Liliana Wójcik to studentka I roku teologii na Uniwersytecie Papieskim im. Jana Pawła II w Krakowie. W rozmowie z nami zdradziła, dlaczego wybrała ten kierunek i zrezygnowała z wcześniej rozpoczętych studiów aktorskich. 

 

Dlaczego wybrałaś akurat teologię?

Deklaruję się jako osoba wierząca, z zacięciem do historii, archeologii, filozofii i dużą dozą ciekawości co do tego jak powstawała, budowała się i rozwijała wiara chrześcijańska. Z czasem zwykła forma pobożności przestała mi wystarczać – chciałam zgłębić naukowe i filozoficzne podstawy mojej religii, zrozumieć je, wytłumaczyć pytającym, dokonać dokładnej egzegezy Pisma Świętego i fundamentów, na których chrześcijaństwo jest osadzone. Widzę też wiele wypaczeń i błędów w Kościele i uważam, że aktualnie bardzo potrzebne jest młode pokolenie wykształconych ludzi, będących w stanie naprostować liczne rozbieżności, powstałe przez brak odpowiedniej edukacji i zaniedbanie pewnej części osób duchownych czy świeckich, zajmujących się nauczaniem wiernych.

Myślę, że potrzeba powiewu świeżego ducha w Kościele i nowej, współczesnej nauki, oczywiście w pełni opartej na tej głoszonej przez Chrystusa (a może właśnie potrzeba prawdziwego, wiernego powrotu do niej, bo często w Kościele i wśród wiernych nie widać ducha ewangelicznego), ale dostosowanej do naszych czasów i wciąż atrakcyjnej dla młodego człowieka.

Czy zaskoczyło Cię coś na tych studiach?

O tak. Chyba najbardziej to, ile w samym Kościele jest podziałów co do poglądu, w jakim kierunku powinien on iść, jaki kształt przybrać i jak wyglądać aktualnie. Część naszych profesorów opowiada się za tradycją, część za bardziej modernistycznym podejściem. Jako studenci z obydwu grup  musimy wyciągnąć naukę i utworzyć swój własny światopogląd, a później formę, w jakiej będziemy chcieli przekazywać to dalej. Jest to de facto ogromna odpowiedzialność za kształt przyszłego Kościoła – kiedy tamci odejdą, to  wszystko pozostanie w naszych rękach.

Co można robić po teologii?

Najprostsza i najpopularniejsza droga to zostanie katechetą. Jeżeli kogoś nie pociąga nauczanie w szkole, można pracować jako dziennikarz, pisać książki czy zrobić specjalizację w obrębie historii Kościoła, filozofii, archeologii chrześcijańskiej, biblistyki i tym podobnych. W grę wchodzi również praca w mediach, radiu czy telewizji, praca w instytucjach kościelnych. Można też po prostu ewangelizować z głową i odpowiednią wiedzą, prowadzić wspólnoty wiernych, rekolekcje, konferencje, eventy chrześcijańskie.

Co Twoja rodzina o tym sądzi?

Na początku spotkało się to z dużym zaskoczeniem, ponieważ pierwszą drogą, którą obrałam było aktorstwo, w tym kierunku się kształciłam i przez pewien czas czynnie grałam. Z czasem odczuwałam coraz większe pragnienie zgłębienia naukowych podstaw wiary, toteż rzuciłam aktorstwo i na „pełny etat” zajęłam się teologią. Póki co rodzina widząc we mnie głód wiedzy i ogień entuzjazmu nie wykazuje dezaprobaty, a wręcz przeciwnie.

Co Cię motywuje do studiowania teologii?

Hm, tak jak napisałam wcześniej – motywuje mnie potrzeba stworzenia wykształconej kadry młodych ludzi w Kościele, którzy będą w stanie zmienić zastałe prawidła, uciążliwe tradycje i trudne do przełknięcia dla młodego człowieka stare formy pobożności czy sposobu nauczania. Uważam, że ogromnie istotnym jest by, zwłaszcza wobec tego, co dzieje się w Kościele aktualnie – łamać stereotypy, wytykać odważnie błędy, wracać do sedna nauki chrześcijańskiej i jej realnych wartości, obnażać z fałszu, krasomówstwa i jedynej słusznej wizji tego, jaki jest katolik/katoliczka, co może a czego nie może, jak wygląda, jak żyje etc.

Sednem wiary jest serce człowieka i to, jakim on jest dla innych, świata i siebie samego. Cała reszta to tylko zbędny bądź atrakcyjny dodatek, w zależności o czym mówimy. Chciałabym móc w przyszłości dzielić się moją drogą osoby wierzącej, która prawdopodobnie odbiega od stereotypowych wyobrażeń “legitnej” katoliczki (co ciekawe o wiele więcej krytyki dostaję od osób wierzących aniżeli niewierzących). Jednak gdy słyszę, że znajoma osoba, której nie po drodze z chrześcijaństwem reaguje pozytywnie na moje spojrzenie na wiarę i sposób jej przeżywania to daje mi nadzieję, że naprawdę koniecznym jest dokonanie w kościele reformy, która leży w rękach przede wszystkim młodego pokolenia.

Rozmawiała: Julia Machowska
Zdjęcie: Dominik Lichota