To nie jest krytyka postępu. Ale są rzeczy, do których zawsze będziemy tęsknić; starocie, których nigdy nie zastąpią nowości. Żarówka nigdy nie zastąpi płomienia. Zdjęcie czy grafika komputerowa nigdy nie zastąpią rysunku. Rzeczywistość… Nigdy nie zastąpi marzenia.

Ten tekst jest o filmach animowanych. Przede wszystkim o tych ręcznie rysowanych, ale w zderzeniu z nową (choć eksploatowaną już kilka dobrych lat) żyłą złota przemysłu filmowego – wersjami aktorskimi animacji klasycznych, w tym z tymi dopiero planowanymi, jak np. Mulan (w sumie czego się czepiam?), Króla lwa [sic!] czy Dumbo [sic! do potęgi]. Słowem: o filmach utkanych z marzeń i pieniędzy. Bo tak sobie myślę, marząc o tym, by siedzieć w świetle płomienia a nie żarówki: po co nam rysowane filmy i czemu tak bardzo chcemy (?) je zastąpić (?) wersjami aktorskimi?

źródło: http://cdn3.thr.com

Trochę mi wstyd przywoływać w tym marnym tekściku Gastona Bachelarda. Ale nie mogę tego nie zrobić, bo bez niego by moich refleksji nie było. Jego fascynujący Płomień świecy uświadomił mi, jak wyjątkowy jest tytułowy płomień. I kiedy czytałam o sukcesie finansowym aktorskiej Pięknej i bestii, przypomniała mi się ta książeczka. Istnieje moim zdaniem głębokie pokrewieństwo między rysunkiem i płomieniem.

Różnica między filmem rysowanym a aktorskim czy generowanym komputerowo jest taka sama, jak między płomieniem a żarówką. Nie chcę wartościować. Nie twierdzę, że nie ma marzeń bez świecy czy rysunku. Ale marzenia powstające w świetle świecy i narysowane są wyjątkowe i niezastąpione.

Nie wierzę, że wspomniana Piękna i bestia, ale też Królewna Śnieżka i Łowca czy Czarownica (wymieniam pierwsze tytuły, które przychodzą mi do głowy, mieliśmy istny wysyp takich przypadków w ostatnich latach) odniosłyby takie sukcesy bez ich rysowanych pierwowzorów. Nie ulega wątpliwości, że targetem twórców są ci, którzy się wychowali na rysunkowych filmach Disneya. Idą oni do kin z dziećmi (lub sami, bo często są to interpretacje w zamierzeniu mroczne, „dorosłe” – jakby dobre filmy animowane były tylko dla dzieci), powodowani – z pewnością, choć po części – tęsknotą za filmami rysowanymi (i pewnie też, po prostu, za “tamtymi czasami”, ale to już inny, obszerny temat). Oczywiście w większości przypadków ogromną rolę odegrały znane nazwiska zaangażowane w powstanie tych filmów. I to też jest znaczące, bo mimo wszystko mnóstwo fanów klasycznego Disneya uznaje jego aktorskie adaptacje za barbarzyństwo. Żeby więc choć trochę osłodzić wątpliwości kiełkujące w głowie (choć chyba bardziej w sercu) każdego potencjalnego widza, twórcy mówią: „ten wielki tytuł zasługuje na wielkiego aktora/reżysera, nie chodzi nam o pieniądze – my składamy hołd”. I to działa.

Te chwyty marketingowe paradoksalnie potwierdzają jedynie tezę, że my wcale nie chcemy zastępować filmów rysunkowych aktorskimi. Tak naprawdę nie potrzebujemy nowych czy „dorosłych” wersji klasycznych animacji. Po prostu tęsknimy za tymi ostatnimi.

źródło: http://conceptartworld.comźródło: http://www.artofokami.com

Potrzebujemy rysunków. Dzięki nim ratujemy świat. Wiedzą o tym także twórcy światów wirtualnych, które zawsze o tym rzeczywistym coś mówią. Nie może być przypadkiem, że gry, w których właśnie rysowaniem, malowaniem walczymy po stronie dobra, to tytuły bardzo znaczące. Wszak Epic Mickey to jedna z lepszych gier na Wii, a chyba zapomniane dziś, przepiękne Okami to nie tylko moim zdaniem arcydzieło – przez wielu okrzyknięte najlepszą grą wszech czasów. Nie może też być przypadkiem, że to ostatnie stworzone zostało techniką cel-shadingu, dzięki czemu bardzo przypomina właśnie rysowaną animację.

Jest w rysunkach, jak w płomieniach, coś bohaterskiego. Dla sukcesów wersji aktorskich klasycznych animacji najistotniejsze jest chyba nasze złudzenie. Wydaje nam się, że realistyczne kształty oznaczają spełnienie narysowanych marzeń. Ale czy na pewno najlepsze w marzeniach jest ich spełnienie? Bohaterstwo rysunków polega właśnie na tym, że nie o spełnienie im chodzi; ich siła tkwi w tym, jak blisko samych marzeń się znajdują. Serce z marzeniem – ręka z ołówkiem – kartka. Każdemu z nas potrzebna jest czasem droga tak prosta.

źródło: http://www.clare.ie

A pisząc te słowa słucham wspaniałej ścieżki dźwiękowej do Sekretów morza. Kto nie widział, niech koniecznie nadrobi tę zaległość, bo to rysowany „must-see” z 2014 roku. Bo rysowanych marzeń nie da się zastąpić.

Weronika Rolnik