To miał być obraz, który łamie wszelkie dotychczasowe standardy, charakterystyczne dla polskich produkcji o miłości. I jest.
Zamierzeniem twórców filmu BIG LOVE, z reżyserką Barbarą Białowąs na czele, było pokazanie historii, która łamie wszelkie, przekoloryzowane stereotypy na temat uczucia pomiędzy kobietą a mężczyzną. Już sam tytuł, ironizując wchodzi w polemikę z odbiorcą. Później, gra z widzem toczy się właściwie na każdym poziomie- rozpoczynając od braku chronologii, która zmusza go do obejrzenia całości filmu, kończąc na bardzo (jak na polskie kino) odważnych scenach. I nie chodzi tu o sceny erotyczne, które wywołały niemałe zamieszanie. Oczywiście, było to przełamanie pewnego rodzaju tabu, będącego bolączką nie tylko polskich filmów, ale także naszego społeczeństwa – czy to dobrze? To ocenią widzowie. Swoją uwagę warto jednak poświecić samemu przekazowi, tragicznej historii dwojga młodych ludzi.
Oprócz dwójki głównych bohaterów – Aleksandry Hamkało i Antoniego Pawlickiego – w produkcji wzięły udział takie gwiazdy jak: Borys Szyc, Małgorzata Pieczyńska czy Robert Gonera. To jednak para głównych bohaterów, ich kreacje i emocje, nadały sens całej opowieści. Warto zaznaczyć, że Ola Hamkało debiutowała na „dużym” ekranie. Debiut ten z pewnością nie został niezauważony. Z zupełnie innej strony poznajemy także Antka Pawlickiego, który do tej pory grywał raczej „grzecznych” chłopców.
Chociaż większość profesjonalnych recenzji nie jest przychylnych tej produkcji – już po paru dniach od premiery spłynęła na niego fala krytyki, to najważniejsze jest, co myślą o nim odbiorcy. Ci natomiast, na forach dają wyraz swojemu zadowoleniu i chcą więcej. Nie pozostaje nic innego, jak pogratulować twórcom sukcesu- bo przecież najważniejsze jest by nie pozostać obojętnym- i czekać na następny.
Anita Pilżys