W swoim pierwszym meczu w sezonie 2012/2013 KU AZS Uniwersytet Opolski przegrał na własnym boisku z UKS Strzelce Opolskie 0:3.
KU AZS Uniwersytet Opolski – UKS Strzelce Opolskie 0:3 (24:26, 14:25, 20:25)
AZS: Kluska (1 pkt), Witos (6), Stellmach (5), Cygler, Skorupa (10), Stanieda (7), Kot (l) – Kołcun (l), Adamowicz, Madzia (5)
Karo: Stogniew, Jankowski, Szatkowski, Melnarowicz, Parcej, Szczużewski, Majka (l)
MVP: Melnarowicz (Karo)
W mecz lepiej weszli goście. Konsekwentna gra środkiem oraz niemoc opolan w ataku sprawiła, że gracze ze Strzelec szybko objęli prowadzenie 7:2. Ich dominacja nie trwała jednak długo, gdyż po chwili samemu zaczęli popełniać błędy własne. Ponadto dwa razy Wojciech Stellmach ustrzelił rywali zagrywką i AZS uzyskał jednopunktową przewagę (9:8). W dalszej części tego seta akademicy rozkręcali się z piłki na piłkę. Do dobrej gry w polu serwisowym dodali również niezłą postawę w bloku i obronie oraz skuteczne zbicia ze skrzydeł. Prowadzili już 21:17, kiedy powróciły grzechy z początku seta. Coś zacięło się w ofensywie, przytrafił się także błąd przyjęcia i mimo dwóch piłek setowych dla gospodarzy rywal wyrównał na 24:24. Kolejna akcja wywołała wiele kontrowersji i jak się później okazało, było kluczowa dla losów tej odsłony. Sędzia przyznał punkt dla AZS-u, jednak po protestach gości i konsultacji z drugim arbitrem zmienił decyzję na korzyść drużyny ze Strzelec Opolskich. – Nasz rozgrywający był w II linii i nie mógł skakać do bloku. Według nas wyciągnął tylko ręce, nie wykonując skoku. Jest on na tyle niski, ze nie wystawia palców ponad siatkę i nie powinno być błędu – mówi niemogący się pogodzić z tą decyzją kapitan akademików Remigiusz Witos. Partię zakończył blok na Stellmachu.
Drugi set przebiegł właściwie bez historii. Opolanie od samego początku rozpoczęli go źle, od dwóch nieudanych akcji z drugiej linii. W kolejnych piłkach w szeregi naszej ekipy wkradła się nerwowość. Mnożyły się niedokładności w innych elementach, takich jak przyjęcie czy rozegranie. Po stronie rywali nie do zatrzymania był ich atakujący i goście szybko odskoczyli na 12:5. Aż do samego końca partii konsekwentnie tą przewagę powiększali, dzięki skutecznej grze w ofensywie wszystkich graczy w ich szeregach. Trzy zmiany dokonane przez grającego trenera AZS-u Jarosława Madzię nie pomogły w odwróceniu losów tej odsłony, która zakończyła się wysokim zwycięstwem zespołu UKS-u.
Początek kolejnej partii również nie nastroił optymistycznie zgromadzonej na hali publiczności. Akademicy nadal nie ustrzegali się błędów, które były ich zmorą w poprzedniej odsłonie. Nie kończyli swoich akcji ofensywnych, natomiast goście konsekwentnie punktowali, najczęściej starannie uderzając po kierunkach. Zagrywka gospodarzy również przestała sprawiać przyjmującym ze Strzelec Opolskich jakiekolwiek problemy, co pozwalało ich rozgrywającemu na grę wszystkimi graczami będącymi w pierwszej linii. AZS przegrywał już 10:18, kiedy ciężar gry na swoje barki wziął Madzia. Skończył kilka posłanych do niego piłek, notując 100% skuteczność w ataku. Dodatkowo zatrzymał jednego z gości efektownym blokiem, a Stellmach popisał się kolejnym punktowy serwisem i opolanie przegrywali tylko 20:21. To był jednak ich ostatni zryw w tym spotkaniu, bowiem cztery kolejne „oczka” padły już łupem strzelczan, którzy zapisali na swoim koncie pierwsze trzy punkty w ligowej tabeli.
Zdaniem kapitana AZS-u Remigiusza Witosa główna przyczyna porażki leży w sferze mentalnej. – Przegraliśmy to spotkanie w głowach, a nie w rękach i w nogach. Drużyna była dobrze przygotowana, mieliśmy intensywne treningi, graliśmy sparingi. Pierwszy set zupełnie podciął nam skrzydła i nie umieliśmy się już potem podnieść. Zawiodła także obrona, ponieważ my musimy w niej “chodzić,” a dziś staliśmy jak zamurowani – mówi.
Trener gospodarzy Jarosław Madzia zaznacza, że drużynę czeka jeszcze sporo pracy. – Na pewno nie zagraliśmy na miarę swoich możliwości. Wiele jeszcze u nas brakuje, przede wszystkim zgrania, większej walki i gry w obronie. Wynik jest zły, ale wyciągniemy z tego meczu odpowiednie wnioski, bo każda porażka czegoś uczy – zapowiada.
Szkoleniowiec gości Piotr Ratajczak uważa, iż kluczowym elementem do zwycięstwa jego drużyny okazał się spokój w grze. – Wiedzieliśmy, że rywal grając na własnej sali, przed swoją publicznością, będzie naładowany emocjami. My wyszliśmy zmotywowani, ale zarazem spokojni. W pierwszym secie toczyła się walka, lecz udało nam się obronić dwie piłki setowe, a następnie zwyciężyć i od tego momentu już poszło z górki – opowiada.
Kolejny ligowy mecz siatkarze AZS-u Uniwersytet Opolski rozegrają 27 października na wyjeździe, a ich rywalem będzie AZS PWSZ Nysa.
Wiktor Gumiński
Super notka (zreszta, jak i caly strona)! Bardzo mi sie przyda, wiec wielkie dzieki za wszystkie informacje. Na pewno bede tu zagladac w poszukiwaniu nowych.
W szczególności w tych opisanych w tym artykule -> https://gs.uni.opole.pl/?p=5983.
Pozdrawiam Clarita Marecki.