Budzik. Śniadanie. Autobus. Szkoła. Nieprzerwalny cykl istnienia poczciwego licealisty. Jedyna rzecz jaka trzyma go przy życiu to myśl o studiach i wreszcie tak upragnionej wolności. No, ale czym ta wolność jest?
Każdy licealista wyobraża sobie przyszłe lata samodzielnej nauki inaczej. Gdyby oto zapytać odpowiedzi zapewne wahałyby się od imprezy na okrągło do braku szlabanu ze strony rodziców, albo jeszcze lepiej świętego spokoju.
A z resztą o czym ja mówię, nie ważne z której strony na to spojrzeć to co się dzieje po maturze jest bez wątpienia całkowicie inną czasoprzestrzenią.
Oczywiście, nie śmiem twierdzić iż nie ma obowiązków, ba odpowiedzialności, bo jest jej więcej niż ludzi na facebook’u, jednak rzeczą z jaką najtrudniej jest się pogodzić jest przytłaczający wolny czas. Toteż, myśl przerażająca. No bo co począć kiedy nikt na nas nie wrzeszczy co siedem minut, że powinniśmy się przyłożyć do roboty, lekcji, sprawdzianów? Jak mamy się zachować bez ciągłej dławiącej presji, która jak sznur coraz mocniej zaciska swoje piętno im bliżej do matury? To uczucie wszechogarniającej wolności wręcz zbija z nóg, paraliżuje, uzdrawia…
A przynajmniej jej pierwsze chwile, ponieważ potem wszyscy wracamy do rzeczywistości i cały kabaret gra od nowa. Lecz niemożliwym jest zaprzeczyć, iż jest to jeden z najważniejszych etapów współczesnego wyjadacza chleba.
Dlatego teraz, drogi studencie spróbuj sobie przypomnieć jak wyobrażałeś sobie studiowanie jeszcze przed napisaniem matury. I tu następuje czas na refleksje, jak bardzo twoje dziś różni się od tamtych marzeń? Czy wszystkie twoje założenia zostały zrealizowane?, a jak nie to czy nadal dążysz do ich realizacji? Może warto za nimi podążyć?
Przez chwileczkę zrobiło się aż za poważnie. Tak więc, pomówmy o czymś lżejszym. Wśród licealnych kręgów krąży plotka o siejącej postrach oraz terror przysłowiowej „pani z dziekanatu”, ile w tym prawdy oceńcie sami, lecz każdy z nowo ochrzczonych studentów musiał i musi przejść przez jakże uroczą, administracje studencką. O owej instytucji księgi można by było pisać latami na co nasza zapracowana redakcja nie ma najmniejszego czasu (i całe szczęście). Jednak, życzymy szczęścia i powodzenia w starciu z Najwyższą Formą a.k.a Polską Biurokracją. Jak to się mówi nie wykończą nas Arabii, wykończymy się sami, a zamiast miecza do własnej zagłady użyjemy długopisu lub ołówka HB.
Kolejnym mitem studenckim jest jakoby ewentualna, możliwa, opcja niedostępna dla niewtajemniczonych (licealistów) przespania więcej niż 3-5 godzin… Trzeba przyznać, że z punktu patrzenia licealisty brzmi to lepiej niż choroba nauczyciela, wypadek …. Znaczy się L4. -_-
Maria Czernikfunny_high_school_quoteshigh_school_students_u0026amp_university_students_720x434.jpg-465159084ba5174756ebd286b0c1c195