Czy mężczyzna może zaprzeczyć, że interesuje się lub jest powiązany ze sportem, a przede wszystkim z piłką nożną, wędkarstwem, albo samochodami, zwłaszcza jeśli chodzi o rajdy i Formułę 1? TAK!
W społeczeństwie panuje przekonanie, że wszyscy mężczyźni interesują się lub są przynajmniej w pewnym stopniu obeznani w tematach związanych ze sportem, samochodami (głównie od strony związanych z nimi dyscyplin, ale także technicznej) albo łowieniem ryb. Gdy podczas rozmowy o tym, komu przypadnie zaszczyt odbioru kolejnej złotej piłki czy zdobycia miana najlepszego piłkarza, ktoś przyzna, że nie bardzo go to interesuje, a dodatkowo nie zna prawie żadnego sportowca nominowanego do danej nagrody, może spotkać się z krzywym spojrzeniem innych ludzi uczestniczących w rozmowie – głównie mężczyzn. Taka sytuacja może być bardziej odczuwalna w małych miejscowościach, gdzie często występuje tylko jedna lokalna drużyna. Wówczas jej postępy śledzą wszyscy mieszkańcy, a samych członków, mniej lub bardziej, każdy kojarzy. W takim przypadku dana osoba naraża się na napiętnowanie ze strony bliskiej jej społeczności.
Z nieco łagodniejszą reakcją można spotkać się, jeśli w takiej sytuacji wystąpi kontrargument w postaci wyrażenia zainteresowania czymś innym. Najlepiej, by te dwie pasje były ze sobą powiązane lub żeby nasze hobby należało do mniej powszechnych. Reakcja będzie inna, jeśli powiemy, że zamiast piłki nożnej wolimy snookera lub koszykówkę, odmienna w sytuacji, gdy bardziej niż sport będziemy cenić astronomię lub fizykę kwantową, a jeszcze inna, jeśli zamiast obejrzeć mecz reprezentacji polski lub wyścig F1 będziemy woleli przeczytać książkę, lub na swój sposób odpocząć.
Warto postawić sobie pytanie, z czego to wynika? Dlaczego tak się dzieje? Cóż, odpowiedź nie jest taka jednoznaczna. Z jednej strony może to być kwestia w pewien sposób naturalna, ponieważ mężczyzn z reguły ciągnie w stronę sportowych zainteresowań. Jednak wówczas osoba stroniąca od takich rozrywek nie powinna być z tego powodu negatywnie postrzegana. Z drugiej zaś strony możemy mieć do czynienia z samonapędzającą się machiną. Kilku chłopaków, dla których piłka i auta są czymś najciekawszym na świecie, może oddziaływać na innych, zmuszając ich do podzielania tych zainteresowań. I tak ta „pajęczynka” się rozprzestrzenia. Istotne jest też zjawisko z zakresu perswazji, czyli tak zwany społeczny dowód słuszności, który w dużym skrócie polega na przyjmowaniu stanowiska innych osób (zazwyczaj większej grupy) w celu dopasowania się. Dzieje się tak najczęściej, gdy brak nam własnej opinii w danej sprawie. Na podstawie tych czynników kolejne osoby często udają choćby minimalne zainteresowanie daną tematyką.
Czy to jakakolwiek ujma na honorze lub strata statusu mężczyzny (co jest niemożliwe), jeśli zamiast obejrzeć finał Ligi Mistrzów, ktoś woli poczytać książkę albo iść na spacer? Nie. Czy można kogoś dyskryminować, obrażać lub pogardliwie traktować tylko dlatego, że podczas trwania Grand Prix F1 woli obejrzeć najnowszy pokaz mody albo zwyczajnie posprzątać w domu? Zdecydowanie nie. Niezależnie od tego, co komu sprawia przyjemność, a co nudzi do tego stopnia, że powoduje ciągłe ziewanie, jest to indywidualna sprawa.
Ktoś mógłby również zadać pytanie, dlaczego niektórzy krzywo patrzą na osoby niezainteresowane daną tematyką. Odpowiedź na to pytanie jest trudna, ponieważ ile ludzi tym problemem dotkniętych, tyle potencjalnych przyczyn. Przejawiać może się tu znowu zasada społecznego dowodu słuszności. Facet, dla którego sport czy samochody pozostaną poza kręgiem zainteresowań albo nawet elementarnej wiedzy, będzie traktowany jako ktoś inny, ponieważ nie wpisuje się w społecznie przyjęte normy, zwłaszcza te obowiązujące w niewielkiej społeczności lub środowisku – może być nim „męski świat”.
Ten artykuł został co prawda oparty na stereotypowych zainteresowaniach mężczyzn, ale odnosi się do wszystkich dziedzin życia i form spędzania czasu. Problem ten ma przełożenie również na kobiety. Dlatego warto pamiętać, że hobby nie ma płci.
Autor: Łukasz Wiszowaty
Grafika: Pixabay.com