Sensoplastyka to rodzaj aktywności dość mocno kojarzący się z pracą z dziećmi, najlepiej w zamkniętej sali. Nazwa tego typu zajęć terapeutycznych doskonale odzwierciedla to, co się na nich robi, a więc użycie sensoryki całości zmysłów celem tworzenia. 

Z czym to się… je?

Jak w zajęciach, które mają być rozumiane jako plastyczne, użyć każdego zmysłu? Tutaj możliwych rozwiązań jest wiele. Najczęściej wykorzystywane przez terapeutów są po prostu produkty spożywcze. Chyba każdy w dzieciństwie miał do czynienia z masą solną, której nie należy spożywać, ale ciekawskie spróbowanie jej smaku w żaden sposób nie zaszkodziło. Okazuje się, że w analogiczny sposób używać można na przykład płatków kukurydzianych, gotowanego makaronu, a nawet warzyw.

Zmysł smaku zaspokojony, ale co z resztą? Sprawa dotyku rozwiązuje się dość naturalnie – cała terapia wymaga pracy manualnej, często z użyciem nie tylko rąk, a mnogość faktur czy konsystencji ma duże znaczenie stymulujące dla nerwów czuciowych. Wzrok nacieszyć mogą kolory, nadawane różnym składnikom przez nietoksyczne spożywcze barwniki czy substancje takie jak kakao lub kawa (chociaż taka paleta barw jest mocno ograniczona). Dość problematyczny w przypadku sensoplastyki jest słuch, ale tutaj możliwości jest tyle, ile będzie w stanie wymyślić terapeuta. Można w trakcie zajęć puścić muzykę, ale dobrym pomysłem jest też wsłuchanie się w dźwięki wydawane przez substancje, z którymi się pracuje. Może to wydawać się niekomfortowe, ale tutaj przechodzimy do sedna sprawy.

Po co właściwie się brudzić?

Z założenia sensoplastyka ma wspomagać rozwój każdego dziecka, stanowić pobudzającą zmysły rozrywkę. Popularne jest jednak jej terapeutyczne zastosowanie w różnych grupach wiekowych – od niemowlaków po dorosłych. U dzieci, które dopiero zaczynają przyjmować stałe posiłki, ma pomóc w nabyciu odwagi i przekonaniu się do jedzenia poprzez zabawę nim. Maluchy o szczególnej wrażliwości na różne konsystencje mogą się do nich przyzwyczaić podczas zabawy, w której same decydują, co włożą do buzi i czy w ogóle to zrobią.

U starszych dzieci, ale także dorosłych, zajęcia z sensoplastyki mają pomagać w pozbywaniu się niechęci do określonych składników potraw, konsystencji czy po prostu brudzenia się, ponieważ jest to częstym problemem. Niechęć do brudu u dorosłych jest zupełnie naturalna, wiąże się ze wstrętem, będącym swoistą reakcją obronną przed potencjalnym zakażeniem. Człowiek nie chce mieć bezpośredniego kontaktu z substancjami, na których może być większa niż uważana przez nas za normalną ilość bakterii (co jest dość ironiczne, biorąc pod uwagę to, ile mikrobów znajduje się na telefonach komórkowych).

Poczucie zbytniego obrzydzenia względem brudu wbrew pozorom może utrudnić życie, uniemożliwiając np. swobodne gotowanie, gdyż jest to proces, który nie przebiega w całkowitym porządku. Terapeutyczne działanie sensoplastyki, dzięki której można brudzić się w warunkach całkowicie kontrolowanych, z pełną świadomością tego, co się dzieje, często jest skutecznym sposobem, by przełamać bariery i zrobić pierwszy krok do spokojniejszego, bardziej komfortowego  życia. Dzięki temu gotowanie czy przejście po błocie nie jest postrzegane jako tragedia, gdyż, podobnie jak po zajęciach z sensoplastyki, wystarczy się umyć i wyprać ubrania, żeby znowu było w porządku.

Gdy byliśmy dziećmi, większość z nas brudziła się cały czas, szczególnie gdy była okazja pomóc w kuchni. Warto wobec tego czasami znaleźć sposobność, by powrócić na chwilę do dzieciństwa, a jednocześnie odmienić w swojej świadomości postrzeganie czystości. Współczesne psychologia i pedagogika zwracają uwagę na problem zbytniej wrażliwości i pokazują, że czasem warto przełamać barierę, i pozwolić sobie na chwilę bycia brudnym.

Autorka: Weronika Kłysz
Grafika: Pixabay.com