14 lutego, ulice pełne są zakochanych par. W ten dzień największą wpadką jest iść samotnie do kina, gdy wokół nas są sami zakochani. Nieważne czy jest wczesna godzina poranna, czy wieczór, wszędzie widzimy kobiety z kwiatami lub mężczyzn z prezentami w czerwonych torebkach.  Sklepowe witryny przyozdobione są w czerwone serduszka. Sklepy odzieżowe, spożywcze czy nawet elektroniczne świętują Walentynki. Wszędzie są serca!

Wręcz obowiązkiem stało się obdarowywanie naszego ukochanego, ukochanej kartką walentynkową. Możemy kupić ją we wszelakich rozmiarach –  tradycyjne, A4, lub zupełnie ogromne. Widnieją na nich słodkie misie, serduszka, zdjęcia małych zakochanych ludzi – zwykle są to 4, 5 letnie dzieci,  co wydaje się być absurdem, bo zwyczajnie są za małe na zrozumienie uczucia miłości. Oczywiste amorki – słodkie aniołki, ze strzałami, ekspresywne napisy: Kocham Cię!, Na zawsze! Itp., zdobienia świecącymi serduszkami, kartki z bijącymi sercami lub grające nam romantyczne przyśpiewki. Karta ma zdecydowanie mówić, ze jesteś naszą jedyną miłością, nie ważne, że to już 30 kartka jaką dajemy tej czy innej osobie.

W szkole podstawowej ukradkiem wysyłaliśmy kartki do naszych sympatii. Potem pani uroczyście wywoływała osoby, które dostały walentynkę, albo inni uczniowie rozdawali je po klasach. Do dzisiaj pamiętamy swoje pierwsze walentynki, tę euforię, ze ktoś nam wysłał tajemniczą wiadomości i nigdy nie dowiemy się kto to był. Chyba, że się podpisze, co bywa z rzadkie, choć bardzo ułatwiało nam życie, nie musieliśmy się zastanawiać kto to jest!

Czy warto co roku celebrować Walentynki? Z jednej strony jest to bezsensowne święto, powtarzanie co roku tych samych mechanizmów, jednak z drugiej strony to urocze,  gdy nasza druga połówka upewnia nas w swoich uczuciach. Pamiętajmy: Walentynki są raz w roku, a swoją miłość powinniśmy celebrować codziennie, nawet bez otoczni pluszowych, rozkosznych misi czy tłustych amorków.

Daria Rak