To był zupełnie zwyczajny początek roku akademickiego na Uniwersytecie Opolskim. Październik, stosunkowo ciepły początek jesieni i wprowadzający się grupowo studenci. Wśród nich Ada – typowy zagubiony pierwszak, nieodróżniający jeszcze konwersatoriów od wykładów, nieopierzony kurczaczek studenckiego życia. Znalazła się na kampusie w dzień wyznaczony na kwaterowanie, wiedząc tylko, do którego z akademików została przydzielona. Nawet się cieszyła, bo nazwa – Mrowisko – nie była enigmatyczna i wydawała się zapowiedzią najbardziej standardowego miejsca na świecie.
  Znalezienie swojego nowego domu na szczęście nie było dla dziewczyny problemem – charakterystyczne niebieskie balkony spełniły swoją funkcję, a zlokalizowanie pokoju administracyjnego okazało się równie proste, szczególnie z pomocą miłych portierów.
  – Pani Ada z pierwszego roku? Administracji? – dopytała pani z biura dla formalności. Po usłyszeniu dwukrotnego potwierdzenia zawyrokowała – Pokój dwuosobowy na trzecim piętrze, z koleżanką z tego samego roku i kierunku. Powinna przyjechać jutro.
  – Dziękuję ślicznie – odpowiedziała nieśmiało Ada z myślą, że czeka ją wnoszenie swojego dobytku po licznych schodach. Jeszcze nie wiedziała, że to nie schody są największym problemem w mieszkaniu na trzecim piętrze.
  Pokój prezentował się całkiem standardowo. Dwa łóżka z materacami, które wyglądały na całkiem wygodne, naszykowana i podłączona lodówka, stoliki, szafy. Ot, wszystko, czego student może potrzebować. Jedynym drażniącym elementem były ściany w trochę szpitalnym kolorze, jednak była na to rada – nagiąć lekko regulamin i nakleić na nie przywiezione z domu plakaty. Sufitowe lampy też planowała zastąpić specjalnie zakupionymi kolorowymi lampkami.
  W połowie wnoszenia dobytku na to, jak już powtarzała w myślach, „przeklęte” trzecie piętro pierwszaczka zaczęła kwestionować swój styl życia i zastanawiać się nad dołączeniem do wszechobecnego ruchu minimalizmu. Wydawało jej się, że spakowała tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale ich waga pomnożona przez ilość schodów okazała się przytłaczająca. Po przeniesieniu trzech czwartych swoich waliz dziewczyna marzyła już tylko o tym, by skończyć, a gdy wszystko wniosła, w głowie miała jedynie moment, w którym w pokoju, z już rozpakowanymi rzeczami, kładzie się spać.
  Zanim jednak mogła udać się na spoczynek, musiała spędzić kilka godzin, wypakowując poszczególne tak niezbędne do życia artefakty. Cieszyła się z przewagi, jaką dał jej przyjazd wcześniej niż współlokatorka – wybrała sobie dogodne łóżko i większą szafę, ale i ona wydawała się nieprzygotowana na ilość ubrań, którymi dysponowała Ada.
  Jednak nawet największe walizki mają dno, a proces układania, wieszania i przekładania ma swój kres. Już w połowie wypełniony rzeczami pokój okazał się dużo bardziej przytulny, niż był na początku. Zniknął szpitalny klimat ścian, a do tego już nie mogła się doczekać klimatycznego wieczoru we własnym towarzystwie, któremu przyświecać miały lampki. Nadszedł czas na zwiedzenie reszty Mrowiska – wspólna kuchnia i łazienka stały przed dziewczyną otworem i choć do pierwszego z pomieszczeń nie miała zastrzeżeń – ot, zlewy, kuchenki i śmietnik – to drugie wywoływało mieszane uczucia. Bo przecież można gotować w miejscu, które nie wydaje się specjalnie przytulne, ale trudniej jest myć się tam, gdzie nie czuje się jak w domu.
  – Cóż. Czas na studenckie życie – powiedziała do siebie pod nosem, oglądając zasłonięte cienkim materiałem kabiny prysznicowe.
  Szybko dostrzegła, że za ostatnią z kabin znajdują się zaklejone kolorowymi taśmami drzwi, ale równie prędko zapomniała o tym fakcie. Marzyła tylko o jak najszybszym odświeżeniu się i odpoczynku. Podczas kąpieli tak się skupiła, że nie usłyszała tajemniczych dźwięków wydobywających się z okolic ostatniego, zamkniętego pomieszczenia. Prawie że na autopilocie wróciła do swojego pokoju i od razu wpakowała się pod kołdrę obleczoną w jej ulubioną poszewkę w misie, a żeby uniknąć wszechogarniającej ciszy, włączyła serial. Na szczęście zanim wybrała idealną pozycję, przypomniała sobie, że przecież może zgasić światło i w końcu nacieszyć się lampkami. Tęczowe kolory idealnie współgrały z oglądanym akurat show.
  Chwila relaksu została niestety szybko zakłócona. Nowe, fabrycznie zapakowane lampki niedługo po podłączeniu do gniazdka zaczęły dziwnie syczeć, a czerwone żaróweczki migały jaśniej, niż przewidywał producent. Oczywiście w tym idealnym wieczorze coś musiało pójść nie tak. Wydawało się niemożliwe, żeby zwykłe małe żaróweczki dawały tyle światła, co te czerwone w tej chwili. Ada musiała zmienić plany na wieczór. Początkowo pomyślała, że ta awaria to wina gniazdka – z jakiegoś powodu dwa kontakty, do których wpięła swoje lampki, były oznaczone inaczej niż pozostałe gniazdka w pokoju. Trzeba było to sprawdzić, więc dziewczyna przełożyła wtyczkę, ale stało się coś, czego zupełnie się nie spodziewała. Wszystkie lampki zgasły, poza czerwonymi, a syk nie ustawał. Lekko zaniepokojona jeszcze raz sprawdziła kabel w poszukiwaniu baterii, które mogłyby dawać małym żarówkom energię, jednak bez skutku. Nie umiała zrozumieć, co się właśnie stało – pozbawione prądu lampki nie dość, że świecą w najlepsze, to jeszcze wydają dźwięki. Wystraszona podłączyła kabel z powrotem, jednak sytuacja się nie zmieniła. Działo się coś bardzo dziwnego, a możliwe racjonalne wytłumaczenia kończyły się.
  Lekko już podenerwowana sytuacją Ada odłączyła lampki całkowicie i zdecydowała się schować je do szafy. Chciała skorzystać z pierwszego wieczora w nowym lokum. Już myślała o tym, że serial na pewno odwróci jej uwagę, kiedy usłyszała coś jeszcze. Poza sykiem lampek wydawało jej się, że ktoś skrobie w drzwi do pokoju.
  – To ci się tylko wydaje, jesteś zmęczona, niewyspana i miałaś za dużo wrażeń – powiedziała do siebie stanowczo, choć nieco drżącym głosem. Liczyła, że słowami doda sobie otuchy, jednak całkowicie straciła energię. – Kto tam się dobija? – dodała jeszcze w stronę korytarza i, o dziwo, w odpowiedzi za drzwiami nastała cisza.
  Pozornie uspokojona Ada zapaliła jednak górne światło, wróciła do łóżka i już miała włączać ponownie serial, gdy kątem oka dostrzegła ruch. Był on na tyle niewielki, że nie wystraszyła się od razu, jednak wystarczający, by zbić ją z tropu. To lampki postanowiły wychylić się z szafy. Pewnie źle je ułożyłam, czas na spokój – pomyślała i mimo wszystko wróciła do serialu. Przypomniała sobie też o czekającej na nią herbacie, którą piła, żałując, że tego wieczora nie zdecydowała się na melisę. Akademik nadal jej się podobał i nie spodziewała się tu niczego podejrzanego. Szczególnie nie pierwszej nocy, kiedy pokoje na piętrze były w większości niezamieszkane, a ona chciała się swobodnie zrelaksować. Przy kolejnym łyku zdała sobie sprawę, że znowu dochodzi do niej odgłos skrobania. Serce zabiło mocniej w jej piersi, ale stwierdziła, że zapewne jedynie wmawia sobie dźwięki i dla pewności włożyła słuchawki. Na kilka godzin pochłonęła ją fabuła serialu.
  Już wydawało się, że nic nie może zakłócić tej nocy, kiedy do głosu doszedł pęcherz dziewczyny. Szybko zrozumiała, że na pewno nie wyjdzie z pokoju ze spokojem. Po zdjęciu słuchawek do jej uszu dotarł dźwięk niezmordowanie syczących lampek, które, jak się okazało, nadal świeciły. Nie było jednak słychać skrobania, więc obszar poza pokojem wydawał się bezpieczny. Czując bicie własnego serca niemalże w gardle, Ada powoli otworzyła drzwi pokoju i zerknęła na korytarz. W panującej dookoła ciemności nawet nie byłaby w stanie zauważyć czegoś niepokojącego, ale stwierdziła, że to dobry znak. Niestety fotokomórka włączająca światło okazała się niewspółpracująca i w zasadzie większość korytarza Ada przeszła w całkowitej ciemności, kierując się jedynie pamięcią, dla orientacji sunąc dłonią po zimnej ścianie. Wyczuła na niej kilka zgrubień i próbowała sobie przypomnieć, co to mogło być, jednak gdy światło już się zapaliło, ściana okazała się całkowicie gładka. Tętno podskoczyło jej jeszcze bardziej. Dziewczyna jak najszybciej dostała się do łazienki, przekonująć samą siebie w myślach, że te wszystkie dziwne rzeczy to tylko jej własny wymysł. Próbowała zignorować niepokojące skrobanie dochodzące z części prysznicowej łazienki. To pewnie ktoś ma jakiś bardzo nietypowy sposób mycia się – pomyślała, jednak wbrew własnemu zdrowemu rozsądkowi jak najszybciej skończyła korzystać z łazienki i niemal pobiegła do pokoju, w którym zamknęła się na klucz.
  Szybko dostrzegła, że coś jest nie tak, ale była pewna, że ktoś zrobił jej bardzo niemiłego psikusa – lampki po jej powrocie były podłączone do kontaktu, a kolor czerwony dla odmiany zaczął migać. Normalnie pewnie szukałaby winnego, ale była zbyt wystraszona, by myśleć, kto mógł z nią tak pogrywać. Odłączyła lampki, które niezmiennie świeciły i syczały, zgasiła górne światło, puściła serial niemal na cały regulator i nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.
  Zdecydowanie nie można powiedzieć, że spała spokojnym snem. Początkowo śniły jej się wizje zaspania na pierwsze zajęcia czy niezapłacenia za zakupy na kasie samoobsługowej. Zupełnie niewinne koszmarki towarzyszące każdemu. Niestety, im dłużej spała, tym było gorzej. Zaczęło się od lampek, które okazały się nie lampkami, a mackami jakiejś dziwnej kreatury, której definitywnie nie powinno tu być. Ada zobaczyła jej odbicie w szybie, gdy weszła do własnego pokoju, ale choć sprawdziła całe pomieszczenie, nie znalazła w nim żadnego intruza. Nieprzerwanie dostrzegała jednak odbicie kreatury o świecących mackach w lustrze i cały czas słyszała syk, wydobywający się nie z lampek, a z przypominających gniazdko elektryczne ust. Nie minęło dużo czasu, zanim lampki dopadły Adę i podcięły jej nogi. Dziewczyna z całych sił próbowała się wyswobodzić z nieprzyjemnego uścisku, ale wydawało jej się, że ma to wręcz odwrotny skutek – lampki oplatały ją coraz mocniej i mocniej, odbierając jej szansę na oddech. Gdy zaczęła niemal odliczać sekundy do swojego końca, zasapana Ada obudziła się. Nie zdziwiło jej zupełnie, że w nogach łóżka leżały świecące złowrogą czerwienią lampki. To już nie były tylko wrażenia. Coś ewidentnie było na rzeczy, tylko jak na to zareagować w środku nocy? Komu i co właściwie miałaby zgłosić? Duchy? Upiory? Wszystkie enigmatyczne, paranormalne wyjaśnienia wydawały się absurdalne, choć były tak spójne z jej doświadczeniami z ostatnich kilku godzin.
  Ada spróbowała na chłodno przeanalizować możliwe rozwiązania, jednak szybko bijące serce i spływający po plecach pot popchnęły ją do działania. Nie zostanie tu dłużej. Spakuje się i z samego rana zgłosi w administracji, że chce zostać przeniesiona do innego akademika. Ba! z wielką chęcią zniesie wszystkie swoje graty – no, może poza przeklętymi lampkami – i wtarabani je do innego pokoju, byleby nie do tego. Szczególnie że po raz kolejny rozległo się ciche skrobanie. Ciarki już jej nie opuszczały, a pakowanie zajęło jej ręce dosłownie na chwilę. Okazało się, że pod wpływem emocji dziewczyna działa niebywale szybko i skutecznie. Noc nie doczekała jeszcze swojej połowy, kiedy rzeczy Ady były już naszykowane do wyprowadzki, a sama dziewczyna siedziała skulona na łóżku i zastanawiała się, jak przetrwa do rana. Zmęczenie dało jej się jednak we znaki, powieki zaczęły ciążyć, a Ada jedynie podświadomie usłyszała, że skrobanie w drzwi zmieniło się w powtarzające się słowa „Tam, w łazience, otwórz nas”. Ponieważ zasnęła skulona na skraju łóżka, niebawem z niego spadła, wtedy też gwałtownie się obudziła. Była niezbyt świadoma tego, gdzie się znajduje, nie pamiętała też do końca, co tak właściwie się działo. Z nieznanego sobie powodu udała się do łazienki. Tym razem światła w korytarzu zapaliły się przed nią bez problemu. Kierowana dziwnym poczuciem przymusu udała się do części prysznicowej, a zaraz potem wybrała zamknięte i zaklejone taśmą drzwi. W tym momencie jej świadomość jakby się obudziła. Co ona tu robi? Dlaczego w nocy wlecze się po łazience, skoro spotkało ją tyle dziwnych wydarzeń? Co jej ręka robi na tej klamce?
  Zanim zdążyła sobie odpowiedzieć na którekolwiek z tych pytań, drzwi otworzyły się, a to, co za nimi zobaczyła, nawet jej nie zdziwiło. Gardło momentalnie jej się ścisnęło i nawet jakby chciała, nie mogłaby wydać żadnego dźwięku. Była niemal przygotowana na widok potwora z rękami na kształt lampek, który wciągnął ją do pomieszczenia. Już po chwili drzwi były znów zamknięte, a po Adzie nie pozostał ślad. No prawie.

***

  Następnego dnia w akademiku zameldowała się niedoszła współlokatorka Ady, która się ucieszyła z faktu, że nie wprowadza się do całkowicie pustego pokoju. Nie mogła się doczekać relacji z pierwszej nocy i oprowadzenia po akademiku przez koleżankę ze stażem dłuższym o dzień. Zdziwiło ją trochę, że wszystkie jej rzeczy są spakowane, ale stwierdziła, że pewnie zmęczona współlokatorka odłożyła układanie ich w szafach na kolejny dzień. Dziewczyna jeszcze nie wiedziała, że Ady już raczej nie spotka. Po części rozczarowana, a po części zaniepokojona czekała do wieczora, a gdy nikt się nie pojawił, postanowiła, że zrobi sobie wieczór relaksu. Przygotowania do niego zaczęła od włączenia lampek. 


Tekst: Weronika Kłysz
Zdjęcie: Emilia Krypel