Niebieskie ogrodniczki, zielony bezrękawnik oraz talizman, który ma przypominać, że w życiu należy być przede wszystkim człowiekiem. To atrybuty bohatera naszego artykułu, który nie tylko naprawia awarie, ale i wierzy w to, że dobro zawsze wraca. Jego znakiem rozpoznawczym jest uśmiech, którym obdarowuje każdą napotkaną osobę. Jeśli jeszcze nie wiecie o kim mowa, poznajcie Pana Witka, woźnego Collegium Civitas oraz Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego. Osobę, która na długo zapada w pamięć.

Wykształcenie jest ważne, ale postanowiłem pójść własną ścieżką…

Skończyłem technikum. Później złożyłem papiery na Wyższą Szkołę Pedagogiczną, bo Uniwersytetu jeszcze wtedy nie było. Jeśli dobrze pamiętam, na jedno miejsce było ośmiu chętnych. Na wejściu zdawało się egzaminy. Udało mi się, ale mogłem podjąć tylko studia zaoczne, bo brakowało mi punktów za pochodzenie. Dawniej jak pochodziło się ze środowiska robotniczego to od razu przyznawano więcej punktów. Ja pochodziłem z inteligenckiego rodu, bo mama miała wykształcenie i już tych punktów nie dostałem. To był całkiem dobry system. Przed rozpoczęciem studiów zacząłem się zastanawiać, czy to jest to, czego chcę. No i podjąłem decyzję, że pójdę jednak swoją niezależną drogą. Były pewne trudne sytuacje, ale teraz jestem z nich dumny.

W środę przyszedłem za pracą, oni potrzebowali kogoś od czwartku…

Pracuję na Uniwersytecie od 1999 roku. Najpierw na ulicy Plebiscytowej, gdzie spędziłem 11 lat z kawałkiem. Potem powstał Civitas. Ja jeszcze zostałem na Plebiscytowej z racji z tego, że tam było prawo i administracja. Minęło kilka lat i zostałem przeniesiony właśnie tutaj w roli konserwatora. Sami widzicie, jak robię różne rzeczy. Na chwilę obecną do swoich obowiązków mam przypisany budynek Collegium Civitas oraz Prawo i Administrację.

Konserwator, na którego miejsce ja przyszedłem, pojechał do Niemiec, a kierownictwo potrzebowało kogoś na już. Można powiedzieć, że w środę przyszedłem za pracą, a oni potrzebowali kogoś od czwartku. Na początku było ciężko, bo czasem trafiały się wyzwania techniczne, których na co dzień nie miałem. Ale siłą rzeczy jakoś mi się udało tutaj utrzymać. Jestem zadowolony z tej pracy.

Nigdy nie chciałem zmienić tego co robię…

Nawet jak były jakieś trudniejsze okresy, to nie chciałem rezygnować. Ja mówię tak: jak idziesz bez stresu do pracy, nie z ciężkim sercem, to absolutnie nie ma problemu. Wiadomo, praca jest jednym z elementów w życiu, ale trzeba świadomie żyć.

Widzę efekty mojej pracy i jestem z tego zadowolony. Lubię się uśmiechać 🙂

To nie tylko z powodu pracy. Praca jest oczywiście ciekawa. Czasami pewne sytuacje przerastają, bo są trzy awarie naraz i trzeba coś wybrać, ale rzadko kiedy tak się zdarza. To jest taka praca, w której mam do wykonania różne czynności, jestem w ruchu i to bardzo sobie cenię. Kiedyś byłem 4 miesiące i 5 dni urzędnikiem. Intelektualnie dawałem radę, ale nie potrafiłem wysiedzieć przy biurku. A tutaj to zrobisz, tamto zrobisz, cały czas coś się dzieje. Ta praca jest ciekawa w tym kontekście, który wykonuje i mam z tego satysfakcję. Poza tym mogę się spotykać ze studentami i poznawać ludzi z innych kultur.

Wiem, że wszystkiego nie dam rady poznać, ale próbuję…

Od najmłodszych lat interesowałem się odmiennościami kulturowymi. Oczywiście tego wszystkiego się nie pozna, ale warto próbować. Fascynowało mnie to i przepadałem za czytaniem o tym. Może to była odpowiedź na szarą rzeczywistość, trochę też forma ucieczki od problemów. Kiedyś ciekawej prasy było więcej. Można było się z tego uczyć, teksty były napisane przez profesjonalistów. Nie liczyłem na to, że kiedyś pojadę do Afryki, bo byłem za mały. Ale czytałem, czytałem i otwierały się przede mną szerokie perspektywy. Kiedy byłem już dorosły, powiedziałem sobie, że może spróbuję tego dokonać.

Życie w Afryce jest dla mnie bardziej ekscytujące, niż życie na Marsie…

Do 1989 roku skupowałem walutę. Tak uzbierałem sobie na wyjazd na półtora miesiąca do Afryki. To było moje marzenie od zawsze. To był czas kiedy kończyła się komuna. Dostałem paszport, zrobiłem badania i mogłem pojechać – w sumie to popłynąć statkiem do krajów afrykańskich i siłą rzeczy do Europy Zachodniej. Taka wizyta w Afryce to odwiedziny zupełnie innej kultury. Moim zdaniem, jakby odkryli życie na Marsie to nie jest to tak ekscytujące jak życie w Afryce, mówię teraz subiektywnie oczywiście. Nie bałem się, jednak kiedy byłem na statku, to mnie straszyli, „że zjedzą mnie żywcem”. Gdy wyszedłem, poczułem mistykę tej chwili. To było w Abidżanie. Po trzech metrach coś mnie uderzyło, jakbym już tu kiedyś był. Płynąłem statkiem handlowym. Kiedyś było tak, że na statku handlowym były kabiny i pewna liczba pasażerów mogła popłynąć. Przez te wszystkie lata dużo uczyłem się o Afryce. Teraz mamy Internet i można zobaczyć każdy kraj, a ja do czasu Internetu o każdym kraju już coś wiedziałem.

Nie byłem mistrzem w mówieniu po angielsku, Afrykanie na szczęście też nie byli…

Porozumiewałem się z nimi po angielsku, ale mój angielski nie był jakiś super. Całe szczęście Afrykanie też nie byli mistrzami. Ale nie było źle (śmiech). Zresztą wolałbym z tubylcem tamtego kontynentu mówić po angielsku niż z Anglikiem. Bo tutaj ładnie płynie twój język, nie połyka się słów.

Mam 55 lat i ciągle jestem ciekawy życia…

Bardzo lubię czytać, czy to prozę, czy polityczne teksty. Kocham to. Lubię sobie pojeździć po Opolszczyźnie. Mając te 55 lat, ciągle jestem ciekawy życia. Zdaję sobie sprawę, że poznam zaledwie część tego, co jest do poznania. Staram się żyć ciekawie, jak najwięcej mieć z życia.

Jak za życia jesteś w raju, to trudno być negatywnie nastawionym do życia…

Chociaż nic nie jest proste, bez dwóch zdań. Będąc w Afryce wiedziałem, że tam będzie dobrze, ale nie wiedziałem, że będzie aż tak dobrze. Trzeba być na to oczywiście przygotowanym intelektualnie, bo to nie jest tak, że jedziesz w jakieś miejsce i tam się będziesz wszystkiego dowiadywał. Kiedy jest się na miejscu, widać że różnimy się kolorem skóry czy kulturą. Jesteśmy też trochę przyzwyczajeni do tego, że obcy to jest ten zły. A my przecież jesteśmy jednością, całością. W tej różnorodności afrykańskiej bardzo dobrze się odnalazłem. Byłem z nimi bardzo zasymilowany, chociaż zdawałem sobie sprawę, że jestem inny. Proste, piękne sytuacje, kiedy spotykasz normalnych ludzi na mieście czy w wioskach. Zawsze chodziłem sobie pieszo i nigdy nie spotkało mnie nic złego. Chociaż wszyscy straszyli, że będzie źle. Ten wyjazd bardzo mnie wzbogacił i to jest istotny punkt w moim życiu. Wyjazd do Afryki otworzył mi też oczy na to, jak pięknie jest u nas. Troszeczkę to paradoksalnie brzmi, ale przed wyjazdem mało co wiedziałem o Opolszczyźnie. Teraz dostrzegam, ile piękna jest wokół nas. Naprawdę, nie trzeba daleko jechać. Potem chciałem jeszcze raz odwiedzić Afrykę, ale się nie udało.

Czytam i wiem, że jestem człowiekiem…

Najgorsze było 12 godzin w pracy, na dworze, gdy kopałem rowy pod telewizję. To była dla mnie prawdziwa próba. Pierwsze co robiłem po tym całym dniu pracy to przez godzinę czytałem książkę. Musiałem sobie uzmysłowić i pamiętać, że jestem człowiekiem, a nie jakimś stuprocentowym niewolnikiem. Na całe szczęście udało mi się ten okres przetrwać i potem trochę się pozmieniało.

Prowadzę półkoczowniczy tryb życia…

W tym roku spędziłem już 62 dni w podróży. Gdy mam wolny dzień albo podczas weekendu, staram się zawsze gdzieś pojechać – 20, 30, 40 kilometrów. Pierwotnie to było tak, że jechałem sobie z konkretnym planem. Jest jakaś miejscowość, najlepiej wysiąść tak, żeby móc do niej dojść samemu. Nie są najważniejsze zamki, kościoły, pałace do zwiedzenia, tylko sama droga. Do dzisiaj zapisuję sobie gdzie byłem, kiedy i w jaki sposób. Na początku opisywałem też te miejsca, które można zwiedzić, ale z czasem zdałem sobie sprawę, że nie jest to konieczne, bo droga jest najważniejsza. Nazbierało się już 1480 podróży, co oznacza, że prowadzę półkoczowniczy tryb życia (śmiech).

Nigdy nie przechodź obok życia…

Dużo rozprawiam na ten temat, ale to dlatego, że zauważyłem, że warto żyć aktywnie, świadomie. Ja mówię „nigdy nie przechodź obok życia”, nie należy tylko stawiać na sukces, korzyści ekonomiczne, materialne sprawy. Oczywiście nie należy ich lekceważyć, ale nie mogą one nami rządzić, bo w pewnym momencie będziemy dodatkami do samochodu czy czegoś innego. Nie będziemy sobie zdawali sprawy z tego, kim w ogóle jesteśmy, czy osobą autonomiczną, niezależną czy, powiedzmy, częścią struktury, która w moim przypadku nie jest kreatywna.

Dzięki tej pracy mam czas dla siebie…

Życie jest ciekawe. Nie trzeba daleko jechać, tylko patrzeć i starać się analizować. Być aktywnym w sensie intelektualnym, czytać, uczyć się. Wy siłą rzeczy się uczycie, bo studiujecie. I tak naprawdę nie macie czasu, żeby poczytać inną książkę. Ja mam pracę taką, a nie inną i dzięki temu mam czas dla siebie. W domu nie muszę się przygotowywać tak jak studenci albo jak wykładowca do zajęć. To jest duży plus.

Wiedza czyni silnym, mądrość czyni wielkim, a człowieczeństwo – niezwyciężonym…

To moje życiowe motto. Bo posiadając wiedzę, można kogoś zdominować, zawładnąć nim. Jak się jest mądrym to można wykorzystać tę wiedzę tak, żeby pomóc drugiej osobie. Jak znajdziemy się w sytuacji skrajnej i powiedzą nam „strzelaj, jesteś żołnierzem i musisz go zastrzelić, bo inaczej sam zginiesz”, trzeba znaleźć rozwiązanie w tej sytuacji i powiedzieć “nie”. Bo człowieka można zabić, ale nie zniszczyć. W dużych korporacjach zdarza się tak, że ludzie donoszą jeden na drugiego, bo kiedy są skłóceni, to lepiej się nimi rządzi. W takich sytuacjach trzeba umieć zachować się, jak porządny człowiek. Bo skrzywdzić kogoś jest łatwo, ale należy pamiętać, że równocześnie krzywdzi się też samego siebie.

Recepta na pozytywne nastawienie do wszystkiego:

*Nie gniewać się, unikać gniewu

*Nie spieszyć się

*Obserwować świat

*Być aktywnym, patrzeć na naturę i starać się od niej uczyć.

*Dużo czytać

*Szukać wiedzy

*Być tolerancyjnym względem wszystkiego

*Nie akceptować złych zachowań.

*Zdać sobie sprawę, że naszą siłą jest różnorodność

*Jak się czegoś boisz, to staraj się to poznać

* Po prostu – kochaj, a żyj jak chcesz

 

 

Asia Gerlich, Natalia Worek

foto. Dawid Machecki