Nie raz było słychać, widać i czuć, jak ludzie pałają nienawiścią do pogody standardowej dla jesieni, a mianowicie deszczu i szarości. Ile narzekań przewinęło się pod jej adresem przez ostatnie tygodnie maja, gdy powinno świecić słońce i ogrzewać wszystko co napotka na swojej drodze. Czemu aż tak bardzo przywiązujemy uwagę do czegoś, na co nie mamy wielkiego wpływu? Czemu jest w stanie diametralnie zmienić naszą percepcję danej chwili, dnia, lub nawet tygodnia?

Osobiście jestem jedną z największych fanek deszczu i się z tym nie kryję. Przyznam szczerze, że ma dla mnie właściwości oczyszczające – nie tylko powierzchowne, ale przede wszystkim wewnętrzne. Uwielbiam czuć krople na skórze i ogólny widok otoczenia pochłoniętego przez spadające z nieba drobinki. Niektórzy mówią “Lubię go, ale jak siedzę w domu pod kocem i z herbatą”. Jasne, taki scenariusz jest wymarzony, szczególnie przez mole książkowe i innych domatorów. Zawsze trochę śmieszy mnie to, że ludzie w popłochu uciekają przed kroplami i kryją się pod każdym napotkanym dachem. Co jednak by się stało, gdyby wyszli ze swojej strefy komfortu? Roztopili się? W końcu wszystko jest dla ludzi.

Istnieją jednak osoby, które trzymają się z dala od niego z całkiem innych powodów. Mogą zaliczyć siebie do cierpiących na meteoropatię, ponieważ odczuwają zmiany pogodowe intensywniej niż inni i bywa nawet, że przez to nie są w stanie prawidłowo funkcjonować w ciągu dnia. Wiadomo, iż będąc młodym objawy nie są aż tak dotkliwe, polegają raczej na dyskretnych zmianach samopoczucia lub bólach głowy, lecz z wiekiem te nasilają się i przybierają różne formy. Dlaczego jednak każdy z nas aż tak zwraca uwagę na otoczenie, w którym porusza się codziennie tak samo i jest tą samą osobą, bez względu na panujące warunki?

Łączymy konkretną pogodę z konkretną porą roku lub miesiącem, a potem przeżywamy szok, gdy nie sprawdzi się to, co zakładaliśmy. Ile osób czekało na śnieg na święta Bożego Narodzenia i na słońce podczas Wielkanocy? Przecież śnieg w grudniu powinien być oczywisty, a końcówka marca przynieść pierwsze ciepłe powiewy wiatru i promyki słońca, czyż nie? Ilu z nas z przewidziało, że pogoda po części zamieni się miejscami i będziemy święcić koszyki niemalże przekopując się przez zaspy śniegu? Bywało i tak. Nie w tym roku, ale w poprzednich. Od czego to zależy? Może jednak na to, co spada na nas z nieba, mamy o wiele większy wpływ niż nam się wydaje?

Ludzie sądzą, że należy im się wszystko, co daje matka natura. Niekoniecznie. To, że zostało stworzone, nie znaczy, że trzeba to wykorzystać, już na pewno nie w sposób, w jaki niekiedy błędnie rozumiemy. Jak pisałam – wszystko jest dla ludzi. Oczywiście, ale z umiarem. Bierzemy coś za pewnik, bo ciągle jest, odrasta, rodzi się na nowo – nie znaczy to jednak, że będzie na zawsze. Pogoda też stale się zmienia i mamy większy niż mniejszy wpływ na jej kształtowanie. Zanieczyszczenia spalinami, globalne ocieplenie i inne zagrożenia środowiska, których twórcami jesteśmy tylko i wyłącznie my – to wszystko kształtuje nas w tym samym stopniu, w jakim my to kształtujemy.

 

Autor: Patrycja Drabik