Wyobraź sobie żywiołowe koncerty, czysta petarda, żadnego zamulania, grane przez muzyków, którzy nade wszystko cenią zabawę i kontakt z publiką. Dodaj pełen chill nad rzeką, w lesie i Kazimierskich wąwozach, z hamakami, leżakami, „domkami” na drzewach i masażami w kilku technikach. Do tego freakowe aktywności jak balonowa piłka nożna,rajd rowerowy 250 metrowym tunelem z lampą czołówką, landkiting, konkurencje sprawnościowe, bieg wąwozami i inne przygody. I mnóstwo ciekawych ludzi.
Tak na stronie internetowej reklamuje się festiwal Kazimiernikejszyn. Czyli festiwal z misją, stworzony przez Paparodziada (Włodka Dembowskiego) z zespołu Łąki Łan, w Kazimierzu Dolnym. Dlaczego tam? Bo jak sam mówi, wychował się tam jedną nogą i tam czuje się najlepiej. Wpływ na to miało też powstanie jego drugiego projektu – Dziady Kazimierskie – który gościł w tym roku, w klubie Piekarnia. Idea jest prosta: oderwać się od rzeczywistość i naładować energią. To żaden surrealizm, tylko czysta natura. O tym wszystkim pisaliśmy Wam w zeszłym roku. Teraz chcielibyśmy pokazać wam fotoreportaż Patrycji Wanot (fotografki z Opola), która w tym roku wybrała się na festiwal. Odpowiedziała też nam na kilka pytań.
Dlaczego warto jechać na Kazimierkejszyn?
Kazimiernikejszyn z pewnością stanowi odskocznię od typowego festiwalu muzycznego. Wszystkie atrakcje rozłożone są po całym – jakże malowniczym – Kazimierzu Dolnym, maksymalnie wykorzystując jego położenie. Zarówno ekipa festiwalowa, jak i sami mieszkańcy wkładają 100% siebie by impreza ta odbyła się w możliwie jak najbardziej przyjaznej atmosferze. Przyjaznej także dla dzieci – nie brakowało tam rodziców ze swoimi pociechami, na które czekały różnego rodzaju warsztaty. Jakie konkretnie? Przykładowo, mogły zrobić sobie instrumenty… z warzyw.
Co odróżnia ten festiwal od innych?
Festiwal z pewnością wyróżnia się atmosferą. Jest swojsko, jak u rodziny. Wszystkie blokady, jakie dotychczas trzymały człowieka, puszczają i po prostu… jesteś sobą. Chłoniesz tą pozytywną energię, która niesie się po całym Kazimierzu. Przy okazji odrywasz się od zgiełku miasta. Tam nie znajdziesz żadnej Biedronki czy Lidla 🙂
Jacy ludzie przyjeżdzają na festiwal?
Na imprezę przyjeżdżają wszyscy. Rodziny, młodzież, a nawet starsi ludzie.
Co najlepiej wspominasz?
Najlepiej wspominam klimat. I fakt, że nie ma tam ludzi lepszych, czy gorszych. Wszyscy są tacy sami.
Dlaczego zdecydowałaś się na reportaż akurat z tego miejsca?
Miałam zrobić zakulisowe zdjęcia Paprodziada. Przekonałam go do wykonania ich podczas fotorelacji z festiwalu. Ostatecznie wyszło tak, że zrobiłam tylko i wyłącznie fotorelację, bo tak wchłonął mnie sam festiwal.
Patrycja Wanot to młoda, aspirująca fotografka z Opola. Ma 23 lata i niesamowity talent, zdolne oko i sprawną migawkę. Zachwyca reportażami muzycznymi, z festiwali i koncertów. Jeśli chcielibyście poczuć więcej jej klimatu polecam zajrzać na facebook i portfolio [KLIK].
Agata Patoła
fot. Patrycja Wanot / Shoot this way