Jako że ostatnio nieustannie zaczytuję się w skandynawskich lekturach z dreszczykiem, tym razem powieść, której nie polecam. Przyzwyczajona do dobrej literatury, która podnosi poziom adrenaliny, z rozczarowaniem prezentuję ,,Ślepą boginię” Anne Holt.

Głównymi bohaterami tej powieści są prokurator Hakon i policjantka śledcza Hanne. Razem pracują oni nad sprawą brutalnego morderstwa, które przeradza się w śledztwo, które ujawnia istnienie narkotykowej mafii. Bohaterowie odkrywają, że zamieszani w tę sprawę są norwescy, wysoko postawieni adwokaci.
I to tyle jeśli chodzi o fabułę. Tyle, bo w tej książce właściwie nie dzieje się nic ciekawego. Czytelnik wie, że bandytów jest dwóch i jednego z nich od razu dostaje na tacy. Na rozpoznanie głównego szefa narkotykowego gangu trzeba jeszcze poczekać – dopiero na koniec sprawa wyjaśnia się zupełnie. ,,Ślepa bogini” ciągnie się przez trzysta stron, ale ani razu nie wzbudza mojego zainteresowania. Czytam, przerzucam kartki, mielę i nic poza tym. Owszem, pojawia się gdzieś tam zmyłka, ale w ciągu całej powieści tylko raz autorka próbuje zwieść czytającego. Wszystko w tej lekturze jest miałkie, łącznie z bohaterami. Nie wzbudzają żadnych, ale to żadnych uczuć w odbiorcy powieści. Nic. Po prostu są, wypowiadają jakieś kwestie i tyle.
Również akcja w ,,Ślepej bogini” kuleje. Są tam jakieś obserwacje prowadzone, bohaterowie nad czymś dumają, ewentualnie popijają wino (mam wrażenie, że na co drugiej kartce w książkowej rzeczywistości trwa piątek, bohaterowie mają weekend, są zmęczeni, ale uparcie dążą do celu – tu: rozmyślają o sprawie). Masakra.
Taka sobie ta ,,Ślepa bogini”. Zdecydowanie nie polecam.

Milena Janczak