Naukowcy chcieli być zbyt lewaccy
„The Washington Post” donosi, że w jednym z ostatnich badań nad globalnym ociepleniem popełnione zostały błędy w obliczeniach. Naukowcy ze „Scripps Institution of Oceanography”, którzy badali stopień nagrzania się oceanów wskutek zmian klimatycznych, przyznali, że błędnie oszacowali swoje pomiary. Z opublikowanego przez nich studium w magazynie „Nature” miało wynikać, że oceany pochłaniają jeszcze więcej energii wskutek ogólnego przyrostu ciepła na Ziemi, niż pokazywały to poprzednie badania. Autorzy szybko zareagowali, przeprosili i dokonali ponownych, korekcyjnych obliczeń. Nie zmienia to jednak faktu, że co do sedna problemu się nie mylili – oceany rzeczywiście się nagrzewają.
Denialistów globalnego ocieplenia uspokajam – zjawisko to istnieje i ma się dobrze. Niestety, niektórzy chyba sami muszą doświadczyć bezpośrednich skutków, żeby przemówiło im to do rozsądku. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli!

Kto by się nie wkurzył i plag nie zsyłał?
No to jak wywołaliśmy już nieopacznie temat wiary, to przekażmy dalej ważną informację z tej dziedziny. Portal Onet podał, że Włoska Konferencja Biskupia zaakceptowała zmiany w modlitwie „Ojcze nasz”. W poprzedniej, wykuwanej na blachę przez wiernych wersji proszono Ojca o to, by „nie wodził nas na pokuszenie”. Na dobrą sprawę implikowało to, iż to Bóg podpuszcza człowieka do niecnych czynów, jednak chyba nikt ze świadomych doktryny chrześcijańskiej tak tego nie interpretował. Teraz będziemy modlić się o to, żeby „nie zostawiał On nas w pokusie”.
Jak sam Ojciec Święty zaaprobuje te zmiany, wypadałoby się rozliczyć z tej farsy. Na miejscu Boga, gdyby istniał, wkurzyłbym się na „refleks” władz kościoła. A co jeżeli to przez te fałszywe oskarżenia Bóg zsyłał tyle zła na świat?

Samotna wyspa
A jak już sobie tak poateizowaliśmy, to popodziwiajmy kapitalizm. Jednym z najciekawszych mitów tego systemu społecznego jest mit self-made mana. Jest to figura człowieka, najlepiej mężczyzny, który siłą własnych mięśni i intelektu oraz potężnym samozaparciem do wszystkiego doszedł sam. Tak postanowił przedstawić Sebastiana Kulczyka portal money.pl. W artykule zawierającym krótki wywiad z synem zmarłego Jana Kulczyka zasugerowano, że swoją karierę biznesową zaczynał od roznoszenia ulotek, by dzisiaj posiadać na koncie 4,5 mld zł. Dodatkowo do zmanipulowanego opisu dobrano zdjęcie, na którym dziedzic wygląda, jakby w tak przedstawioną historię życia i on chciał uwierzyć. Sam wywiad jest jednak dowodem na to, że naciągana opowieść to klasyczny clickbait, a pan Sebastian to wporzo gość.
Pal licho clickbait. Gorzej, jeżeli serio wierzą w to, że decydującym warunkiem przewagi bogatszych nad biedniejszymi jest to, że bogaci wstają sto razy wcześniej i sto razy ciężej od biednych pracują, jak śmieją się z takiej narracji memy internetowe.

 

Tekst/komiks: Jakub Górka