Czarne słońce Jakuba Żulczyka to książka z pewnością trudna i nie dla każdego – połączenie różnych gatunków literackich z popkulturą, zestawienie myśli i celów osób rządzących Polską z prawdą. Mimo że została wydana już trzy lata temu, od tego czasu niewiele się zmieniło i wciąż można w niej znaleźć wiele odniesień do dzisiejszej rzeczywistości.

Ta książka nie każdemu się spodoba. Mroczna, tajemnicza, czasami nawet obrzydliwa. Głównymi bohaterami powieści są Gruz, Jezus – tu nazwany Alfą – i Maryja (matka Alfy). Gruz to faszysta, którego celem jest niszczenie wszystkiego, co współczesne” – lewactwa i Żydów. Jest przy tym orędownikiem rządzących, do których zaliczają się ludzie ultraprawicowi, zakonnicy i księża. Odrażający, niezniszczalny i bezemocjonalny to określenia, które najlepiej go opisują.

Choć powieść ta jest pełna brutalności i brudu, to skłania także do refleksji i wyciągania wniosków. Żulczyk pod płaszczykiem wciągającej historii skutecznie rozlicza nie tylko rządzących, ale też ludzi, którzy zezwolili na aktualny obrót spraw w naszym państwie. Szczególnie kler zostaje potępiony. Autor bardzo trafnie podkreśla grzechy instytucji Kościoła, pokazując je w niezwykle… barwny sposób – nie chcę podawać szczegółów, by nie zepsuć Wam zabawy.

Mimo tego wszystkiego odnosiłem bardzo silne wrażenie, że jest to książka mocno… religijna. Pojawia się w niej wiele nawiązań do chrześcijaństwa, bohaterowie i wątki są wzorowane na Biblii, na dodatek wiele przemyśleń Gruza brzmi, jakby zostały dosłownie wyjęte z nauk Jezusa, choć oczywiście są one opisane językiem bohatera powieści. Nawrócenie, co prawda na stronę przeciwnika religijnego rządu, ale równoznaczne ze zmianą osobowości Gruza, to idealny przykład tych analogii. Wszystko to okraszone jest mocną polewą współczesności i licznych nawiązań do popkultury, choć te są już bardziej subtelne. Jednak ziarnko do ziarnka… i powstaje potężny miszmasz.

Czarne słońce to książka mocno przerysowana. Widać to chociażby w scenach walki, z których Gruz zawsze wychodzi cało, niczym superbohater. Poszczególne sekwencje zostały napisane dosyć prostym językiem, wszystko przedstawione jest tak, jakby bohater wykonywał jakieś nadludzkie ruchy. Jednak styl Żulczyka, zauważalnie karykaturalny, jeszcze bardziej dodaje opowieści klimatu. By móc to docenić, trzeba niekiedy przedrzeć się przez liczne wulgaryzmy i bezpośredniość bohatera, ale nie jest to absolutnie zarzut. Nie powinno nas to dziwić, bojówkarze używają takiego języka na co dzień, więc tego typu zabieg stylistyczny jest jak najbardziej uzasadniony.

Jedyną wadą samej powieści jest to, że przedstawia dwie historie zupełnie do siebie niepodobne, choć skupiające się na tym samym bohaterze. Aktualny bieg wydarzeń przeplata się z zachowaniami Gruza z lat, gdy zaczynał swoją karierę bojówkarza. Moim zdaniem lepszym pomysłem byłoby ułożenie historii chronologicznie, ale rozumiem wybór autora. Oprócz tego drobnym mankamentem, już niezwiązanym z opisaną historią, jest dziwna okładka, która – w mojej ocenie – nie pasuje do klimatu opowieści i zasadniczo trudno mi jest zrozumieć zamysł jej projektanta.

Czarne słońce to powieść, którą bardzo polecam, jednak przy czytaniu trzeba uzbroić się w cierpliwość. Brud, krwawość, wulgarność, realizm, ale też prostota – to najbardziej wyraziste cechy tego utworu. Zachęca on do refleksji, bo pod niepozornym płaszczykiem obrzydliwości ma też drugie dno, które każdy zrozumie na swój sposób.

Dystopia dziejąca się w Polsce, wyśmiewająca działania Polaków i, wbrew pozorom, nie tak daleka, jeśli przyjrzymy się naszym aktualnym wyborom i decyzjom. Nigdy nie przeczytałem tak brutalnej, ale i szczerej powieści. 


Autor: Mateusz Gruchot
Zdjęcie: Emilia Krypel