Na Uniwersytet Opolski przyjechała aż z wielkopolski. Studiuje prawo na pierwszym roku. Agnieszka Kamińska – brązowa medalistka Akademickich Mistrzostw Wielkopolski w karate.
Skąd się wziął pomysł na karate?
Zrodził się on 8 lat temu, jeszcze tak naprawdę w podstawówce. Zawsze interesowały mnie sztuki walki, filmy akcji. Chciałam pójść na trening, ale moi rodzice byli sceptycznie nastawieni. Bali się że coś mi się stanie i wysłali mnie na zajęcia taneczne. Jednak mi się to nie spodobało no i postawiłam na swoim – do dziś trenuję karate.
W karate mamy różne pasy, jaki Ty masz?
Mam stopień mistrzowski – pas czarny czyli pierwszy dan. Warunkiem jego otrzymania było ukończenie 18 lat – oprócz umiejętności trzeba być właśnie pełnoletnim, dlatego zaraz po ukończeniu 18 lat przygotowywałam się do egzaminu, który udało mi się zdać.
Jak wygląda typowy trening karateki?
Jest to zazwyczaj półtorej godzinny trening dwa razy w tygodniu. Najpierw jest rozgrzewka i przygotowanie – rozciągnięcie, które pozwala np. wyżej kopać. Następnie jest kata czyli układy ciosów – walka bez przeciwnika, a na koniec kumite – walka, która polega na walczeniu z przeciwnikiem. Co prawda powinna to być walka bezkontaktowa gdzie mamy ochraniacze na ręce i golenie, jednak czasem ten kontakt jest, a to zwiększa ryzyko kontuzji.
Oprócz tego dziennie muszę pamiętać o rozcinaniu. No i dodatkowo biegam chodzę na fitness, robię brzuszki, pompki – po to by utrzymać kondycję.
Czy masz jakieś swoje ulubione chwyty?
Tak. Są dwa: jest to gyaku zuki i mawashi geri .Ten pierwszy to cios prosty w splot słoneczny, a ten drugi to kopnięcie na różnych poziomach.
A czy jest jakiś cios który sprawia ci trudność?
Tak. Są to kopnięcia. ura mawashi geri – jedna noga jest słabsza, no ale trzeba się doskonalić i próbować to jak najlepiej wykonać.
Czy masz jakąś specjalną dietę?
Tak. Zazwyczaj stosuję ją przed zawodami, jednak na co dzień muszę pamiętać by nie jeść słodyczy chipsów czy fast foodów. Natomiast przed zawodami jem dużo mięsa, co daje siłę. W karate liczy się przede wszystkim siła i dynamika, a ta dieta pozwala mi je uzyskać.
Co czujesz kiedy wchodzisz na matę?
To jest taki fajny moment kiedy ja się wyłączam i ważna jest tylko walka. Zdobywam punkty i wtedy wiem, że lubię to co robię. To są takie momenty kiedy świat jest wyłączony – na macie są tylko dwie osoby, z boku pięciu sędziów no i trenerzy, którzy podpowiadają kiedy coś źle zrobię To niesamowite uczucie. Ale też wychodzi na jaw to co potrafię, to co trzeba jeszcze poprawić. Na treningu trzeba wszystko robić w stu procentach, ale kiedy przychodzi realne zderzenie z rzeczywistością widać to co jest słabe, to co jest do poprawienia.
Niedawno zdobyłaś brąz na Akademickich Mistrzostwach Wielkopolski. Konkurencja była duża?
Miałam bardzo dobre przeciwniczki, bowiem zawody odbywają się już od sześciu lat w Poznaniu. Organizuje je głównie Uniwersytet Ekonomiczny więc oni wystawili najwięcej zawodników. Ja startowałam sama z UO i dlatego nie mogłam brać udziału w konkurencjach drużynowych. Ale była tam np. brązowa medalistka mistrzostw świata z 2012 roku więc łatwo nie było.
Tutaj chciałabym też podziękować Akademickiemu Związkowi Sportowemu UO. Dziewczyny z Zarządu bardzo mnie wspierały, pomogły załatwić wszystkie formalności związane z moim uczestnictwem na tych zawodach. Włożyły dużo starania w to, żebym mogła wystartować. To było bardzo sympatyczne i dodało mi otuchy.
A jakie masz na swoim koncie osiągnięcia?
Uczestnictwo w Akademickich Mistrzostwach to był mój debiut, który dał mi brązowy medal. Wcześniej zdobyłam pierwsze miejsce w międzynarodowych zwodach Olimp Champions, zajęłam trzecie miejsce w europejskim Cuprum Cup i trzecie miejsce w Funakoshi Cup.
Czy po takich zawodach jesteś bardzo pobijana? Jakieś siniaki?
Zdarza się. Pół roku temu miałam kontuzję kręgosłupa i nie mogłam wtedy ćwiczyć, ale teraz już jest wszystko w porządku. A jakieś siniaki mniejsze i większe też się pojawiają. Na szczęście nie złamali mi jeszcze nosa ani ręki.
Marta Zając