On znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Ona stała się obiektem jego zemsty. Połączyła ich miłość. Rozdzieliła tragedia.

Mogłoby się wydawać, że to kolejny film z serii big love. Są razem, rozstają się i happy end. Ten stereotyp zupełnie nie odnosi się do tego obrazu. Rzeczywiście początek jest schematowy. Jest wielka miłość. Wspólnie spędzony czas coraz bardziej zbliża ich do siebie. W końcu wychodzi na jaw, że nie był fair w stosunku do niej. Rozstanie. On przeprasza, ona wybacza. I w końcu jest zakończenie. Zakończenie, którego nikt się nie spodziewał. Zakończenie, które zupełnie nie pasuje do tej historii. Zakończenie, które daje nam do myślenia.

Ważne jest to co łączy bohaterów. To utrata najbliższej osoby. Reżyser pokazuje jak trudno poradzić sobie z uczuciem straty. Nie sprawdza się tu powiedzenie, że czas leczy rany, bo są one rozdrapywane na nowo.

Sposób zachowywania się głównych postaci, świadczy o tym jak bardzo przeżywają to, co się wokół nich dzieje. Jak ważne jest wsparcie i zrozumienie drugiej osoby.

Aktorzy przekazali swoje emocje nam, widzom. Razem z nimi śmialiśmy się, płakaliśmy i cierpieliśmy. A wszystko to dzięki znakomitej obsadzie z Robertem Pattinsonem i Emilie de Ravin w roli głównej.

Marta Zając