Wraz z nowym rokiem pojawiają się w naszych głowach wielkie plany. Początek roku sprzyja zwykle podejmowaniu wyzwań, kształtowaniu postanowień noworocznych, które niestety pod koniec stycznia często idą już w zapomnienie.
Po hucznej zabawie Sylwestrowej i zwykle leniwych pierwszych dniach stycznia przychodzi czas na określenie celów i wyznaczeniu sobie zadań na kolejne 12 miesięcy. Nieodosobnieni w tym temacie są również biegacze. Zarówno amatorzy jak i sportowcy, Ci którzy biegają często i Ci którzy biegać chcą zacząć. 2015 km (mniej lub więcej zależnie od powitanego roku), częstsze treningi, mniej obijania i tak w nieskończoność. Zapominamy jednak, że 12 miesięcy to bardzo długo, a karnawał, zima, przesilenie, przeziębienia i inne wymówki skutecznie zniechęcają nas do podejmowania wytyczonych celów i realizacji planów. Czy nie lepiej więc spojrzeć na biegi długodystansowe z nieco krótszym dystansem? Można przecież planować zmiany w perspektywie miesiąca i to też jest dobre postanowienie. O ile łatwiej zrealizować postanowienie, gdy czas na jego realizacje jest krótszy niż 365 dni, zwłaszcza, że mowa o bieganiu a nie uzbieraniu pokaźniej sumy pieniędzy Gdyby tak w styczniu postanowić biegać 3 razy w tygodniu, w lutym skusić się na interwały, w marcu poćwiczyć nad prędkością, a w kwietniu skusić się na bieg uliczny, który z pewnością zmotywuje do dalszej pracy, itd. O ileż lepszy były by nasze postępy, a i zadowolenie z faktu, że udało nam się wywiązać z wyznaczonych celów z pewnością większe.
Magda Giczewska