Disclosure z języka angielskiego oznacza odkrycie. To słowo trafia w samo sedno, jako opis duetu, który kryje się pod tą właśnie nazwą. Dwóch braci z południowego Londynu: Howard (1995) i Guy (1992) Lawrence, mimo bardzo młodego wieku zdążyli już nieźle namieszać na rynku muzyki elektronicznej. Jeżeli jeszcze o nich nie słyszałeś, to zapewniam Cię, że to tylko kwestia czasu.
Pod nazwą „Disclosure” nagrywają od 2010 roku i od tamtego czasu sukcesywnie wyrabiają sobie markę na scenie elektronicznej. Jednak dopiero pod koniec 2012 roku za sprawą singla zatytułowanego„Latch”, który znalazł się na 11 miejscu listy najchętniej kupowanych nagrań w Wielkiej Brytanii, zespół zyskał popularność na skalę światową. Chłopaki po takim sukcesie nie spoczęli jednak na laurach i następny wydany przez nich singiel pt. „White noise”(rok 2013) stał się równie chętnie kupowany, jak i lubiany przez rzesze ludzi na całym świecie. Po fenomenalnym starcie nie trzeba było długo czekać na więcej porcji pozytywnej energii płynącej z ich muzyki. 4 czerwca br. do sklepów trafiła ich debiutancka płyta pod nazwą „Settle”. Singlem promującym krążek został utwór „You & me”, który, tak jak jego poprzednicy szybko stał się wielkim hitem. Często niestety bywa tak, że reszta płyty danego zespołu, czy wokalisty na tle najbardziej „znanego i lubianego” jednego, czy dwóch singli, wypada blado. W tym przypadku tak się jednak nie dzieje. Przyznać muszę, że każdy utwór na longplayu „Settle” niesie powiew niebywałej elektronicznej lekkości i świeżości. To jedynie uogólnienie, jakie przyszło mi na myśl, bo słychać, że chłopcy nie ograniczają się do jednego nurtu przy tworzeniu swoich kawałków.
Jak sami twierdzą inspirację czerpią ze wszystkich gatunków muzyki: od metalu, przez R&B aż po funk, czy jazz. Przez co każdy ich utwór ma swój indywidualny wydźwięk i nie jest kopią poprzedniego, co akurat dla mnie jest bardzo ważne. Wyszczególnić muszę przede wszystkim współpracę chłopaków z wieloma artystami takimi jak: Jessie Ware, Aluna George, czy Jamie Woon, ponieważ według mnie każdy featuring na tym krążku jest udany w stu procentach. Płyta tych dwóch utalentowanych braci towarzyszy mi dosłownie wszędzie, w aucie, przy sprzątaniu, czy w pracy. Sprawdzi się idealnie jako gwiazdkowy prezent dla wielbiciela współczesnych rytmów. Uważam, że jest ona absolutnym niezbędnikiem na każdego typu domówkę, czy prywatkę. A już na pewno jest obowiązkową pozycją na nadchodzącą imprezę sylwestrową. Wypróbuj, a daję słowo, że nie pożałujesz!
Jagoda Adamowicz