący zwolennik historii mówionej, doznałam takiego wielkiego zainteresowania swoim artykułem. Czytając „Monachijską menażerię”, natknęła się na odniesienia do Danuty Bańkowskiej, która pracowała później w Stowarzyszeniu Bibliotekarzy Polskich. Odezwała się do mnie jej rodzina, dla której wspomnienie o tej osobie było więcej warte niż wszystkie pieniądze świata, jak usłyszałam.

Co ją wzrusza

Inaugurując swoją działalność [Miejska Biblioteka Publiczna, po przejściu do nowej siedziby] zorganizowano spotkanie z rodziną, z synem i wnukiem pierwszej dyrektorki publicznej biblioteki miejskiej w Opolu, i znaleziono jej notatnik (…). Jakże te dzieci, ten syn i wnuk chłonęli każde informacje o swojej matce, a szczególnie tam, gdzie opowiadano o niej, bo były osoby na sali, które były świadkami też jej początków i pamiętali, opowiadali. I widziałam te oczy, nawet tego wnuka, który jak gdyby określał na nowo swoją tożsamość, że ta babcia była, i była gdzieś tam ważna. Ważna, w sensie potrzebna. I to był taki impuls, że my też musimy upamiętnić wspomnienia tych osób, bo nic się na nas nie zaczyna i nic się na nas nie kończy. Nic. A żeby człowiek się mógł zakotwiczyć, musi mieć ten początek i koniec. Wspomnienia tych bibliotekarzy to jest kawał historii Śląska Opolskiego. To jest, myślę, kanwa niejednej pracyKiedyś też, będąc u cioci, starszy kuzyn odgrzebał stare taśmy, gdzie jej rodzice śpiewają. – I nagle człowiek słyszy, po tylu latach ten głos. To są niesamowite rzeczy, jeszcze się wzruszam.

Bibliotekarz jest potrzebny

Bibliotekarze żyją w różnych warunkach i myślę, że my też jesteśmy winni pomoc tym ludziom, niekoniecznie w sensie materialnym, ale nawet na Dzień Bibliotekarza z kwiatkiem przyjść. To świadczy o tym, że – dla takiej osoby, która jest ileś lat na emeryturze – to, co robiła w życiu, było potrzebne, miało sens. Bo chodzi o to… Byłaś, jesteś i będziesz potrzebna. No bo bez tego człowiek, jak róża bez wody, więdnie.

Problem braku czytelnictwa

Uważam, że u nas trochę wylano dziecko z kąpielą. Dlaczego? Dlatego, że młodzież już w szkołach czyta mało, pisze mało wypracowań, za mało uczy się myślenia i przelewania myśli na papier. Za mało się pisze tekstów naukowych i myślę, że coraz mniej osób czyta ze zrozumieniem. Nastąpił jak gdyby wtórny analfabetyzm. Nad sposobem tego rozwiązania sporo główkuje, lecz jej zdanie się nie zmienia. – Tego trzeba się nauczyć od kołyski, mieć potrzebę czytania.

Obcokrajowcy

Mamy tylu studentów, o których nic nie wiemy. Mało robimy, żeby pokazać ich kulturę, literaturę. Pani Jadzia z przykrością obserwuje, jak studenci zamykają się na ludzi z innego kraju, przebywają tylko w swoim gronie, nie interesują się zgłębianiem wiedzy o otaczających kulturach. Pokazała nam również prezent, który otrzymała od uzbeckiej studentki i przybliżyła nieco rytuał picia herbaty w Uzbekistanie.

Rozmawiając z panią Jadwigą, nie dało się nie zauważyć, że jest to osoba pełna pasji, ciepła, serdeczności oraz wrażliwości. Drzemie w niej potrzeba poznawania świata, wciąż poszukuje swojego miejsca na ziemi. Jedno jest pewne – ciekawych person na Uniwersytecie Opolskim nie brakuje!

Ania Kędra

Malwina Maier

fot. Elena Stepaniuk