Jako członkowie redakcji Gazety Studenckiej oraz studenci Uniwersytetu Opolskiego chcielibyśmy wyrazić nasze pełne poparcie dla walczącej Ukrainy. Wśród naszej społeczności uniwersyteckiej są studenci pochodzący z Ukrainy, którzy osobiście zostali dotknięci przez dramat wojny. Aby pokazać im naszą solidarność, przeprowadziliśmy wywiad z Anastasią Vodianko – osobą, której rodzina z powodu wojny opuściła swój dom. 

Jak wspominasz noc wybuchu wojny w Ukrainie?

Tę noc wszyscy zapamiętamy na długo. Nie wierzyłam w to, że może zacząć się wojna, co najmniej nie tak brutalna i nie na taką skalę. Mój partner tej nocy zdecydował, że nie pójdzie spać, a ja, przekonana, że nic się nie wydarzy, usnęłam. Około godziny trzeciej obudził mnie; o tej porze w Kijowie były pierwsze eksplozje. Godzinę później została zaatakowana nie tylko stolica, ale również miasta we wschodniej i centralnej Ukrainie. Zadzwoniłam do Mamy około szóstej  moja rodzina jeszcze nie wiedziała o tym, że zaczęła się wojna. Niecałą godzinę po tej rozmowie zostało zbombardowane lotnisko w moim rodzinnym mieście, Iwano-Frankiwsku.

Wojna zniszczyła spokojne codzienne życie wielu ludzi. Jaka była historia Twojej rodziny? Od kiedy jesteście w Polsce? 

Przeprowadziłam się do Opola osiem lat temu, natomiast moja rodzina przyjechała tu po wybuchu wojny. Pierwsze tygodnie konfliktu były najgorsze, byłam zszokowana tym, co się dzieje, jak wiele osób prawie nie spałam i cały czas sprawdzałam wiadomości. Próbowałam znaleźć sposób na wywiezienie rodziny z Ukrainy, a kiedy to się udało, musiałam pomóc im w oswojeniu się z nowym miejscem. Przez miesiąc nie było mnie w pracy  najpierw w ogóle nie potrafiłam pracować, później wykonywałam zlecenia zdalnie. Początkowo Mama nie chciała wyjeżdżać z kraju, jednym z powodów był stan zdrowia Babci. Na granicy z Polską były ogromne kolejki, ludzie czekali na ulicy po kilka dni, a w nocy temperatura spadała poniżej zera. Załatwienie transportu nie było łatwym zadaniem, znalezienie kierowcy, który zgodziłby się na podwiezienie nas do granicy, zajęło kilka dni. W 10. dniu wojny wraz z moim chłopakiem pojechaliśmy na granicę węgiersko-ukraińską, żeby odebrać tam Mamę, Babcię, młodszego Brata i dwie świnki morskie (Mię i Brunona). Zdecydowaliśmy się na tak daleką podróż ze względu na o wiele krótszą kolejkę na przejściu granicznym Wyłok-Tiszabecs. Przez kolejne dwa miesiące mieszkałam ze swoją rodziną pod jednym dachem. To było prawdziwe wyzwanie, każdy z nas miał inne potrzeby i przyzwyczajenia. 

Wojna skazała na przymusową rozłąkę wiele rodzin, ponieważ mężczyźni pozostali w kraju, aby walczyć za ojczyznę. Jak przyjęliście decyzję Taty o wstąpieniu do batalionu?

Już pierwszego dnia wojny mój Tato poszedł do komisariatu wojskowego, żeby zgłosić się jako ochotnik. Batalion, w którym dzisiaj wykonuje obowiązki zastępcy dowódcy jednej z kompanii, został założony dopiero w maju tego roku. To była szczera potrzeba i chęć niesienia pomocy ojczyźnie. Bałam się o niego, ale nie namawiałam do zmiany decyzji.

Wiem, że organizujesz zbiórkę pieniędzy, aby wspomóc batalion, w którym walczy Twój Tata. Czy chciałabyś opowiedzieć coś więcej o tej akcji?

Któregoś dnia Tato poprosił mnie, żebym spróbowała załatwić dla jego jednostki sprzęt termowizyjny. Są to bardzo kosztowne urządzenia  jeden termowizor o odpowiednich parametrach kosztuje około 12,5 tys. zł. Pod koniec czerwca wraz z Mamą założyłyśmy zbiórkę, osoby wspierające to głównie nasi znajomi i znajomi znajomych. Dzięki ich zaangażowaniu udało się uzbierać wystarczającą kwotę na zakup pierwszego termowizora i taktycznego dalmierza. Później wpłaty stały się coraz rzadsze, a batalion nadal potrzebował pomocy, więc musiałam wymyślić, skąd pozyskać więcej pieniędzy. Jako absolwentka Wydziału Sztuki UO dość dobrze znam opolskie środowisko artystyczne, dlatego zorganizowanie charytatywnej aukcji sztuki było naturalną decyzją. Pomysł spotkał się z dość dużym odzewem wśród artystów związanych z Opolem, dzięki czemu udało się zebrać 57 dzieł. Agnieszka Kania, właścicielka Galerii Panaceum, zgodziła się na udostępnienie pomieszczenia, a Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu i Wydział Sztuki UO pomogli w organizacji i nagłośnieniu akcji. Zebraliśmy około 13,5 tys. zł, za zebrane środki został kupiony kolejny termowizor, który już w tej chwili jest w drodze do chłopaków.

Co najbardziej cenisz w Ukrainie? Za czym najbardziej tęsknisz? 

Najbardziej tęsknię za Iwano-Frankiwskiem, na szczęście miasto tylko nieznacznie ucierpiało wskutek wojny. 

Czy planujesz po wojnie wrócić do swojego kraju?

Po wojnie nie planuję wracać, obecnie tu jest mój dom, ale życzę tego mojej rodzinie. Oni nie chcieli wyjeżdżać, mieli inne plany. Najbardziej współczuje mojemu Bratu. Ma dopiero 11 lat i bardzo mi przykro, że musi dorastać w takich czasach. 

Obecnie wraz z Mamą i Babcią mieszkacie w Polsce. Czy utrzymujesz kontakt ze znajomymi z Ukrainy? Wiesz, co u nich słychać i czy są bezpieczni? 

Wyjechałam do Polski, mając 17 lat, od tego czasu szkolne przyjaźnie już osłabły, ale mniej więcej wiem, co dzieje się w ich życiu  są w miarę bezpieczni. Na roku miałam sporo koleżanek ze wschodniej Ukrainy i o ich rodzinach niestety nie mogę powiedzieć tego samego, część z nich obecnie żyje pod okupacją. 

Jak jeszcze jako Polacy moglibyśmy pomagać Ukrainie? 

Polacy zrobili naprawdę dużo, za co Ukraińcy są im niezmiernie wdzięczni. Trzeba nadal pomagać i pamiętać, że wojna trwa i dopóki działania wojenne się toczą, dopóty za wcześnie jest mówić o wygranej Ukrainy.

Jak czujesz się w Polsce? Czy zauważyłaś, że od czasu wybuchu wojny ludzie zmienili swój stosunek do Ciebie jako do Ukrainki? 

Czuję dużo wsparcia nawet od osób obcych. To, jak dzielnie walczy Ukraina, było zaskoczeniem nie tylko dla świata, ale również dla samych Ukraińców. Myślę, że z tego powodu Polacy zmienili swoje nastawienie wobec nas. 

O czym marzysz? 

Marzę o tym, żeby życie znów wyglądało jak przed wojną. Bądźmy szczerzy – pokój był przez nas niedoceniany.

***

***

Z całego serca zachęcamy do udziału w zbiórce organizowanej przez naszą koleżankę Anastazję. Więcej informacji o tym, w jaki sposób i pod jaki adres należy wpłacać datki, znajdziecie na stronie: https://zrzutka.pl/sgb5kx.


Rozmawiała: Zuzanna Kozłowska
Zdjęcia: Archiwum Anastazji Vodianko