Jeśli ktoś szuka literatury grozy, która nie opiera się na dobrze znanych motywach, to musi się dużo natrudzić. Ale rezultat często jest tego wart. Nie trzeba nawet przedzierać się przez gąszcz tłumaczeń zagranicznych horrorów, niezwykłą literacką energię na grozowym poletku można znaleźć w Polsce.

Dzieło Wojciecha Guni nie jest kolejną kompilacją horrorów, w których nie wiadomo jak straszny potwór próbuje ukatrupić wszystkich bohaterów. W zbiorze opowiadań nie uświadczymy wilkołaków, upiorów, zombie czy innych mózgojadów. Strach w prozie Guni wynika z unaocznienia bezcelowości naszych żyć obnażanej na każdym kroku. Autor pokazuje, że to w nas samych drzemie najwięcej zła i strachu. Choć kto wie, może to tylko wina domu, który zakrzywia rzeczywistość i sprawia, że postaci stają się przeraźliwie wyobcowane? Na to pytanie można spróbować odpowiedzieć po lekturze Domu wszystkich snów. Może ktoś znajdzie w sobie wystarczającą iskrę odwagi, aby tego dokonać.

Teksty, motywy czyli fundamenty Domu…

Całość zbioru tworzy 13 utworów. Znajdziemy w dziele Guni teksty różne objętościowo. Te krótsze, trzystronicowe (przykładowo Kiedy pszczoły patrzą w gwiazdy czy Bajka o pewnym królestwie), mają nieco filozoficzny charakter. Miłośnicy dłuższych form mają także możliwość zagłębić się w niepokojącą tajemnicę Domu Motta, którą rozpisano na około 150 stron, co powoduje, że można mówić o tej historii jako o mikropowieści.

Tytułowy motyw domu powtarza się w kilku opowiadaniach. Zdecydowanie nie są to budynki, w których znajdzie się szczęście rodzinne czy swój ciepły kąt z kotami. Bliżej im do metaforycznych więzień, miejsc, gdzie rzeczywistość staje się straszną i nihilistyczną udręką. Bohaterowie usilnie próbują nadać sens swoim bezcelowym działaniom, lecz stopniowo tracą wiarę i nadzieję. Można powiedzieć, że dom jest potworem, ale nie za sprawą nawiedzających go piekielnych dusz. To same budowle powodują szaleństwo bohaterów. Ten stan przychodzi różnymi drogami, ale zawsze się pojawia. Budynki różnią się lokalizacją i stanem materialnym, jednak wszystkie wydają się bardzo podobne w swojej naturze. Kto wie, może to jest ten sam Dom, byt spoza naszej rzeczywistości? W końcu na kartach opowiadań nie zostaje wyjaśnione, czym tak naprawdę są te budowle. Każdy czytelnik może różnie interpretować dzieło Guni. 

Domu wszystkich snów nie brak takich tematów jak przemoc domowa, niepełnosprawność i starość uniemożliwiające samodzielne życie czy izolacja społeczna. Te motywy nie pojawiają się tylko po to, aby szokować, ale stanowią ważny, napisany ze sporym wyczuciem, element tekstów. Trudne, traumatyczne wydarzenia wpływają na bohaterów i fabułę bez nadmiernego epatowania szokującymi scenami i wyciskania łez. Opowiadania Wojciecha Guni nie uciekają w coraz większą i większą brutalność. Jest to groza, która niepokoi, przeraża, ale nie uświadczymy w niej morza krwi ani tortur ocierających się o absurd.

Jestem zdania, że kilka, zwłaszcza tych krótszych, tekstów trochę nie pasuje do całości. Rozdzierają temat przewodni i są bardziej eksperymentami, które raz są udane, a raz nie. Ostatecznie warto spróbować i dać im szansę, chociaż nie one stanowią o wartości zbioru opowiadań. Za najlepsze teksty uznaję wspomniane Dom Motta, Raport w sprawie objawień przy ulicy Szeptów, Pokój Anny, a także I kiedy płomienie.

Narracja i język mogą straszyć na wiele sposobów

Narrator w utworach stosuje różne sztuczki, aby wprowadzić czytelnika w poczucie dezorientacji i odrealnienia. Niektóre opowieści są prowadzone z perspektywy dzieci, które siłą rzeczy mniej rozumieją świat, ale i tak już zdążyły się przekonać, czym jest zło. Z kolei w opowiadaniu Raport w sprawie objawień przy ulicy Szeptów bohater nie ma nóg, więc jego punkt widzenia powoduje nietypowe, ale udane doświadczenie narracyjne.

Domu… sam język momentami buduje klimat wyobcowania. Niektóre opisy biorą elementy znanego nam świata i przekształcają je w coś niezrozumiałego, sprzecznego z ich naturą. Nie brak dróg prowadzących donikąd czy domu, który nie ma stałego rozmieszczenia pokoi. Poza zrozumieniem pozostaje dziecko, które zostało spłodzone przez kobietę i miasto. Stylistycznie tekst stoi na dobrym poziomie, ładnie żongluje złożoną poetyckością i prostotą. Momentami można się zgubić i nie zrozumieć, o co autorowi chodzi. Ale to być może cena za stworzenie intrygującej, choć jednocześnie strasznej rzeczywistości literackiej.

Zachęcające zakończenie i oklaski

Ogólnie patrząc, Dom wszystkich snów Wojciecha Guni to pełne metafor dzieło, które ma dość przygnębiający wydźwięk. Przygnębiający nie znaczy jednak nudny, jak głosi powiedzenie, które przed chwilą wymyśliłem. Przyznaję, że była to dla mnie trudna lektura, ale zostałem wciągnięty w tajemniczy i przerażający, ale zarazem poruszający klimat tych nietypowych opowiadań grozy. Ostrzegam, że nie jest to książka dla dzieci czy też osób zmagających się z trudnymi emocjami w swoim życiu. Dom wszystkich snów jest dziełem trudnym. Wiem, powtarzam się, ale to dobre określenie. Zarówno w sferze egzystencjalnej, emocjonalnej, jak i literackiej. Ale jeśli ktoś szuka interesujących książek, to ten zbiór opowiadań jest wartościowym wyborem.

Na zakończenie – przy książce zazwyczaj pracuje kilka osób. Warto o nich wspomnieć, szczególnie przy publikacji tak ciekawej i udanej. Za estetyczną i intrygującą okładkę, współgrającą z literacką treścią, odpowiada Bartosz Czarnecki (oprócz tego to też redaktor tekstu). Korektę wykonała Barbara Mikulska, a redaktorem prowadzącym i osobą odpowiedzialną za adiustację autorską wydania był Marcin A. Dobkowski. Dom wszystkich snów został wydany przez wydawnictwo Literate.


Autor: Dariusz Kucharek
Grafika główna: Agata Smolarczyk
Grafika: wydawnictwo Literate