Przepiękna grafika oraz precyzyjna praca malarzy, którą ogląda się z podziwem oraz nieopisanym zachwytem. Ale czy film rzeczywiście, kolokwialnie rzecz ujmując, dorasta do pięt arcydziełu Władysława Reymonta Chłopi?
Film miał swoją premierę 13 października zeszłego roku. Reżyserzy, DK Welchman i Hugh Welchman, zasłynęli już m.in. dzięki filmowi Twój Vincent z 2017 r. Ich najnowsza produkcja – animowany dramat filmowy przedstawia już pewnie dobrze znane nam ze szkoły średniej losy rodziny Borynów i pięknej, tajemniczej Jagny na tle zmieniających się pór roku i sezonowych prac w polu.
Świetny, wręcz można powiedzieć idealny pomysł na inspirację pejzażami Józefa Chełmońskiego – rzucają się w oczy nawet największym laikom. Już w pierwszych minutach widzimy analogię do obrazów m.in. Babie lato bądź Bociany tego wielkiego malarza, co zachwyciło mnie od razu i dało mi ogromne nadzieje co do filmu. Wspaniale zostały również pokazane przejścia pór roku, które wciągają widza w świat przedstawiony podczas seansu, dają odczucie bycia uczestnikiem rozgrywającej się akcji oraz obrazują przejścia mistrzowsko opisane przez W. Reymonta.
Muzyka to kolejny rewelacyjny aspekt. Wsłuchując się w nią, poczułem ducha kultury słowiańskiej, a na samo wspomnienie o niej dostaję, w pozytywnym znaczeniu, gęsiej skórki. Pieśni zostały oddane w sposób ciekawy, widz ma wrażenie, że to bohaterowie je śpiewają. Dodatkowo zadowolił mnie fakt, iż oprawa muzyczna podkreśla dramaturgię w niektórych scenach. Niestety to jedne z niewielu plusów, jakie mogę przypisać temu dziełu.
Moje myśli na koniec seansu można określić jako zawód z powodu niewykorzystanego potencjału. Rozumiem, iż szeroki odbiór oraz jego uniwersalność są istotne dla wszystkich twórców. Pomimo tego nie mogłem ukryć mojego rozczarowania faktem, że aby przekształcić Chłopów w jednostronną narrację, filmowcy bardzo zdeformowali fabułę oryginalnej powieści oraz przedstawili postaci w zredukowany sposób.
Można także odnieść wrażenie, iż uczucia bohaterów w stosunku do siebie to miłość, a nie, jak czytamy w papierowej wersji – instynkty. Oglądając, zwróciłem uwagę na przedstawienie relacji Jagny z Antkiem w sposób taki, że oni nie potrafią bez siebie żyć, a gromada jest tą złą, gdyż nie popiera działań bohaterki. Różni się to z oryginałem, informującym nas, iż nie chodziło o żadne uczucie a wyłącznie o biologiczny popęd. Wniosek jest taki, że twórcy po raz kolejny zniekształcili pewne kwestie dla, jak zakładam, większej popularności. Rodzi się tu jednak pytanie – czy nadanie uczuciom bohaterów wyższego wymiaru jest rzeczywiście złym zabiegiem?
Nasza główna bohaterka – Jagna – wydawała mi się wręcz przeraźliwie hollywoodzka. Odniosłem wrażenie, iż przedstawiono jej historię w taki sposób, żeby widz na koniec jej współczuł, co nie jest w zupełności zgodne z tym, co znamy z książki. Zdaję sobie sprawę, iż filmowcy chcieli nawiązać do ducha kobiecej siły i do współczesnych realiów, ale czyniąc to, zatarli w pewnym sensie oryginalny przekaz książki, co poniekąd minęło się z moimi oczekiwaniami. Jednak uważam pomysł za świetny, lecz można było pokazać to po prostu lepiej. Właśnie dlatego sądzę, że opowiedzenie historii z perspektywy Jagny było błędem, a o wiele przyjemniej by się to oglądało, gdyby bardziej skupiono uwagę na Hance. Twórcy ukazaliby wtedy jej hart ducha i ogólną postawę wobec życia, która jest bardziej warta naśladowania – przynajmniej wedle ekranizacji. Sposób ukazania postaci Hanki jest zgoła inny w porównaniu do tego, co znamy z Chłopów reymontowskich. Jestem przekonany, że to by uniemożliwiło pokazanie indywidualizmu bohaterki, co filmowcom udało się świetnie zrobić w kontekście tego, jak zaprezentowano Jagnę.
Pomimo zauważalnego wybiórczego potraktowania fabuły książki W. Reymonta polecam obejrzenie tej adaptacji dla osobistego porównania i wysnucia swojej opinii oraz dla własnego rozwoju kulturowego, gdyż jest to naprawdę ważne dzieło. Oczywiście mając jednak cały czas na uwadze fakt, iż istnieje książkowy pierwowzór tej historii, który jest jeszcze bardziej cudowny i wart uwagi.
Tekst: Jakub Sokołowski
Grafika: Next Film