Za oknami mamy jesień. Czyż nie jest to najlepszy czas na odrobinę magii i szaleństwa? Woody Allen znowu zaskakuje, a jego najnowszy film to nietypowe połączenie miłości, sztuki i czarów, których szczególnie teraz nam brak.

Midnight in paris to kolejny film reżysera, który na stałe zapisze się w pamięci widzów. Świetna obsada, malownicza paryska sceneria i sączący się w tle jazz, zmiękczą serce nawet największego twardziela. Wbrew pozorom nie jest to następna komedia romantyczna. Historia głównych bohaterów, choć tak w rzeczywistości banalna, została przedstawiona w zabawny i lekko ironiczny sposób. Różnica charakterów sprawiła, że wymarzony wyjazd do Francji okazał się totalnym nieporozumieniem, a każdy kolejny dzień wyprawy zwiększał między nimi dystans.

Twórca komedii intelektualnej i tym razem sprawił, że widz zostaje ze swoimi przemyśleniami jeszcze długo po projekcji. Allen zawarł w swoim filmie wszystkie cenne uwagi dotyczącego ówczesnego świata i samego odbiorcy. Udowodnił, jak łatwo człowiek zatraca się w fantazji, jak szybko traci poczucie tego, co realne i prawdziwe. Midnight in Paris to klasyczny przykład zagubienia człowieka, pochłonięcia przez sprawy codzienne. Czy poza pracą nic się już nie liczy? A gdzie czas na sztukę i zabawę? Wydawać by się mogło, że to pytanie towarzyszy nam podczas całego filmu, kiedy wraz z reżyserem odbywamy podróż po wspaniałych francuskich epokach. Zachwyt mogą budzić zarówno dzieła sztuki, jak i przedstawieni malarze. Chociaż można śmiało stwierdzić, że kogoś lub czegoś tutaj zabrakło. Może warto było nakręcić nieco dłuższy film, który nie pozostawiałby wrażenia lekkiego niedosytu.

Ewelina Olszewska