Świat się skończył, liczebność rasy ludzkiej jest ściśle kontrolowana, a władzę przejęły stworzenia nocy. Jak doszło do tego, że wampiry nas pokonały? Czy jest jeszcze nadzieja? Tego dowiecie się, czytając tę fascynującą powieść.

O Wampirzym cesarstwie dowiedziałem się od mojej znajomej, wielkiej fanki literatury i fantastyki. Jej bardzo pozytywne opinie i liczne dobre recenzje w Internecie sprawiły, że szczerze zainteresowałem się tą powieścią. Szukałem też czegoś, co będzie dobrze wyglądało na półce, a wydanie tej książki już na pierwszy rzut oka robi ogromne wrażenie.

Autorem tej historii jest Jay Kristoff – australijski pisarz, który ma już spore doświadczenie w pisaniu fantastyki. W swojej młodości grywał w różnego rodzaju planszówki i papierowe gry RPG. Jak zauważyłem podczas czytania tej książki, jego doświadczenia z przeszłości odbijają się w tym, co pisze teraz. Elementy świata znane mi z Dungeons & Dragons występują tu czasem w bardzo podobnej formie, a część pojawiających się bohaterów mogłaby być równie dobrze odgrywana przez graczy. Nie sądzę jednak, by było to coś złego.

Protagonistą Wampirzego cesarstwa jest Gabriel de Leon – zmęczony życiem, sławny pogromca wampirów. Kiedyś był żywą legendą, ale życie zmieniło go na tyle, że jego bohaterskie poczynania zostały tylko wspomnieniami. To zgorzkniała postać, której zdarza się topić swoje smutki w alkoholu, a sarkazm i czarny humor to w jego przypadku norma. Główny bohater żyje w świecie wzorowanym na europejskim średniowieczu, a dużą rolę w jego życiu odgrywa organizacja mocno inspirowana kościołem katolickim. Na swojej drodze spotyka on wiele braci i sióstr zakonnych, a wiara to jeden z głównych tematów poruszonych w tej powieści. Sam świat przedstawiony tym różni się od średniowiecza, że pewnego dnia coś zakryło słońce, przez co ludzie zmuszeni zostali do życia w mroku. Światło jest mocno przyćmione, a najjaśniejsze momenty dnia przypominają wcześniejsze wieczory. Takie warunki sprzyjają wszelkim istotom nocy, które czują się w ciemności jak ryba w wodzie.

Czymś, co wyróżnia tę książkę, jest z pewnością forma, w której autor opowiada swoją historię. Uwięziony Gabriel w rozmowie z pewnym wampirem zdradza fragmenty swojego życia, a my jako czytelnicy przysłuchujemy się tej opowieści. Składa się ona z dwóch głównych linii czasowych i jest niekiedy przerywana dygresjami. Nie każdemu to przypadnie do gustu, ale ja czułem się, jakbym naprawdę tam był jako świadek rozmowy tych dwóch bohaterów. Trzeba też zaznaczyć, że z całą pewnością nie jest to książka przeznaczona dla dzieci. Pełno jest w niej wulgaryzmów, krew leje się strumieniami, pojawia się erotyka, a optymizmu i godnych naśladowania postaci niełatwo się tu doszukać. Bohaterowie żyją w trudnym świecie i podejmują czasem decyzje, na które w innych okolicznościach mogliby się nie zdecydować. Wampiry Kristoffa to nie pięknisie rodem ze Zmierzchu, a bezlitosne bestie, które napawają się okrucieństwem. Gwałcą, mordują i nie mają żadnych wyrzutów sumienia. Ludzi traktują jak zwykłą trzodę chlewną, istoty niezbędne im do życia, ale gorsze od nich pod każdym względem. Sam język powieści, mimo wielu przekleństw, jest momentami wręcz poetycki i często możemy się spotkać z filozoficznymi rozmyślaniami Gabriela. Książka to kopalnia cytatów, które zapadają w pamięć, jeden z nich brzmi: Zamknij człowieka na sto lat w pokoju z tysiącami książek, a pozna milion prawd. Zamknij go na rok w ciszy, a pozna siebie. Muszę też przyznać, że autor zgrabnie poradził sobie z opisaniem scen erotycznych. Jest ich dosłownie kilka, a każda z nich się na swój sposób wyróżnia.

Mam też kilka uwag co do polskiej wersji książki. Wydana przez wydawnictwo Mag powieść ma solidną twardą oprawę, a dwie wersje okładki są takie same jak w angielskim wydaniu. Sam wolę wydanie drugie z okładką z ilustracją Kerby Rones, której projekt graficzny wykonała Micaela Alcaino. Świetnie wypadają piękne ilustracje autorstwa Bena Orthwicka i znajdująca się w książce mapa świata wykonana przez Virginię Allyn. Problem mam jedynie z bardzo cienkimi stronami; trzeba było uważać, aby ich nie uszkodzić.

Koniec końców to naprawdę dobra lektura fantasy i można ją polecić wielu fanom tego gatunku. Trzeba jednak pamiętać, że powieść ma dosyć nietypową strukturę, a krew, morderstwa i zło spotkamy tu na każdym kroku. Ja dokładnie tego oczekiwałem i się nie zawiodłem.


Autor: Adrian Kokot
Zdjęcie: Adrian Kokot