Skrytykuję Cię, bo tak.  Obrzucę błotem, bo mam taki kaprys. Wszechobecna krytyka zalewa z każdej strony, ot tak – dla zasady.

Człowiek to postać z natury zła i wyrachowana. Pełna nienawiści do drugiego osobnika gatunku i wszelkich jego sukcesów. Pozorne wyrazy radości to brudna gra zmierzająca ku podłożeniu kłody pod nogi „przyjaciela”. Nic tak nie bawi jak niepowodzenie drugiego. Kiedy klęska długo nie przychodzi, należy ją wykreować. Do tego potrzebny jest tzw. hejt. Kilka nic niewnoszących do tematu zdań, które potrafią zniszczyć niejednego. W najlepszym wypadku zakończy się na zniszczeniu psychiki. W tym bardziej tragicznym, osobnik zostanie wyprany publicznie i skazany na wieczne potępienie za niewinność. Tak już jest. Taki mam świat, jaki potrafimy stworzyć. Człowiek bez wad  nie istnieje. A nawet jeśli ich na co dzień nie wykazuje, to nie znaczy, że nie można ich znaleźć. Tak naprawdę im większy diament, tym szybciej spłonie na stosie z marnych pochodni. O konstruktywną krytykę dziś trudno, tej trywialnej na pęczki. Kiedy jednostka ubożeje, traci cała społeczność. Obserwujemy swoisty paradoks – człowiek od tysiącleci się rozwija, udoskonala swoją pracę i narzędzia. Jednak wyposażony, hipotetycznie, w coraz to obszerniejszą wiedzę staje się coraz płytszy. Pozbawiony twardych argumentów w wyrażaniu negatywnej opinii prowadzi grupę do uwstecznienia. Antidotum  na zaistniałą sytuację już wynalezione. Jest jednak dość trudne w aplikacji i samym przyswajaniu. Zmiana postawy i dobór sensownych argumentów. Tak Drodzy Hejterzy, krytykuję Was, i to otwarcie. Czy jestem jedną z Was? Chyba nie. Ja nie boję się konfrontacji.

Justyna Krzyżanowska