Podobno w imię wyższych wartości człowiek jest w stanie uciec się do okrutnych, przekraczających ludzkie pojęcie, czynów. Dlatego też bohaterowie literaccy zabijają innych lub oddają swoje życie w imię miłości, a powstańcy warszawscy walczą o wolność ojczyzny do ostatniej kropli krwi. A co zdolna jest zrobić osoba wierząca pod pretekstem przybliżenia innych do Boga? Czy istnieją granice zasady „cel uświęca środki”?
„Wszystkie religie są okrutne, wszystkie mają fundamenty we krwi; opierają się bowiem głównie na idei ofiary, czyli prowadzą do nieustannej rzezi Ludzkości poddanej nienasyconej zemście Boskości.” – Michał Bakunin
Ten cytat przywodzi na myśl film The Hole in the Fence z 2021 r. w reżyserii Joaquina del Paso, który w zeszłym miesiącu ukazał się w polskich kinach pod tytułem Słabsze ogniwo. To historia ukazująca obóz integracyjny dla nastoletnich chłopców z elitarnej szkoły w Meksyku, którzy pod czujnym okiem profesorów i księży kształtują moralnie swoje wnętrze oraz ćwiczą fizycznie, aby wyrosnąć na prawdziwych mężczyzn.
W początkowych kadrach filmu życie uczniów wygląda na naprawdę godne podziwu. Praca i nauka przeplatane są częstą modlitwą, młodzi ludzie są schludnie ubrani, odnoszą się do siebie z szacunkiem. Uczestnicy obozu organizowanego przez katolicką szkołę Centro Escolar Los Pinos hołdują zasadzie „Postura, punktualność, pokuta”, oduczani są złych nawyków, a przystosowywani do bezwzględnego posłuszeństwa. Ale to wszystko tylko pozory…
Nastolatki, choć modlą się do Boga, jednocześnie wierzą w pojawienie się azteckiego ducha, który zrobił dziurę w płocie otaczającym obóz. Po kulturalnej rozmowie z profesorami wyzywają się wzajemnie, używając przekleństw i wulgarnych słów. Uczą się o dobroci Stwórcy, prześladują, biją, upokarzają wybranych przez siebie chłopców – czy to homoseksualnego Joaquina, czy ciemniejszej karnacji Eduarda. Wypuszczeni z granic obozu potrafią palić okoliczne budynki czy policzkować mieszkańców, ponieważ wierzą, że są od nich lepsi i są szansą na pokonanie czyhającego w okolicznej wsi szatana.
Profesorowie także ukrywają swoje prawdziwe „ja” pod pozorem nauczycieli życia. Prości, skromni, bez pamięci oddani Bogu, a przy tym nie panują nad emocjami, wmawiają chłopcom, że są wybrańcami, bezpodstawnie straszą i karzą dzieci. Zakłamani, potrafią organizować grę we flagę ze świadomością, co w jej ramach zrobią podopieczni, jeśli tylko znajdą się z dala od ich czujnego wzroku. W skrytości temperują charaktery młodych ludzi, zamieniając ich w jednolitą grupę bez indywidualności. Wiedzą, że to, co dzieje się w obozie, nie może wyjść poza jego teren. Aby bronić tajemnicy, mordują młodego człowieka, który poznał prawdę, a mimo tego przy ognisku to właśnie oni modlą się najgłośniej.
Film nie bez powodu należy do dramatu, choć moim zdaniem odnalazłby też uznanie wśród fanów thrillerów czy horrorów. Podstawą całego mrożącego krew w żyłach widowiska są muzyka i zdjęcia. Odpowiedzialni za muzykę twórcy, będący także autorami ścieżki dźwiękowej nagradzanego wielokrotnie serialu Stranger Things – Michael Stein oraz Kyle Dixon – spisali się na medal. Mroczne, budujące napięcie melodie milkną przy niepokojących scenach, potęgując u widza uczucie strachu. W chwilach ukazujących perspektywę obserwatorów obozu słychać głębokie oddechy, jak gdyby także widz był naocznym świadkiem zatrważających wydarzeń i to do niego należała ocena bohaterów filmowych. Sielskość meksykańskiej scenerii wywołuje u widza uczucie odosobnienia, które pozwala wkroczyć w objęty granicami obozu świat bohaterów. Trawiaste pustkowia, gęste lasy i upadające domki tamtejszej biedoty sprawiają, że o przeniesienie się w obozową rzeczywistość naprawdę nietrudno.
Choć większość sytuacji przedstawiona została w dosadny sposób, same wątki otoczone są wieloma niedopowiedzeniami. Czy Diego został wykorzystany seksualnie przez Edwina, gdy ten podał mu kolejną dzienną dawkę leków antydepresyjnych? Skąd krew na dziurawym płocie i kto doprowadził do jej powstania? A co z dziewczynką, którą chłopcy pogrzebali żywcem podczas jednej z grupowych gier? Te tajemnice sprawiają, że odbiorca zmuszony jest do myślenia i często sięga po najgorsze scenariusze. A co stanie się we wnętrzu odbiorcy, kiedy zrozumie, że ta historia powtórzy się kolejnego lata?
Na najwyższe uznanie zasługuje gra aktorska. W tej meksykańskiej produkcji w „boskich posłańców” – profesorów – wcielili się Enrique Lascurain jako Monteros, Takahiro Murokawa w roli Tanaki, a także Jacek Poniedziałek grający profesora Stuhra. Także grający uczestników obozu Valeria Lamm (jako dowodzący gnębiącymi Jordi), Lucciano Kurti (w roli niezrozumianego i prześladowanego Joaquincito) czy Eric David Walker (jako odnajdujący prawdę Diego) to niezwykle młodzi, choć wykazujący się dojrzałością aktorzy. Bohaterowie filmu swoją okrutną, czyniącą zło, stronę zestawiają z dziecięcą niewinnością i radością wakacyjnego czasu. Widz będzie współczuł cierpiącym chłopakom, a z tymi złymi będzie wolał nigdy nie mieć do czynienia.
Słabsze ogniwo to produkcja, która na pytanie „Czy film Ci się podobał?” nie pozwoli odpowiedzieć jednoznacznie. Kunszt aktorski, prostota scenografii i groza ścieżki dźwiękowej sprawiają, że od ekranu nie sposób oderwać wzroku. Jednak tragiczne wydarzenia oraz przerażające relacje między władzą i religią sprawiają, że z kina wychodzi się z uczuciem niepokoju, ponieważ świadomość, że gdzieś na świecie pod przykrywką wiary w dobrego Boga dzieją się tak mroczne rzeczy, mrozi krew w żyłach.
Autorka: Oliwia Jeżyk
Grafika: kinomeduza.pl