Jak zwykle nawet nie zdążyliśmy się zorientować, a już jesteśmy w samym środku walki. Studenci koczują korytarzami, ściskając nerwowo małe zielone książeczki, wykładowcy z uśmiechem, trochę pospieszniej niż zwykle kserują kolejne egzemplarze. I jak co semestr obiecujemy sobie, że kiedy tylko sesja dobiegnie końca, zrobimy wszystko to, na co teraz akurat nie ma czasu.

Jest to taki magiczny okres w życiu każdego studenta, kiedy doceniamy wszystko o wiele bardziej. Przede wszystkim czas wolny. A przecież cyklicznie co pół roku schemat się powtarza. W trakcie całego semestru przytłacza nas powszechność wszystkiego i permanentna nuda, zaś w trakcie sesji – eureka! Przecież tak wiele różnych rzeczy MOŻEMY robić każdego dnia. Tekst pisany nie musi być koniecznie trudny i zawiły, a czytanie nie jest nudne już samo w sobie. Dobrze jest móc po prostu się wyspać, czy też obejrzeć ulubiony serial.

Czy zatem sesja nie jest swoistym lekarstwem na klasyczną, studencką monotonię ? Warto przez nią przejść, trochę się pomęczy, aby później w naszych sercach znów zagościła radość i błogi spokój 🙂

E.D