Wczoraj wieczorem, a w zasadzie to dzisiaj wczesnym rankiem, skończyła się wielka Piastonaliowa impreza. Organizatorzy, pamiętali o parytecie, przedwczoraj na scenie gościły kobiety, wczoraj raczyliśmy się męską muzyką. Dzień Mężczyzn otworzyła opolski skład Bongostan. Muzycy rozkołysali Opolskich studentów, rytm Jamajskich rytmów. Opole na chwile naprawdę było bliżej Kingston niż kiedykolwiek wcześniej. W podobnych rytmach zagrał Junior Stress, dał miły dla ucha, energetyczny koncert. Fani rytmów reggae, i reggae podobnych usłyszeli przeboje z ostatniej płyty Junior Stressa, oraz kilka coverów.

Gdy poodbijaliśmy się od regałów, przyszedł czas na muzykę dla naprawdę dużych chłopców.

Dzień męski, fot. M.Śmich

W ciemnych okularach z busa wysiadł „Pan cud miód, unikat jak numer pesel”. Fisz przyjechał na koncert z swoim najnowszym projektem „Kim Nowak”. Muzyka wyjątkowa, konceptualne rockowe brzmienie od razu urzekło wtajemniczonych. Na koniec Fisz, przypomniał kto jest „numerem jeden”, jednym z bardziej psychodelicznych kawałków z repertuaru grupy Basisters Orkiestra. Zespół Kim Nowak, jest częścią większego projektu, w który skład wchodziła następna wczorajsza gwiazda, czyli Voo Voo. Tym sposobem zobaczyliśmy jak po sobie na jednej scenie grała cała rodzina Waglewskich. W projekcie Kim Nowak, bracia Fisz i Emade (perkusista), oraz Wojciech Waglewski lider zespołu VooVoo. Legenda polskiej sceny alternatywnego rocka zagrała wyjątkowy koncert, niestety jego wyjątkowość polegała na tym że być to drugi koncert po śmierci Piotra „Stopy” Żyżelewicza. Bębniarza który z zespołem grał prawie dwie dekady. Koneserska uczta, skończył się dziwnym incydentem mianowicie muzycy nie wyszli na planowany bis. Być może usłyszeli kilka gwizdów ze strony publiczności, być może jakieś tarcie w zespole. Headlinerem wczorajszego dnia był zespół Acid Drinkers, popularne Kwasożłopy, promowali swoją nową płytę z Coverami, Fishdick zwei. Acidzi byli w wyśmienitej formie, po koncercie, za sceną dało się usłyszeć jak muzycy żartują. Fani cięższego brzmienia nie czuli się zawiedzeni.

Maciej Śmich