Jeżeli lubicie sitcomy w stylu “Przyjaciół”, następne trzy wpisy Serialowej Środy opowiadać będą właśnie o takowych. Zaczniemy od mojego ulubionego serialu tego typu. Panie i Panowie – oto “Jak Poznałem Waszą Matkę”.

Wydawać się może, że “Przyjaciele” wyczerpali sporą dawkę pomysłów i każdorazowe czerpanie z tego tytułu inspiracji przez twórców kolejnych seriali, może okazać się co najmniej nieskuteczne, a nawet odpychające. Nic bardziej mylnego! Twórcy popularnego “HIMYM” podeszli do tematu z dużą rezerwą – wyłapali pewne schematy i zrobili serial, który jest oryginalny, chociaż może wydawać się swoistym follow-up’em do “Friendsów”.

Tytuł opowiada o piątce przyjaciół mieszkających w Nowym Jorku, a głównym wątkiem są poszukiwania żony przez Teda Mosby’ego, architekta(słowo klucz). Cała historia jest retrospekcją, a faktyczna akcja serii rozgrywa się w przyszłości, kiedy to Ted opowiada historię życia swoim dzieciom. Ot cały zamysł. Prosty? Okazuje się, że można z niego stworzyć szereg prześmiesznych sytuacji, które co najważniejsze – nie nudzą.

Należy zwrócić uwagę na zróżnicowanie postaci – każdy ma jakieś cechy szczególne, swoje powiedzonka, typy zachowań. Generalizując, nie ma miejsca na nudę! Lovelas i uwodziciel Barney, żartowniś Marshall, Kanadyjka(zobaczycie, zrozumiecie!) Robin oraz słodka i zarazem przerażająca Lily przeżywali swoje perypetie przez 9 lat – może mój sentyment do serialu sprawia jego uwielbienie, jednak szczerze w to wątpię. Jest po prostu tak dobry i rzekłbym nawet, że ponadczasowy. To nie jest kolejna durna komedia, którą obejrzymy i zapomnimy, że istniała. “Jak Poznałem Waszą Matkę” jest dla mnie tytułem wyjątkowym i nauczył mnie wielu rzeczy. Niesie za sobą często silne, moralizatorskie przesłanie, które nieświadomie odciska piętno na naszej psychice i sprawia, że stajemy się lepsi.

Podsumowując – absolutny majstersztyk i pomimo mieszanych opinii odnośnie finały serii, z czystym sercem mogę wystawić “dziesiątkę” i polecić każdemu.

Rafał Ręczmin