Alfred Hitchcock powiedział kiedyś, że dobry film zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później napięcie rośnie. Pierwsza scena tego filmu idealnie buduje niepokój, ukazując ambicje twórców, by stworzyć dzieło zagadkowe, tajemnicze i zaskakujące. Oto siedzi sobie zamyślony mąż hydraulik z żoną, spożywają zupę. Prozaiczna małżeńska sytuacja. On unosi się gniewem o przysłowiowe “nie wyniesione śmieci”, wychodzi majsterkować, a przy następnym spotkaniu z żoną, mimo trzymanego w dłoni gumowego młotka, którego ma zamiar użyć względem jej głowy, zapewnia, że “wszystko będzie dobrze”. Okłamuje i ją i nas, widzów.Po przybliżających nam fabułę wcześniejszych przygód maglownicy napisach początkowych zaczyna się prawdziwy horror. Przywołanie po raz trzeci morderczej maszyny wyjętej prosto z pralni, skądinąd pierwotnie powołanej do życia w wyobraźni Stephena Kinga, to jedno wielkie nieporozumienie. Strach ogarniający widza przy obcowaniu z tym filmem dotyczy jedynie upływającego, zmarnowanego czasu. Bezsensowną fabułę uzupełniają beznadziejne, papierowe postaci, dzięki czemu możemy ich los bezwstydnie mieć w głębokim poważaniu, a ich puste, pełne niestotnych informacji dialogi, zalewają widza nudą. Następująca w żółwim tempie eksterminacja kolejnych bohaterów jedynie irytuje, a poziom inteligencji w obliczu zagrożenia sięga poniżej jakiegokolwiek poziomu przyzwoitości. Na uwagę zasługuje jedynie jedynie odtwórca roli antagonisty, Weston Blakesley, który swym wyglądem i “grą” bezdusznego, opętanego, robota na usługach morderczej maszyny na usługach morderczej maszyny do wyciskania prania, może wzbudzać coś na kształt lęku, lecz z efektem krótkotrwałym jak suspens w tym filmie. O stronie wizualnej i technicznej nie ma co wspominać – totalna amatorszczyzna. “Maglownica:Odrodzenie” to film, który polecam wszyskim filmoznawcom, lub ludziom, którzy w przyszłości pragnęliby się zająć filmem na poważnie, by spojrzeć na kinematografię z tej najgorszej strony, bo właśnie tak się filmów nie powinno robić! Nikomu innemu nie polecam. 1/10.
Marek Machynia