7 marca 1997 roku. Chłodne przedwiośnie. Pierwsze promienie wiosennego słońca nieśmiało przebijają się przez pojedyncze chmurki. Nad Polskę lecą już bociany. W domu na Saskiej Kępie, która jeszcze nawet nie marzy, żeby pachnąć szalonym, zielonym bzem panuje cisza. W małej sypialence na biurku stoi zielone pudełko z kartką, obok maszyna do pisania po Marku Hłasce. Słońce tego dnia wzeszło po godzinie 6.00. Kilka godzin później, na zawsze, odeszła największa poetka polskiej piosenki, Agnieszka Osiecka.

    Agnieszka Osiecka, autorka ponad 2000 piosenek, spektakli teatralnych, reżyserka widowisk telewizyjnych, dziennikarka, ale przede wszystkim wielka legenda i ikona. Barwny ptak polskiej piosenki, który tak pięknie tkał słowami o uczuciach i samotnościach. Odchodziła subtelnie i po swojemu. Napisała kiedyś: ,,jeśli musimy już umierać, zadbajmy o efekty”. Ona zadbała.

Jej ostatnie słowa na szpitalnym łóżku, przed utratą świadomości brzmiały: ,,Do dupy”. W domu zostawiła kartkę, że wszystkie potrzebne dokumenty są w zielonym pudełku – weksle, akt własności mieszkania, numer konta. Nie mówiła o chorobie. Rzadko kiedy pozwała sobie na słowa szczerości o swoim stanie. Mało kto wiedział.

Nad grobem nie życzyła sobie przemówień. Anna Szałapak wyszeptała jej ,,Litanię do skowronka”. Nie chciała słów, choć wiedziała jak wielu chciałoby jej podziękować. Jak wielu ludziom pomagała, jak wielu miała przyjaciół i znajomych.

Agnieszka, wiecznie brylująca przy stolikach i w towarzystwach, kiedy czuła się źle, chowała się przed światem. Niewielu wiedziało jakie dręczą ją niepokoje czy lęki.

Mam zbyt mało miejsca i czasu aby napisać o niej wszystko to,co powinno się tutaj znaleźć. Wspomnę to, co jest czułe i sentymentalne. Takie, jak Agnieszka.

Magda Umer: ,, Kiedy Agnieszka odeszła, zostawiła po sobie wielką wyrwę w moim życiu, której nikt nie był i nie jest w stanie wypełnić. Myślę o niej codziennie. Niby jej nie ma, a przecież cały czas jest. Już zawsze pozostanie dla nas słońcem do chleba.”

Hanna Bakuła: ,,Minęło 21 lat od jej śmierci, a ja szukam i szukam, i nie natrafiłam nawet na kogoś lekko podobnego do Agnieszki, ponieważ wszyscy mają mieszczańskie wady. Agnieszka była prawdziwą artystką.”

Krystyna Janda: ,,Nie rozumiałam Jej. Tego jak można być tak odważnym i zachłannym na życie. Tak witalnym i nieustraszonym. Zawsze była dla mnie jak poezja obok prozy.”

Justyna Kobus: ,,Był 7 marca 1997 roku. O śmierci Agnieszki Osieckiej dowiedziałam się w pracy, z depeszy. Wykręciłam numer telefonu. Na sekretarce nagrane były słowa: “Nie dzwonić. Umarłam”

Agnieszka Osiecka w ostatnim wywiadzie telewizyjnym: ,, Nie wiedzieć czemu, mam wrażenie, że będę żyła długo jak słoń, ale gdyby to nie była prawda, gdyby ziarenka piasku w mojej klepsyderce były już odliczone, to ja gdzieś tam na chmurce, w kąciku, w lewym rogu będę pisała dalej, bo nic innego nie umiem, będę poprawiała różne brzydkie rymy, różne nieudane strofy, różne grzechy i będę sobie powtarzała – jeszcze zdążę, jeszcze zdążę i wszystko zdążę.”

Przyjaciele moi i przyjaciółki!

Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości.Nie mówcie jej “przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu”. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi “Przepraszam, musiałam pomylić adres…” I pstryk, iskierka gaśnie.

Agnieszka Osiecka

Tekst powstał w oparciu o książkę Uli Ryciak.

Jakub Słaby