Nie ma chmur, nie ma chmur
Jak informuje portal „Dziennik naukowy”, badacze z California Institute of Technology odkryli mechanizm, który prawdopodobnie dodatkowo napędza przemiany klimatyczne na Ziemi. Okazuje się, że rosnący poziom dwutlenku węgla w atmosferze może powodować rozpraszanie się chmur typu stratocumulus. Są one odpowiedzialne za chłodzenie ziemskiego klimatu poprzez odbijanie nawet do 7% światła słonecznego. Całkowite rozproszenie stratocumulusów może nastąpić w wyniku potrojenia się stężenia CO2 w atmosferze. Według prognoz, dojść do tego ma za mniej więcej sto lat.

Zatem nisko unoszące się chmury będą w XXII wieku należały do przeszłości. Znając życie, istnieją kolejne zjawiska klimatyczne, których nie jesteśmy świadomi, a które okażą się jeszcze bardziej komplikować całą tę sprawę.

Czy jeden sondaż wiosnę czyni
Portal „OKO.press” opublikował wyniki badań społecznych, z których wynikać ma, że większość Polaków chce, żeby katecheza odbywała się nie w szkole, a w parafiach. 52% ankietowanych lutowego sondażu woli, żeby to Kościół, a nie państwo, zajmował się przeprowadzaniem lekcji religii. Autorzy artykułu omawiającego wyniki podkreślają też, że jeszcze w ubiegłym roku tylko 39%, czyli mniejszość, Polaków w sondażu „Gazety Wyborczej” chciało, żeby lekcje religii odbywały się w salkach katechetycznych. Najgorętszymi zwolennikami lekcji religii w szkole są zwolennicy PiS-u i Kukiz’15, zaś najczęściej obecnie obowiązującemu rozwiązaniu oponują zwolennicy partii Roberta Biedronia „Wiosna”. Ciekawe, jaki wpływ na takie przepływy sondażowe mają kampanie medialne nagłaśniające przypadki pedofilii w Kościele czy chociażby popularne produkcje filmowe typu „Kler”, który cieszył się rekordową publicznością – ponad pięć milionów widzów.

Mimo wszystko nic nie zastąpi racjonalnej debaty, czy lekcje religii są czymś, na co całe społeczeństwo wspólnie powinno się zrzucać w podatkach.

Przecież lepszy rydz niż nic
Portal internetowy „Radia ZET” donosi, że polscy naukowcy w świetle opublikowanego niedawno raportu European Network of Postdoctoral Associations nie mogą cieszyć się wysokimi wynagrodzeniami za swoją pracę. Okazuje się, że w naszym kraju ludzie nauki zarabiają nawet do 5 tys. euro rocznie, co daje ok. 1700 zł miesięcznie. Współautorka badań Maria Ribeiro powiedziała: “Wiedzieliśmy, że Europa to bardzo zróżnicowany kontynent, szczególnie pod względem ekonomicznym. Nie sądziliśmy jednak, że różnice w wysokości stawek będą aż tak drastyczne. Patrząc na polskie i czeskie zarobki doktorantów, myślałam początkowo, że do wyników ankiety wkradł się błąd”. Do tego należy dołożyć fakt, że spora część pracowników naukowych, pomimo pracy etatowej, znacznie przekracza zakładany czas pracy. Taka jest nasza rzeczywistość – ludzi o specjalistycznej wiedzy nie nagradza się współmiernie do ich umiejętności.

Zniechęcaniem ludzi do nauki niczego dobrego się nie osiągnie, ale kto w tym kraju myśli na pokolenia do przodu i kto w ogóle jest odpowiedzialny? Nie ma liderów z prawdziwego zdarzenia.

TEKST/KOMIKS: JAKUB GÓRKA

artykuł pochodzi z wydania “Gazety Studenckiej” z marca 2019