Parę dni temu, to jest 3 lutego obchodziliśmy 56 rocznicę powrotu do kraju zabytków o niezwykłym rodowodzie. W 1959 r. z Kanady przywieziono bowiem Kronikę Galla Anonima, miecz Szczerbiec oraz insygnia królewskie. Wszystkie z nich stanowią pamiątkę monarchicznej Polski, rządzonej przez Piastów, Jagiellonów czy też kolejnych królów elekcyjnych. Skoro jesteśmy w posiadaniu miecza, który przez wieki służył do koronowania króla, to może warto byłoby go ponownie wykorzystać tytułując w naszym kraju monarchę, człowieka która posiada unikalne pochodzenie, płynie w niej „błękitna krew”. Pytanie brzmi gdzie znaleźć taką osobę i czy instytucja króla jest w ogóle dzisiejszej Polsce niezbędna.
W kraju nad Wisłą pomieszkuje całkiem spore grono osób, którym marzy się „powrót króla” rodem z Władcy Pierścieni, gdzie osoba o odpowiednim autorytecie strąci ze stołków dotychczasową władzę i obejmie rządy silnej ręki, powodując że w Polsce zapanuje dobrobyt i stanie się krainą mlekiem i miodem płynącą. W tym momencie największą partią skupiającą zwolenników monarchii jest KORWiN, której w przyszłości marzy się w Polsce monarchia. Jak jednak znaleźć odpowiedniego kandydata?
Musielibyśmy się cofnąć do ostatniego momentu, w którym w Polsce panował legalny król niepodległej Polski. Aktem prawnym, który regulował instytucję monarchy była Konstytucja 3 maja z 1791 roku i to ona jako ostatnia posiada regulacje, w których królem miała zostać osoba z dynastii Sasów. Może więc pójść tym tropem, udać się do Niemiec i przywieźć do Polski następcę Augustów, ogłaszając go królem? Zgodnie z prawem to władca z tej dynastii powinien zostać królem Polski. Pomysł ten wydaje się jednak irracjonalny, nie można mieć żadnej pewności, że ta osoba miałaby odpowiednie umiejętności do rządzenia krajem, ponadto wydaje się że trudno byłoby Polakom zaakceptować kogoś z innego państwa na tronie.
Nowym władcą mogłaby zostać osoba z rodu Romanowów, gdyż od 1815 roku car uznawał się za króla Polski. Nasze państwo znajdowało się wtedy po zaborami, osoba z tej dynastii miałaby więc raczej słabą legitymizację władzy, wydaje się że społeczeństwo nie zaakceptowałoby monarchy, którego poprzednicy okupowali polskie ziemie. Następca tronu z tej linii istnieje, mało tego uważa się za prawowitego carycę Rosji, a także królową Polski. Jest nią Maria Wladimirowna Romanowa. Jednak twierdzeń tej Pani nikt raczej nie bierze na poważnie, w Rosji podobnie jak w Polsce panuje republika i nikt nie wyobraża sobie powrotu króla, w tym wypadku królowej.
Skoro kandydaci których legitymizacja pochodziłaby z aktów prawnych dawnej Rzeczpospolitej, tej niepodległej jak i będącej pod zaborami, odpadają może warto poszukać następcy króla wśród rodaków? Znaleźć kandydata, który będzie spełniał kryteria „króla Piasta”. Wciąż żyją następcy Sobieskich, Wiśniowieckich czy Poniatowskich. Jak jednak zdecydować które z nich jest prawowitym następcą tronu? Ponadto skąd mamy mieć pewność, że osoby te będą potrafiły wykazać się umiejętnościami cechującymi monarchę? Wydaje się, że i w tym przypadku pomysł jest chybiony. Niektórzy twierdzą, że jeśli będzie potrzeba znalezienia króla to „sam się znajdzie”. Jednak czy to jest celem przywracania monarchii, by na siłę szukać odpowiedniego kandydata, osadzając go na tronie, wsadzając mu berło do ręki, koronę na głowę i dać tej osobie niemal nieograniczoną władzę? Jedną z cech charakteryzujących królestwo jest rzekome szlachetne pochodzenie króla, płynąca w nim „błękitna krew”. Poszukiwanie kandydata na króla nie wydaje się rozsądne, szczególnie że od panowania ostatniego z nich Stanisława Augusta Poniatowskiego minęło 220 lat.
Abstrahując od aspektów historycznych, ustanowienie monarchii stanowiłoby istotny problem natury prawnej. Polska bowiem jest republiką, co zostało zawarte w Konstytucji chociażby w postaci Prezydenta. W związku z tym wprowadzenie instytucji króla do obowiązujących regulacji prawnych byłoby trudne. By zmienić Konstytucję potrzebna jest większość 2/3 posłów w Sejmie, w tym momencie nawet koalicja rządząca nie może pochwalić się takim wynikiem i nic nie wskazuje by miało się to zmienić po najbliższych wyborach parlamentarnych.
W związku z irracjonalnością ustanawiania Polski królestwem, odpowiednim wyjściem byłoby wprowadzenie instytucji silnego prezydenta, wyposażenie go w liczne uprawnienia, na kształt głowy państwa w Stanach Zjednoczonych. Tak ukształtowany urząd prezydenta byłby bowiem czymś na kształt „obieralnego króla”. Przy ustanowieniu tzw. systemu prezydenckiego panowanie monarchy byłoby zbędne i nikt za Jagiellonem czy Sobieskim by nie zatęsknił.
Aleksander Petryszyn