W poniedziałek 14 lutego miałam okazję wybrać się do opolskiej Meduzy na film Palm Springs w reżyserii Maxa Barbakowa. Na ogół komedie romantyczne staram się omijać szerokim łukiem ze względu na ich sztampowość i poziom humoru, który zamiast bawić powoduje u widza zażenowanie. Jednak po obejrzeniu zwiastuna i przeczytaniu pozytywnych recenzji postanowiłam dać Palm Springs szansę, co okazało się znakomitą decyzją.
Film – o czym zresztą dowiadujemy się prawie od razu – opowiada o pętli czasowej. Co jednak wyjątkowe, tkwi w niej nie jeden protagonista, a para (a nawet, jak się okaże z czasem – trio) z różnym stażem. Wprawdzie nie wiemy, od kiedy w tym jednym weselnym dniu tkwi Nyles (Andy Samberg), ale możemy obejrzeć wejście Sarah (Cristin Milioti) do jaskini-pułapki czasoprzestrzennej i niejako jej oczami obserwować każdy element powtarzającego się jak mantra świata. Tyle dobrego, że – w przeciwieństwie do innych bohaterów filmowych, których dotknął los więźniów wiecznego jednego dnia – utknęli w pozornie przyjemnych okolicznościach: gorącym Palm Springs i weselnym harmidrze (którego, na ich szczęście, nie są przyczyną).
Palm Springs z całą pewnością nie jest kolejną romantyczną historią, w której postać kobieca to tylko uroczy dodatek stworzony wyłącznie po to, by zakochać się w głównym bohaterze. Tu protagoniści są sobie równi. Sarah ma poczucie humoru, jest pewna siebie, przebojowa, pomysłowa, odważna. To właśnie ona skłania swojego towarzysza do podjęcia ryzyka. Film jest szaloną, zabawną komedią, ale momentami – za sprawą rozważań Nylesa – pojawia się w nim mrok. Mimo że nasz bohater jest lekkoduchem, to nie chce krzywdzić ludzi, gdyż nawet jeśli oni tego nie będą pamiętać, to on tak. Choć w pętli czasowej nie ma żadnych reguł, to ból ma znaczenie i nawet tu nie da się przed nim uciec. Jak tłumaczy Sarah: „Tak naprawdę nie mamy żadnego wyboru, musimy żyć. Najlepszym wyjściem w tej sytuacji jest nauczyć się żyć z bólem istnienia”.
To, że film jest tak wspaniałą rozrywką dla widza to niewątpliwie zasługa idealnie dobranej obsady. Andy Samberg świetnie radzi sobie w rolach komediowych, co udowodnił już w serialu Brooklyn 9-9. Jego ekranowa partnerka, Cristin Milloti, znana jest z serialu Jak poznałem waszą matkę. Jej kreacja jest wyrazista, intrygująca. Znakomity jest też J.K. Simmons w roli Roya. Niestety nie ma on dużo czasu ekranowego, ale wykorzystuje go maksymalnie.
Max Barbakow udowadnia, że można zrobić inteligentną i przewrotną komedię romantyczną, która pozwala się odczytywać na wiele sposobów, która porusza się w kilku rejestrach jednocześnie, skrzy się absurdalnym (niekiedy niepoprawnym) humorem, poruszając jednocześnie ważne tematy. Palm Springs ogląda się ze szczerą przyjemnością, a jego wielopoziomowa budowa pozwala dobrze bawić się właściwie każdemu widzowi. Jest tu skrupulatna analiza pokoleniowa i zabawa narracyjna, jest pełen uroku, wciągający na półtorej godziny romans, jest wreszcie wlewające się w kadry kalifornijskie słońce, które wprawia w stan wakacyjnej idylli i są ludzie marnujący całe dnie na brzegu chłodnego błękitnego basenu. Czego więcej trzeba?
Autorka: Natalia Rynio
Źródło grafiki: gutekfilm.pl