Często nie mogę spać. Myślę wtedy o tym, kim jestem. Albo inaczej – za kogo ma mnie świat, w którym przyszło mi żyć. Kto śmieje się do mnie, a kto ze mnie. Myślę o tym, ile rzeczy udało mi się osiągnąć w ciągu mojego stosunkowo krótkiego życia. Czasami myślę o tym, czy myśleć w ogóle potrafię.
Otaczająca nas rzeczywistość jest tak rozpędzona, że trudno ją zdefiniować jako dobrą czy złą. Z pewnością ma swoje plusy i minusy, a chaos i szum informacji budzący nas każdego ranka są jej nieodzownymi częściami. W dzisiejszym pojęciu dobra i piękna nie ma nic nadzwyczajnego- piękne jest to, co aktualnie modne i przyjęte przez ogół. Ludzie godzą się na taki schemat, bo tak jest wygodnie, łatwo albo po prostu – już się do tego przyzwyczaili. Nie ma nic dziwnego w tym, że dzisiaj ktoś przy nas jest, a jutro go nie ma. Ludzie zawsze odchodzą. Nikogo to już nie dziwi. Tylko żal po starcie pozostaje niezmienny. Nastała moda na jednorazowość – dookoła obserwujemy jednorazowe znajomości, miłości, związki, a nawet prace. Kiedyś określenie jednorazowy kojarzyło mi się z widelcem lub talerzem. Dzisiaj jednorazowość to pewien (niestety) modny styl bycia. A przecież jesteśmy tu tylko na chwilę. Nasze życie to tylko namiastka wieczności. Zostajemy wrzuceni do tej niekończącej się kapsuły czasu w jakimś, konkretnym – może to śmieszne, ale nadal w to wierzę – celu. Tylko od nas zależy, w jaki sposób przeżyjemy swoje dni. Jak zapamiętają nas ludzie, z którymi przyszło nam funkcjonować. Czy będą za nami tęsknic? Czy nas w ogóle zapamiętają? Kilka dni temu zmarła polska noblistka, wybitny talent, wielka poetka XX wieku – Wisława Szymborska. W jednym z najsłynniejszych swoich dzieł pisała: „Umrzeć – tego nie robi się kotu. Bo cóż ma począć kot w pustym mieszkaniu…”. Dzisiaj wiersz ten cytowany jest przy każdym jej wspomnieniu. W przypadku tak wielkiego talentu można by jednak śmiało powiedzieć: Umrzeć – tego nie robi się ludziom! Tego nie robi się tym, dla których jej poezja była natchnieniem i bodźcem do lepszego życia. Żyła z całych sił. Była wielka za życia, a po śmierci stała się pewnego rodzaju legendą. Dla niej ten felieton. Bo czy nie o to właśnie chodzi?
Anita Pilżys