Genialny głos, genialne rockowe brzmienie. A to wszystko w jednym albumie.

Płyta wydana w 2004 roku. Ale nie jest jego pierwszą i ostatnią. Bryan Adams, bo to o nim mowa, ma na koncie dwanaście albumów. Tutaj skupię się na tym jednym, szczególnym. Dlaczego? Bo to od niego zaczęło się moje uwielbienie dla piosenkarza i jego muzyki.

Krążek „Room Service” to jedenaście piosenek z singlami „Flying” , „Open Road” i tytułowym „Room Service” . Jednak to kawałek „East Side Story”urzekł moje serce. Spokojna zwrotka i nagle bum – energiczny, wpadający w ucho refren.

Niesamowity głos Adamsa, z charakterystyczną dla niego chrypką przyprawia o dreszcze. Zarówno w brzmieniach balladowych jak i tych bardziej rockowych. Chociaż na płycie więcej jest tych drugich. No i muzyka. Zapadająca w pamięć, porywająca. Czasem spokojna, pozwalająca na odprężenie.

Na szczególne brawa zasługuje Keit Scott i jego gitara. Wprawia w osłupienie i zachwyt. Jest ona ( po głosie wokalisty) głównym atutem krążka. Oczywiście nie można pominąć samego Bryana, który nie tylko śpiewa, uderza w struny, ale także w m. in w kawałku „Open Road” gra na harmonijce.

Całość trwa trzydzieści sześć minut, które warto je poświęcić dla tego krążka.

Marta Zając