W Miejskiej Bibliotece Publicznej w Opolu odbyły się warsztaty z kaligrafii japońskiej. Było to jedno ze spotkań w ramach projektu Przez komiks do literatury organizowanego przez Mediatekę MBP. Z poniższego tekstu dowiecie się, jak przebiegło wydarzenie i jaką rolę pełniła w nim… depresja.
Na zajęcia zorganizowane przez Mediatekę MBP licznie przybyli wcześniej zapisani uczestnicy, wśród których większość stanowili rodzice z dziećmi, i wypełnili całą salę. To pokazuje, że w Opolu bez trudu można znaleźć entuzjastów japońskiej kultury. Warsztaty zostały poprowadzone przez Bartosza Jankosia ze szkoły językowej Wasshoi. Prelegent podzielił spotkanie na dwie części: teoretyczną i praktyczną.
Na początku uczestnicy dostali kartki, specjalne pędzle, tusz sprasowany w kostkę (przypominającą mi zapalniczkę) oraz nietypowe naczynie, zwane kamieniem pisarskim, wypełnione wodą, które było potrzebne do rozcierania tuszu. Podczas teoretycznej części spotkania uczestnicy mieli za zadanie przygotować tusz do pisania, co zajmuje około 20–30 min.
Przybory do kaligrafii, czyli kamień pisarski, sprasowany tusz, pergamin, pędzle i naczynie z wodą; fot. freepick.com
Część teoretyczna była klasyczną prezentacją zawierającą sporą dawkę wiedzy i ciekawostek na temat historii japońskiego pisma. Można było dowiedzieć się o tym, że najstarszy zapisany tekst w języku japońskim znajduje się na mieczu znalezionym w grobowcu Inariyama. Warto zaznaczyć, że owe zapiski wykonano w kinsekibun, czyli formie inskrypcji, której nazwę można przetłumaczyć na „inskrypcje w metalu i kamieniu”.
Prowadzący odpowiedział na pytania o to, skąd wziął się właściwy alfabet japoński i jaką rolę w jego powstaniu odegrali Chińczycy. Ciekawą podaną przez niego informacją było to, że poziom alfabetyzmu w Japonii jest jednym z najwyższych. Według niektórych danych zajmuje on pierwszą lokatę na świecie, pomimo że aby biegle korzystać z japońskiego alfabetu, trzeba znać ponad dwa tys. znaków kanji oraz sylabariusz, czyli zbiór używanych sylab.
Tablica z przykładowymi kanji pokazana uczestnikom podczas warsztatów; fot. Dariusz Kucharek
Jeśli chodzi o czytelnictwo, to oczywiście najpopularniejsze w Japonii są mangi, ale klasyczne książki stanowią nawet 42% czytanych dzieł. Inna ciekawa poruszona podczas prelekcji kwestia dotyczyła częstego korzystania z antykwariatów przez Japończyków. Ciągłe kupowanie i sprzedawanie książek wynika z przyziemnej sprawy, jaką jest brak miejsca do ich stałego przechowywania. Albowiem w Japonii mieszkania są zwykle niewielkich rozmiarów, więc trudno w nich zmieścić wiele woluminów. Dzięki temu częściej przechodzą one z rąk do rąk. Powszechność drugiego obiegu na rynku księgarskim Kraju Kwitnącej Wiśni spowodowała, że nierzadko można zakupić je w antykwariacie za jednego jena (walutę w Japonii), czyli równowartość trzech polskich groszy.
Jedną z najważniejszych informacji, która miała zastosowanie w części praktycznej spotkania było to, że w Japonii używa się kilku podsystemów alfabetycznych. Trzy z nich pojawiły się na zajęciach. Pierwszy nazywa się hiragana i jest to system zawierający sylaby, których używa się do kwestii gramatycznych takich jak odmiana, wymowa itp. Drugi składa się ze wspomnianych już kanji, symboli, z których każdy ma swoje znaczenie – upraszczając, jeden znak kanji pełni funkcję jednego słowa. Trzeci to katakana, sylabiczny tak jak hiragana, służący do zapisu wszystkich wyrazów pochodzących z innych języków, np. imion.
Po zakończeniu prezentacji nadszedł czas na drugą część spotkania, w której można było wykorzystać przygotowywany od pół godziny tusz. Jednak przed właściwą zabawą trzeba było spróbować rozpoznać kilka japońskich kanji. Uczestnicy bezproblemowo rozwiązali zadanie. Wreszcie można było chwycić za przybory i nanieść wcześniej przygotowany tusz na kartkę, tworząc znaki. Prowadzący wytłumaczył, jak należy prawidłowo trzymać pędzle. Uczestnicy mieli do namalowania kilka znaków. Przy każdym z nich prelegent udzielał instrukcji, albowiem przy malowaniu kanji ważna jest kolejność i kierunek nakładania kolejnych kresek tworzących całe słowo.
Przykładowe prace wykonane na warsztatach; fot. Dariusz Kucharek
Największym wyzwaniem okazało się namalowanie znaku kanji, który w tłumaczeniu na język polski oznacza depresję. Wymaga narysowania aż 29 kresek. Stąd też powstał pewien żart znany w środowisku osób uczących się japońskiego, mówiący, że ciągłe próby poprawnego narysowania tego znaku mogą przyprawić nowicjuszy o depresję. Uczestnicy wydarzenia nie zrazili się jednak poziomem trudności zadania i co chwilę ktoś żartował sobie, że ma depresję, na szczęście tylko narysowaną na papierze. Niedługo potem warsztaty dobiegły końca, a przybyłe na zajęcia osoby wychodziły z nich w dobrych nastrojach pomimo nieco szarej i przygnębiającej pogody.
Tekst: Dariusz Kucharek
Grafika główna: Mediateka Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Jana Pawła II