„Miasto, masa, maszyna” – wszyscy znamy to hasło, któro rozpalało umysły członków Awangardy Krakowskiej. Jednak tym razem spójrzmy nie na poezję, ale na dosłowne znaczenie tych słów. Otóż krystalizują one inne znane nam pojęcie – postęp.

Budząc się kolejnego poranka, znajdujemy się gdzieś, jako ktoś, w jakiejś sytuacji. Budzimy się jako dziecko czy dorosły człowiek. Budzimy się z dobrym nastawieniem lub nie. Ważne, gdzie jesteśmy. Wielu z nas nie przywiązuje dużej uwagi do otoczenia w samym jego kształcie. Warto jednak czasem spojrzeć inaczej na to, obok czego przechodzimy, co mijamy, o co się potykamy, gdzie jemy, gdzie mieszkamy, gdzie się spotykamy. Zdawać by się mogło, że żyjemy, jak to się często mówi, w „miejskiej dżungli”. Otóż wszystko, przynajmniej jeśli chodzi o centra, jest odgórnie zaplanowane.

Starówki miejskie zawdzięczają swoje układy przestrzenne konkretnym prawom lokacyjnym (niosły one ze sobą nie tylko ustrój czy też prawa dla danego grodu, ale równie często układ urbanistyczny). Można by tu wyróżnić najbardziej charakterystyczne prawa magdeburskie oraz lubeckie. W tym pierwszym układ miasta układał się w szachownicę z dużym centralnym placem. W Polsce to prawo rozwinęło się w dwa odrębne warianty: prawo chełmińskie i średzkie – odpowiednio od Chełmna nad Wisłą oraz Środy Śląskiej. Układ urbanistyczny w wersji lubeckiej charakteryzował się długimi i szerokimi ulicami przeznaczonymi do handlu. Nasze miasto, Opole, zostało lokowane na prawie magdeburskim przed 1217 r. przez Kazimierza I Opolskiego, którego to pomnik możecie zobaczyć tuż obok ratusza.

Grody istniały oczywiście przed lokowaniami na wspomnianych prawach, ale te ostatnie nadawały często myśli techniczne i legislacyjne. W ten sposób niejako przyczyniały się do postępu – postępu w kierunku dominacji ośrodków miejskich nad innymi formami skupisk ludności. Otóż grody stawały się, jak na tamte czasy, miejscami chronionymi przed atakami zewnętrznymi, skupiały w sobie handel, rzemiosło, naukę czy religię.

Opole początkowo piastowskie, potem kolejno habsburskie, pruskie, niemieckie, aż w końcu na powrót polskie podlegało wielu różnym prądom architektonicznym i urbanistycznym. Często nowe ideały nie niosły ze sobą nowych konstrukcji, lecz wręcz przeciwnie – destrukcję. Wystarczy wspomnieć, że okazały Zamek Piastowski, mieszczący się niegdyś na wyspie Pasiece, został rozebrany w 1928 r. przez Niemców. Nie obroniła go przed tym nawet jego wielowiekowa historia – trwał w tym miejscu od ok. 1217 r. W ten sposób Opole straciło jeden ze swoich wielkich symboli.

Dwudziestolecie międzywojenne miało być jednak bardziej brutalne, nie tylko jeśli chodzi o ludność, ale również o architekturę. W czasie Nocy Kryształowej w 1938 r. bojówki hitlerowskie wymusiły na rabinie Nowej Synagogi, aby ją podpalił. Niemieccy żołnierze otoczyli budynek i zabraniali gaszenia go, a wezwani strażacy mieli pilnować, aby ogień nie przeniósł się na inne zabudowania. Było to odebranie kolejnego symbolu miasta – miasta, w którym mniejszość żydowska już od 1812 r. posiadała własną gminę. Znów historia i tradycja nie zostały uszanowane i kolejna architektoniczna ikona została zniszczona.

Lata powojenne, czyli czasy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, były dla Opola, co ciekawe, czasem rozwoju. Otóż gdy w 1939 r. miasto liczyło niecałe 60 tys. mieszkańców, to już w 1975 r. było ich niemal 106 tys. Liczba ludności osiągnęła szczyt już w wolnej Polsce, w 1999 r. dochodząc do 131 tys. Według planów z okresu PRL-u Opole w 2000 r. miało liczyć już 200 tys. mieszkańców. Cel jednak nie został całkowicie zrealizowany Mimo tego możemy obserwować w mieście liczne zabudowania (jeśli nie przeważające w niektórych dzielnicach) świadczące o intensywnym rozwoju miasta w tamtym okresie.

Obecnie miasto mierzy się z trudnościami charakterystycznymi dla większości ośrodków miejskich w Polsce – wyludnianie oraz rozlewanie się zabudowań mieszkalnych na przedmieściach. O ile to pierwsze jest powodem starzenia się społeczeństwa czy zmian obyczajowych, to drugie leży już w gestii samorządów. Plany zagospodarowania przestrzennego w Polsce często są niedopracowane lub nieprzyszłościowe. Eksurbanizacja prowadzi do wzrostu kosztów budowy kanalizacji, sieci elektrycznych, gazowych oraz innych mediów. Nowe, rozległe osiedla domów jednorodzinnych potrzebują dróg, ale też komunikacji z centrum. Właśnie ten ostatni problem jest jednym z najistotniejszych w suburbanizacji. O ile osoby posiadające własny samochód nie mają problemu, to inne, niemające takiego środka lokomocji, mogą odczuwać pewne wykluczenie komunikacyjne, szczególnie jeśli do centrum jest kilka czy kilkanaście kilometrów. Wtedy mogą pojawić się żądania stworzenia w podobnych miejscach linii autobusowych. Jednak przez chronicznie małe zagęszczenie ludności (takie rozległe dzielnice domów jednorodzinnych mają o wiele mniej osób zamieszkałych na kilometr kwadratowy powierzchni niż podobne wielkościowo dzielnice w centrum) każdy przystanek pokrywać będzie swoim zasięgiem niewielką liczbę ewentualnych pasażerów oraz, co za tym idzie, komunikacja będzie kursować rzadziej. Suburbanizacja przez migrację pracowników do centrum i ich powroty na przedmieścia powoduje również zbędne korki na drogach – takie osoby tracą lwią część dnia, jadąc po zatłoczonych ulicach. Co ciekawe, podobny efekt można zaobserwować przy zabudowie łanowej. Jest to forma budowania osiedli na długich działkach, które z jednej tylko strony mają połączenie z drogą publiczną. Przez to, gdy na nieruchomości powstaje kilka dużych bloków, tuż u wylotu tej jednej ulicy auta się tłoczą. Podobnie dzieje się ze zjazdami do tego osiedla z drogi publicznej.

Miasta mierzą się również z problemem tzw. zamkniętych osiedli. O ile bowiem odgrodzenie osiedla od reszty gminy jest pozytywne, to jeśli chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców tego pierwszego, w pewien sposób zaburza to kontinuum miejskie. Otóż pośrodku gęstej zabudowy powstają w pewnym momencie potężne odseparowane wyspy. Wpływa to negatywnie na skomunikowanie, przede wszystkim piesze, w centrach miast. Takie nowe dzielnice często w pewien sposób są wyłączone z dostępności usług, gdyż wstęp na nie jest niejednokrotnie ograniczony. Mieszkańcy muszą więc i tak opuszczać swój „bezpieczny” teren.

Oczywiście nic nie jest jednoznaczne i przytoczone tutaj zalety czy wady nie są wyczerpujące. Trzeba jednak zauważyć, że rozlewanie miast jest jednym z największych problemów w ogóle. Podręcznikowym przykładem suburbanizacji jest miasto Poznań, które wyludnia się w szybkim tempie, podczas gdy gminy ościenne pęcznieją od nowych mieszkańców. Warto zwrócić również uwagę na architektoniczną wartość takich podmiejskich osiedli i to, jak wkomponowują się w samą ideę miasta.

Omawiana suburbanizacja wpływa też negatywnie na użytkowanie miasta. Otóż osoby osiedlające się już poza centralnym ośrodkiem opłacają podatki w ościennych gminach, przy czym na co dzień korzystają z infrastruktury tegoż centralnego ośrodka. O ile każdy może powiedzieć, że jedna osoba niewiele może „zużyć”, to już dziesiątki tysięcy codziennie dojeżdżających do pracy mają na to realny wpływ. Osoby te nie dokładają się do miejskiego budżetu, przyczyniają się natomiast do zużywania dóbr z niego finansowanych. Konieczne są konkretne zmiany rozkładu udziału samorządów w podatkach (gdyż gminy posiadają udział w podatku PIT i CIT – część z nich trafia do budżetu samorządów), aby właśnie w takich sytuacjach „poszkodowane” ośrodki miały szansę na jakąś rekompensatę.

Dzięki zagęszczeniu ludności można zyskać szanse na komunikację o wyższym standardzie i większej częstotliwości, dostęp do olbrzymiej liczby i wielu rodzajów usług, miejsc kultury, nauki. Oczywiście nie każdemu odpowiada życie w miejscach o tak dużym zagęszczeniu ludności. Nie można także popaść w skrajność, gdyż zbyt duża liczba mieszkańców w jednym miejscu też może powodować wiele trudności.

Jak widzimy, miasto jako sama idea skoncentrowania dużej liczby ludzi w jednym miejscu jest niezwykle pochłaniającym tematem, mieniącym się różnymi podejściami do planowania urbanistycznego czy polityki społecznej. Praktycznie każdy z nas inaczej postrzega miejskość oraz odmiennie wyobraża sobie przyszłość grodów. Właśnie ze zderzenia tego tyglu koncepcji tego, jak ma wyglądać miasto, grody kształtują się, zmieniają i rosną w kierunku wyznaczanym przez jego mieszkańców i zarządców. Tak kształtowały się grody setki lat temu i tak rozwijają się miasta teraz. Tak zmienia się i nasze Opole.


Autor: Marek Starzak
Grafika: Sara Nizkiewicz