Czy proszenie o pomoc lub wsparcie to powód do wstydu?

Nie ma tutaj znaczenia wiek, płeć, wykształcenie, zawód… nic nie jest istotne. Jeśli masz problem, którego nie potrafisz rozwiązać, mimo że tego chcesz, to szukanie pomocy jest czymś normalnym, w pełni naturalnym. Nieważne, czego dokładnie problem dotyczy. Może to być coś błahego, ale też poważna kwestia. Prośba o pomoc to żaden wstyd, często jest nawet oznaką siły, bo przyznajemy się do tego, że mamy problem i stajemy z nim do walki.

Dlaczego jeśli kobieta prosi o pomoc, to na nikim nie robi to żadnego wrażenia? Skoro ona tak może, to dlaczego dla mężczyzny miałaby to być plama na honorze? Czy jest jakiś wymóg, że facet ma się na wszystkim znać i w każdej kwestii być ekspertem, być samowystarczalny? Nieoficjalnie tym wymogiem jest presja wywierana na płeć męską przez społeczeństwo, zarówno kobiety, jak i samych mężczyzn.

Często wobec facetów kierowane są wszelkie uwagi, że ma być „męski”, powinien być głową rodziny, złotą rączką, świetnym kochankiem oraz dobrze zarabiać (w domyśle – lepiej od kobiety) i ogólnie znać się na wszystkim, a przez to nie potrzebować pomocy innych. To tworzy właśnie pewną presję – mężczyźni starają się sprostać wszelkim narzuconym wymaganiom. Jednak jest to po pierwsze szkodliwe, a po drugie niewykonalne.

Dlaczego szkodliwe? Zarówno zdrowie fizyczne, jak i psychiczne na tym podupada. Próba sprostania wszelkim wymaganiom może doprowadzić do pracoholizmu, a zabieranie się za coś, o czym nie ma się odpowiedniej wiedzy, może skończyć się wypadkiem, mniej lub bardziej poważnym. Również brak wystarczającej ilości odpoczynku obija się na innych dziedzinach życia oraz na całym funkcjonowaniu organizmu człowieka, osłabia go. A dlaczego na naszą psychikę ma to negatywny wpływ? Ciągłe życie pod presją, chęć sprostania wysokim, czasami nierealnym wymaganiom może wykończyć człowieka. Chodzi nie tylko o zwykłe zmęczenie psychiczno-emocjonalne, ale i o możliwość doprowadzenia do niskiego poczucia własnej wartości, depresji, odcięcia się od społeczeństwa, bo „coś jest ze mną nie tak”. To tylko nieliczne z wielu możliwych dolegliwości, które dotyczą osoby chcącej sprostać nierealnym wymogom społeczeństwa. Czasami takie rzeczy oddziałują podświadomie i potem człowiek czuje się wykończony psychicznie, a sam nie wie, z jakiego dokładnie powodu.

Kto lubi żyć według wytycznych innych? A kto chce żyć po swojemu, jak mu się podoba? Na to pytanie każdy powinien sam sobie odpowiedzieć.

Dlaczego niewykonalne? Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, który zna się i jest świetny we wszystkim. Ja się znam na komputerach, ale jak pojadę do mechanika i zacznie mi coś mówić o zaworach czy sprzęgle, to nic nie zrozumiem. To jest normalne i ma zastosowanie w każdej innej dziedzinie życia. Wynika to ze zwykłych ludzkich ograniczeń (całej wiedzy się nie posiądzie, tak samo, jak całej wódki się nie przepije) oraz  braku czasu na dowiedzenie się wszystkiego. Po co też rozwijać się w dziedzinach kompletnie danej osobie nieprzydatnych lub też nieinteresujących? Skądś wzięło się określenie „jak ktoś się zna na wszystkim, to tak naprawdę zna się na niczym”.

Można też zapytać, dlaczego niby tak ma być, skąd się to wzięło. Niestety nie ma sensownego argumentu. Dlaczego mąż, który zajmuje się domem, gotuje i sprząta oraz wychowuje dzieci, a jego żona w pełni spełnia się zawodowo, ma być gorszy od obrazu typowego faceta wykreowanego przez społeczeństwo? Nie wiadomo dlaczego. Po prostu według niektórych tak powinno być i koniec. Wynikać to może w pewnym stopniu z nadal panującego patriarchatu, a co za tym idzie „wyższej roli mężczyzny w społeczeństwie”.

Mocnym argumentem, aby poprosić o pomoc, jest też fakt, iż dzięki temu oszczędzimy potencjalnych negatywnych skutków. Bez znaczenia jest, czy wystąpiłyby one dla nas samych, czy dla osób trzecich. Nikt nie lubi być karanym, więc dlaczego wystawiać się na karę tylko po to, żeby przypodobać się kilku osobom?

 

Autor: Łukasz Wiszowaty
Grafika: Pixaby