„Podobno w przemówieniu pierwsze zdanie jest zawsze najtrudniejsze. A więc mam je już poza sobą…” – to niezwykle znamienne słowa rozpoczynające mowę noblowską polskiej poetki, ikony kultury, która zawsze mówiła o sobie niewiele. Kobiety skromnej, lubującej się w papierosach, kawie i boksie, niezwykle dowcipnej, sceptycznej, stroniącej od wywiadów i zbyt patetycznych słów.
Wisława Szymborska, a naprawdę Maria Wisława Szymborska, urodziła się 2 lipca 1923 r. w okolicach Poznania; później przeniosła się z rodzicami, Anną Marią Rottermund oraz Wincentym Szymborskim, do Torunia, a finalnie do Krakowa. Przez całe dzieciństwo aż do ukończenia Gimnazjum Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej w Krakowie (gdzie po wybuchu wojny musiała uczyć się podczas tajnych kompletów) wszyscy bliscy i znajomi nazywali ją Ichną lub Ichnusią, zdrobnieniami od jej pierwszego imienia. Już w szkole rozpoczęła pierwsze poetyckie próby tworzenia tekstów – koleżanki przechowały jej poemat Topielec. W nim Szymborska opisuje fikcyjny wypadek, w wyniku którego wpadła pod taflę lodu, a także siostry spieszące jej na ostatecznie nieudany ratunek i swój pogrzeb, który odbył się następnego dnia. W czasie pisaniu utworu miała ok. 14 lat.
Swój pisarski talent być może odziedziczyła po członkach rodziny. Jej dziadek, Antoni Szymborski, prowadził pamiętnik, w którym opisał powstańcze walki toczące się podczas I wojny światowej – w rocznicę wybuchu powstania styczniowego fragmenty jego tekstów zostały opublikowane w „Życiu literackim”. Ojciec poetki czytał jej od najmłodszych lat, poświęcał jej czas i odpowiadał na dziecięce pytania, a sam znał na pamięć całego Pana Tadeusza. Także matka spędzała z nią długie godziny. Ulubionymi postaciami baśniowymi małej Wisławy były krasnoludki, małpki, Dziadek do orzechów, a także zaklęci w żaby książęta. Pewnego razu zdecydowała się nawet na to, by pocałować znalezionego płaza i odczarować swego księcia – niestety, bezskutecznie. To jednak nigdy nie zatrzymało jej wyobraźni.
Po zakończeniu II wojny światowej Szymborska chciała wydać swój pierwszy tomik poezji, jednak cenzura uniemożliwiła jej realizację planów, poematy nie spełniały bowiem wymogów socjalistycznych. Kobieta początkowo żywiła sympatię do komunizmu, lecz po czasie, wraz z innymi twórcami, podpisała list przeciwstawiający się łamaniu konstytucji i zakończyła „przyjaźń” z tym ustrojem. Wkrótce udało jej się wydać pierwszy tomik i stała się częścią Związku Literatów Polskich, a jej twórczość zaczęła nabierać tempa. Co ciekawe, poetka przez całe swoje życie napisała jedynie 250 wierszy. Zapytana o powód odpowiedziała wprost, że po prostu ma w domu kosz na śmieci.
Pierwszą gazetą, która opublikowała utwór Szymborskiej, był „Dziennik Polski”. 14 marca 1954 r. na jego stronach opublikowano fragment jednego z wierszy poetki. Późniejszy mąż Wisławy i jeden z redaktorów wyżej wymienionej gazety, Adam Włodek, stwierdził, że jej „[w]iersze nie wyróżniały się niczym nadzwyczajnym”. Dzisiaj już wiemy, jak bardzo się mylił – mężczyzna sam szybko to zrozumiał. Szymborska właśnie z mężem konsultowała swoje teksty, to on jako pierwszy je odczytywał.
Za Adama Włodka wyszła w 1948 r. Poetka opowiadała, że ślub był skromny – po ceremonii zaprosili znajomych do kawiarni, a w nocy jeden z kolegów zapukał do drzwi sypialni nowożeńców w celu pożyczenia czegoś do spania, oddali mu więc swoje jedyne łóżko i noc poślubną spędzili na podłodze.
Niestety, małżeństwo Wisławy i Adama nie przetrwało, rozstali się jednak w przyjaznych stosunkach. Po pewnym czasie od rozwodu z Włodkiem Szymborska złączyła swój los z Kornelem Filipowiczem, powieściopisarzem i scenarzystą – pozostali dla siebie tylko partnerami życiowymi, bratnimi duszami związanymi ze sobą przez 20 lat. Kolejną ważną w jej życiu postacią był jej pierwszy sekretarz Michał Rusinek, młody doktor, który opowiadał, że został pospiesznie zatrudniony, by pomóc Szymborskiej rozprawić się z chaosem związanym z ceremonią wręczania Nagrody Nobla, ale został przy boku poetki na dłużej. W jaki sposób otrzymał posadę? Rozwiązał dla niej trudny problem z dzwoniącym wciąż telefonem i dziennikarzami czekającymi na jej odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki – wziął nożyczki i przeciął nimi kabel. Oprócz tego Wisława utrzymywała przyjazne stosunki ze Stanisławem Lemem, Sławomirem Mrożkiem, Julianem Przybosiem, Zbigniewem Herbertem, Teresą Walas, Ewą Lipską, Haliną Poświatowską, a także wieloma innymi pisarzami/pisarkami z Polski i zza granicy. Redakcyjni koledzy Szymborskiej mówili, że była ona małomówna, jednak bardzo lubiła towarzystwo (zaznaczając, że miała na myśli grono do 12 osób!). W czasie swych podróży po Bułgarii, Wenecji, Sycylii, Irlandii, a także wielu innych wypraw w celu poznawania świata nigdy nie była sama.
3 października 1996 r., pracując nad jednym ze swoich wierszy, otrzymała telefon od pracownika Akademii Szwedzkiej – Wisława otrzymała Literacką Nagrodę Nobla. Jak zareagowała Polka? Zamknęła się w domu, by schować się przed dziennikarzami. Odczuwała oszołomienie, zdumienie, szczęście, zachwyt i przerażenie jednocześnie. Chociaż przeważała właśnie ostatnia z wymienionych emocji (w akcie desperacji razem z Teresą Walas chciały nawet zaatakować pilota samolotu, którym leciały do Sztokholmu, aby w jakimś pięknym państwie wszystko przeczekać). Obawiała się wytwornej uroczystości, marzyła o sobowtórze, który mógłby udzielać wywiadów, chodzić na konferencje i odebrać nagrodę za nią, a ona pisałaby dalej. Na wiadomość o sumie przynależnej wraz z nagrodą powiedziała, że „żadne pieniądze nie zastąpią magicznej siły, udręki i rozkoszy pisania”, a sam dzień otrzymania informacji o zdobyciu wyróżnienia nazwała „tragedią sztokholmską”. Kilka dni po otrzymaniu nowiny, w liście do Jacka Kuronia poprosiła, aby połowę sumy zapisać w jej testamencie na jeszcze nieznane cele, a drugą połowę zaraz po otrzymaniu przekazać tym, którzy najbardziej pomocy finansowej potrzebują. W Sztokholmie dzielnie znosiła wszystkie zaplanowane wydarzenia. Gdy nadszedł czas mowy noblowskiej, kobieta wygłosiła piękne przemówienie, które zapisało się w historii jako najkrótsze – trwało zaledwie 15 minut! Po otrzymaniu nagrody z rąk króla Karola XVI Gustawa podczas przyjęcia zaprosiła władcę na papierosa i opowiadała mu zabawne anegdotki.
Poetka była poukładana, choć w swoim domu miała ponad 600 szuflad, do których chowała fotografie, zapiski, dokumenty, tworząc w nich bałagan. Zgubiła w nich nawet Nagrodę Nobla – zapomniała, gdzie ją wrzuciła. Na własne pytanie o to, co będzie robić w piekle, odpowiadała, że będzie podpisywać dedykacje i prasować koszule (i to same rękawy – kobiecy koszmar). Była fanką kiczowatych drobiazgów, organizowała w swoim domu loteryjki, których zwycięzcy (niezbyt zachwyceni) otrzymywali któryś z jej bibelotów.
Niestety nic nie trwa wiecznie. Szymborska zachorowała na raka płuc, a jej zdrowie zaczęło się pogarszać. Przed odejściem mówiła, że miała dobre, długie i ciekawe życie oraz wielkie szczęście do ludzi. Zmarła we śnie 1 lutego 2012 r. w swoim domu. Podczas pogrzebu zamiast hejnału wybrzmiewała melodia skomponowana do jej wiersza Nic dwa razy.
Niezwykle piękne słowa nad jej grobem wypowiedział Michał Rusinek:
Ciekawe, co Pani teraz robi. Zakładała Pani, że w wersji pesymistycznej będzie Pani siedzieć gdzieś przy stoliczku i pisać dedykacje. A w wersji optymistycznej? No cóż, w niebie jest podobno Pani ulubiona Ella Fitzgerald, więc pewnie słucha jej Pani teraz, paląc papierosa i pijąc kawę. Ale równocześnie – na szczęście dla nas – wciąż może być Pani z nami. Zostawiła nam Pani sporo do czytania i sporo do myślenia.
Pragniemy więc poświęcić drugą część artykułu temu, co po poetce nam pozostało – jej twórczości.
Oficjalny plakat roku Wisławy Szymborskiej. W 2023 r. minie 100 lat od narodzin poetki.
Do pierwszych tomików poetyckich Wisławy Szymborskiej zaliczamy utrzymane w poetyce socrealistycznej Dlaczego żyjemy (1952) i Pytania zadawane sobie (1954). Podobny „romans z socrealizmem” (określenie Jana Błońskiego) stanowi rysę na artystycznej drodze również innych rówieśników Szymborskiej. Zdecydowanie trzeba jednak przyznać, że poetka za błędy młodości odpokutowala z nawiązką. Jak sama przyznała:
Byłam wówczas głęboko przekonana o słuszności tego, co piszę – ale stwierdzenie to nie zdejmuje ze mnie winy wobec tych czytelników, na których moje wiersze może jakoś oddziaływały. […] gdyby nie ten smutek, to poczucie winy, to może nawet nie żałowałabym doświadczeń tamtych lat. Bez nich nigdy bym nie wiedziała, co to takiego jest wiara w jakąś jedyną słuszność. – Wypowiedź poetki zamieszczona w: W. Ligęza, Przepustowość owiec. Rozmowa z Wisławą Szymborską, „Teksty Drugie” 1991, nr 4, cyt. za: A. Legeżyńska, dz. cyt., s. 14.
W wydanym w 1957 r. Wołaniu do Yeti (tzw. poetycki redebiut) ostatecznie rozprawiła się z doktryną poezji kolektywnej – jest to wyraźnie widocznie w wierszach pochodzących ze wspomnianego pierwszego tomu po odwilży, takich jak Historia nierychliwa czy Rehabilitacja. Szymborska przeprowadza w nich swoisty obrachunek ze słusznie minioną przeszłością, jednocześnie przywracając godność wszystkim tym, którzy byli dotychczas poddawani represjom przez system.
Wierzyłam, że zdradzili, że niewarci imion,
skoro chwast się natrząsa z ich nieznanych mogił
i kruki przedrzeźniają, i śnieżyce szydzą
– a to byli, Joriku, fałszywi świadkowie. […]
Dziś o wieczności więcej wiem:
można ją dawać i odbierać.
Kogo zwano zdrajcą – ten
razem z imieniem ma umierać.
Ta nasza nad zmarłymi moc
wymaga nierozchwianej wagi
i żeby sąd nie sądził w noc,
i żeby sędzia nie był nagi.
Ziemia wre – a to oni, którzy są już ziemią,
wstają grudka po grudce, garstka obok garstki,
wychodzą z przemilczenia, wracają do imion,
do pamięci narodu, do wieńców i barw.
Doświadczenia młodości zaważyły na całym kształcie dalszej twórczości Szymborskiej. Od czasu redebiutu unikała pisania wierszy o tematyce politycznej (poza kilkoma wyjątkami w tomie Sto pociech). Niechęć do systemów społecznych sprawiła, że zaczęła patrzeć na kondycję ludzką w sposób bardziej uniwersalny, a zarazem jednostkowy. Fascynował ją fenomem i „cudowność” istnienia, przepełniało zdziwienie dla różnorodności wszelakiego bytu. Za podstawową i najważniejszą wartość uznawała wolność – wolność do tworzenia i do kierowania swym życiem w odpowiedni dla siebie sposób. W swoich wierszach posługiwała się humorem, ironią, ukazywała sprzeczności, miała dystans do świata. W twórczości poetki mamy też często do czynienia z zabawą, grą z konwencjami literackimi i z czytelnikiem.
Jak wskazuje Anna Kamieńska w szkicu Heroizm racjonalizmu:
Dowcip Szymborskiej nieustannie balansuje pojęciami i wartościami, a jednak niezawodnie i mądrze wynika zeń bardzo określona skala wartości. Może chodzi jej właśnie o to, aby prawdziwe wartości poddać próbie żartu i ironii. Szczere złoto nie boi się kwasu.
Ważny motyw w twórczości Wisławy Szymborskiej stanowi również natura. Ze względu na swą wyjątkową wrażliwość na krzywdę innych oraz współczucie, jakim obdarzała każdą najmniejszą istotę, nazywana jest czasem „poetką ekologiczną”. Dobrym wyrazem takiej postawy jest wiersz Tarsjusz. Tytułowy bohater to malutka małpiatka, której udało się przetrwać w świecie zawładniętym przez człowieka tylko dlatego, że jest mu bezużyteczna, nie ma nic, co człowiekowi mogłoby się przydać: „przysmak ze mnie żaden, na kołnierz są więksi”, „koncerty odbywają się bez moich jelit”.
Utwory Szymborskiej przybierają często formy znane z retoryki (np. dialog, rozmowa, monolog, przemówienie, pochwała, wywiad). Czasem swoimi tytułami sugerują także powiązania z gatunkami takimi jak: psalm, elegia, przypowieść, ballada. Treść dzieła co prawda rzadko potwierdza początkowy trop, jednak utwory nawiązują w ten sposób relacje z bogatą tradycją kulturową. Aby to zobrazować, wystarczy przywołać wiersz Psalm z tomu Wielka liczba.
O, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
[…] Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci,
albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
[…]Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci? […]
Tylko co ludzkie potrafi być prawdziwie obce.
Reszta to lasy mieszane, krecia robota i wiatr.
W poezji Szymborskiej urzeka odejście od antropocentrycznego i egoistycznego punktu widzenia. Każdy pojedynczy element kreowanej przez nią rzeczywistości jest istotny i zasługuje na uznanie. W perspektywie kosmosu człowiek nie jest jednak istotą nadrzędną i najważniejszą, jego możliwości poznawcze są ograniczone, nie jest zdolny do przeniknięciać tajemnicy natury, co świetnie obrazuje wiersz Rozmowa z kamieniem. Poetka wskazuje również na obecne w codziennym życiu trudności w prawdziwej komunikacji, w porozumiewaniu się ludzi nie tylko ze światem natury, ale także między sobą. Człowiek pozostaje „bytem samotnym” nawet wobec osoby, z którą łączy go miłość.
– Która godzina? – Tak, jestem szczęśliwa,
i brak mi tylko dzwoneczka u szyi,
który by brzęczał nad tobą, gdy śpisz.
– Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr,
wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą
na skrzypiących zawiasach. Jak to, zapomniałeś?
Miałąm na sobie zwykłą szarą suknię
spnaną na ramieniu. – I natychmiast potem
niebo pękło w stubłysku. Jakże mogłam wejść,
przecież nie byłeś sam. – Ujrzałem nagle
kolory sprzed istnienia wzroku. – Szkoda,
że nie możesz mi przyrzec. – Masz słuszność,
widocznie to był sen. – Dlaczego kłamiesz,
dlaczego mówisz do mnie jej imieniem,
kochasz ją jeszcze? O tak, chciałbym,
żebyś została ze mną. – Nie mam żalu,
powinnam była domyślić się tego.
Za swoich idoli Szymborska uważała Bolesława Leśmiana, Michela de Montaigne’a i Jonathana Swifta – dzięki nim doceniła indywidualizm, zauważyła złożoność świata i rzeczy proste. A to właśnie za zdolność dostrzegania niezwykłości w codzienności najbardziej możemy ją cenić. W kwestii możliwości epistemologicznych poezji Szymborska pozostała jednak sceptyczna. Sztuka wywodzi się bowiem ze „sztuczności”, karmi się konwencją, jest jedynie interpretacją rzeczywistości, a same słowa – często ułomne i niepełne – wcale nie przystają do rzeczywistości. Pomimo sceptycyzmu poetka deklarowała „radość pisania”, tworzenia, „możności utrwalania”.
Poza pisaniem wierszy Szymborska zajmowała się też działalnością publicystyczną; pracowała w redakcji „Życia literackiego”. To tu zaczęła pisać swój powszechnie znany cykl felietonów Lektury nadobowiązkowe. Prowadziła też, na zmianę z Włodzimierzem Maciągiem, rubrykę Poczta Literacka.
Nie sposób przybliżyć postać Wisławy Szymborskiej w jakikolwiek skrócony sposób. To niezwykle barwna, wyjątkowa kobieta. Jeśli jesteś zainteresowany(-a), poniżej polecamy kilka naprawdę wartych uwagi książek o naszej poetce, z których wiele informacji ujęłyśmy w powyższej treści:
- A. Bikont, J. Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie. Biografia Wisławy Szymborskiej, Kraków 2012.
- M. Kuziak, M. Hanczakowski, i in., Ilustrowane epoki literackie, b.m.w. 2003.
- M. Rusinek, Nic zwyczajnego o Wisławie Szymborskiej, Kraków 2016.
- R. Matuszewski, Literatura współczesna, b.m.w. 1971.
- S. Burkot, Literatura polska 1939–2009, Warszawa 2010.
Autorki: Oliwia Jeżyk, Zuzanna Kozłowska
Grafika główna: Rafał Zając
Grafika: Fundacja Wisławy Szymborskiej