Dziewięćdziesiąt pięć lat temu, 16 grudnia 1922 roku, po zaledwie pięciu dniach sprawowania urzędu, zginął w wyniku zamachu pierwszy prezydent II Rzeczypospolitej, Gabriel Narutowicz. Wydarzenie to będące jedną z najtragiczniejszych kart w historii międzywojennej Polski, nie tylko jest nadal żywe w dyskusji,  ale także inspiruje  nowych twórców.

Zyskujący w ostatnim czasie na popularności, krakowski zespół „Hańba”, inspirujący się sytuacją polityczno-społeczną międzywojennej polski, w jednym ze swoich utworów podjął temat zamachu na pierwszego prezydenta II Rzeczypospolitej. Mocno emocjonalna kompozycja „Narutowicz” najpierw obwieszcza nam, że „zmarł prezydent” aby za chwilę zanalizować przyczyny tego wydarzenia. Wspomnieć należy również, że utwór właściwie nie posiada refrenu, jego funkcję pełnią okrzyki „Hańba!” oddzielające kolejne zwrotki.

Gabriel Narutowicz, bohater tekstu, urodził się w rodzinie polskiej, lecz większość życia spędził w Szwajcarii gdzie studiował na politechnice w Zurychu i wykształcił się na inżyniera hydrotechniki. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości postanowił wrócić do ojczyzny, by włączyć się w jej odbudowanie. Zimą 1922 roku, Zgromadzenie Narodowe miało wybrać prezydenta państwa. Panowało powszechne przekonanie, że na to stanowisko będzie kandydował Józef Piłsudski. Naczelnik państwa stwierdził jednak, że postanowienia konstytucji marcowej dawałyby mu za małe uprawienia. Ostateczne starcie wyborcze dokonało się pomiędzy kandydatem koalicji prawicy -Maurycym Zamojskim, a Gabrielem Narutowiczem, którego kandydaturę wysunęło ugrupowanie chłopskie. Poparty głosami Polskiej Partii Socjalistycznej, mniejszości narodowych i partii chłopskich, wybory wygrał Narutowicz.

Skrajna prawica nie mogła pogodzić się z porażką. Okrzyknięto Narutowicza „niepolskim prezydentem”. Zarzucano mu, że nie jest patriotą. Katolicy spoglądali również nieprzychylnie na jego ateizm. Dziennikarz, Stanisław Stroński, kilka dni po wyborze Gabriela Narutowicza na prezydenta  napisał w gazecie „Rzeczpospolita” artykuł  zatytułowany „Usunąć tę zwadę”. Druga zwrotka wspominanego już wyżej utworu, odnosi się bezpośrednio do  Strońskiego: „Teraz wstydź się za swe słowa, niech sumienie Cię zachowa, może Bóg Tobie wybaczy, żeś historii bieg wypaczył”. Niechlubny artykuł stał się bowiem bezpośrednią przyczyną eskalacji nienawiści wobec prezydenta. Podobno sam autor powiedział później, że gdyby mógł przewidzieć konsekwencje nigdy nie napisałby tego tekstu.

Trzecia zwrotka utworu jest odniesieniem do obozu narodowego, który był inspiratorem zamieszek i szykan w stronę Narutowicza: „Jego mordercą nienawiść, którą go ten naród darzył, upust znalazła w postaci szaleńca,  jego krew na Waszych rękach”. Zorganizowana przez prawicę nagonka polityczna nie tylko zaangażowała masy, ale także zainspirowała fanatyków, jednym z nich był Eligiusz Niewiadomski.

Pięć dni po zaprzysiężeniu, 16 grudnia 1922 roku, nowy prezydent pomimo wyraźnie niesprzyjającej mu atmosfery wybrał się na otwarcie wystawy w warszawskiej  galerii sztuki – „Zachęcie”. Tam fanatyczny zwolennik obozu narodowego, Eligiusz Niewiadomski oddał w kierunku Gabriela Narutowicza trzy strzały. Czwarta zwrotka jest już bezpośrednim zwrotem oskarżającym zamachowca: „Eligiuszu Niewiadomski jesteś zdrajcą całej Polski, spójrz na ciało prezydenta, jego krew na Twoich rękach!” Prezydent zginął na miejscu. Zamachowiec został schwytany i skazany na karę śmieci.

Wina za zabójstwo Gabriela Narutowicza zostaje w tekście utworu rozłożona na trzy następujące po sobie czynniki. Najpierw pojawił się artykuł, który wyrażał niezadowolenie obozu narodowego, jednocześnie rozpoczynający propagandową nagonkę. Napięcie polityczne i eskalacja nienawiści bezpośrednio wpłynęły na Niewiadomskiego, który faktycznie „usunął zwadę”.

Utwór „Narutowicz”, choć nie wszystkich przekonuje swoją krzykliwą i emocjonalną, być może nawet agresywną formułą, odpowiednio zinterpretowany jest niezwykle ważny dla zrozumienia sytuacji panującej w Polsce po odzyskaniu niepodległości. Zarówno jego treść jak i forma współgrają ze sobą w taki sposób, że możemy przez chwilę poczuć się jak obywatele II RP zupełnie zszokowani śmiercią nowo wybranej głowy państwa.

M.S.